Zdaniem brazylijskich mediów "Kanonierzy" zaoferowali Corinthians 8 mln euro. Tę ofertę uznano za obraźliwą. Brazylijczycy oczekują co najmniej 4 mln więcej. W poprzednim oknie transferowym również Tottenham złożył propozycję kupna Pato.
Pozornie zainteresowanie dwóch wielkich angielskich klubów powinno oznaczać, że Pato zaczął grać na miarę swojego potencjału. Tak się jednak nie stało. Dla wielu kibiców Corinthians jest jedną z głównych przyczyn słabej gry zespołu.
Pato wrócił do ojczyzny w styczniu 2013 roku. Corinthians zaledwie parę dni wcześniej zostało klubowym mistrzem świata, pokonując w finale londyńską Chelsea. Sytuacja zdążyła się diametralnie zmienić od tego czasu. Dziś, na kolejkę przed końcem brazylijskiej Serie A, Corinthians jest w tabeli dopiero 9. I choć na pewno nie spadnie do niższej ligi (co jeszcze niedawno nie było takie pewne), to nad strefą spadkową ma zaledwie 6 punktów przewagi.
Drużyna w 37 meczach zdobyła zaledwie 27 bramek. Stawia ją to na drugim miejscu od końca w całej lidze. Mniej goli zdobyli wyłącznie piłkarze Nautico, zdecydowanego outsidera rozgrywek. Trzecia drużyna od końca strzeliła aż 9 bramek więcej od Corinthians.
W Copa Libertadores, czyli południowoamerykańskim odpowiedniku Ligi Mistrzów, Brazylijczycy bronili tytułu. Odpadli już w 1/16 finału po porażce z Bocą Juniors. W tamtym meczu Pato nie umiał trafić do pustej bramki z kilku metrów.
Ostatnią szansą na uratowanie i tak nieudanego sezonu był puchar Brazylii. W ćwierćfinale Corinthians dwukrotnie bezbramkowo zremisowało z Gremio. Zwycięzcę musiała wyłonić seria rzutów karnych. Do jedenastki przy stanie 2:3 przystąpił Pato. By przedłużyć nadzieje swojej drużyny, musiał pokonać Didę, innego byłego gracza Milanu. "Kaczor" zdecydował się uderzyć "cavadinhą", jak w Brazylii nazywane jest uderzenie "panenką", czyli lekki, techniczny strzał nad bramkarzem. Dida wyczuł jego intencje i bez problemu złapał piłkę. Corinthians odpadło.
W tym momencie Pato stał się celem ataków fanów Corinthians, a wręcz kozłem ofiarnym. Kibice drwili z niego przed ośrodkiem treningowym, zakładając nosy klauna oraz bijąc w bębny. Wcześniej wzbudził wściekłość całego klubu, gdy po porażce w meczu domowym czym prędzej opuścił szatnię, byle tylko zdążyć na koncert Beyonce. W tym czasie Corinthians przedłużyło passę spotkań bez zwycięstwa do 4. Piłkarze zostali wygwizdani i oskarżeni o brak zaangażowania, a atmosferę w szatni określali mianem "pogrzebowej". Dla Pato ważniejszy okazał się jednak koncert.
Władze klubu doskonale zdają sobie sprawę z tego, że trzymanie Pato za wszelką cenę nie ma sensu, i będą starać się wynegocjować jak najwyższą kwotę za 24-letniego piłkarza. - Biorąc pod uwagę jego wartość, przejście do innego brazylijskiego zespołu jest niemal niemożliwe. Jednak jeśli te dwa kluby [Arsenal i Tottenham] są nim zainteresowane, możemy rozważyć jego sprzedaż w zimowym oknie transferowym - powiedział Roberto de Andrade, dyrektor sportowy Corinthians.
Sam Pato broni się, mówiąc, że za niego przemawiają liczby. Z 27 zdobytych przez Corinthians bramek zdobył aż 9 w 29 występach. Fani oczekiwali jednak na więcej. Wypominają mu największe wpadki, takie jak karny z Gremio czy wielokrotne marnowanie łatwych okazji do strzelenia goli.
Na jego niekorzyść przemawiają statystyki. Według serwisu WhoScored - gdzie oceny w całości oparte są na statystykach - Pato jest dopiero 255. piłkarzem ligi brazylijskiej z oceną 6.61. W swoim klubie jest dopiero 16. Dla porównania najlepszy zawodnik, czyli Dede z Cruzeiro, ma średnią notę w wysokości 7.51.
Powrót do Brazylii miał jeszcze jeden cel - dostanie się do kadry Brazylii na mistrzostwa świata w 2014 roku. Ostatnią bramkę w kadrze strzelił we wrześniu tego roku, w wygranym 6:0 sparingu z Australią. Na to spotkanie został jednak powołany wyłącznie ze względu na kontuzję Freda, czyli niekwestionowanego numeru 1 w kadrze "Canarinhos". Wśród rywali do powołania na turniej znajdują się również Jo czy Leandro Damiao.
W jego przypadku stałą niewiadomą jest zdrowie. To kontuzje zamieniły pobyt Pato w Mediolanie w pasmo udręk. Według "Kaczora" te problemy odchodzą już w niepamięć. - Ciągle płacę cenę za te urazy, które nie były moją winą. Leczenie tam było inne. Wykonuje się tam wiele ćwiczeń fizycznych w pływalni czy na siłowni. W ten sposób pracę na 20 dni wykonujesz w tydzień i to normalne, że czasem ciało nie wytrzyma - tłumaczy, narzekając na sztab medyczny Milanu. - W tym roku również mają wiele kontuzji. To pokazuje, że moje urazy mięśniowe nie były moją winą. Grałem mecz, schodziłem kontuzjowany, odpoczywałem i znowu doznawałem urazu. Wszyscy widzą różnicę między mną we Włoszech a mną, od kiedy wróciłem do Brazylii.
Drużyna, której uda się pozyskać Pato, zyska niezwykły diament, lecz oszlifowanie go nie będzie łatwym zadaniem i wymagać będzie wiele trudu. Czy ktoś podejmie ryzyko warte kilkunastu milionów euro?