[go: up one dir, main page]

Betis z Pucharem Króla. Dramat 19-latka, szczęście wychowanka i legendy

Real Betis po raz trzeci w historii zdobył Puchar Króla! W sobotnim finale piłkarze Manuela Pellegriniego pokonali po rzutach karnych Valencię 1:1, k. 5:4. Obrazkami spotkania były łzy szczęścia doświadczonego, 40-letniego Joaquina, a także wykonującego ostatnią jedenastkę Juana Mirandy, który jako dziecko na stadionie był świadkiem tego, gdy po raz ostatni w 2005 roku Betis sięgał po to trofeum.

"Przepraszam, że nie mamy w Hiszpanii stadionu na 200 tysięcy kibiców" - przepraszał prezes hiszpańskiej federacji RFEF Luis Rubiales przed sobotnim finałem Pucharu Hiszpanii pomiędzy Betisem Sewilla a Valencią. Spotkanie, które rozgrywano na arenie Euro 2020, stadionie La Cartuja w Sewilli, cieszyło się niezwykłą popularnością. W szczególności kibiców Betisu, których zespół grał przecież praktycznie "u siebie". Praktycznie, bo w Sewilli, ale nie na należącym do Betisu Estadio Benito Villamarin. 

Zobacz wideo Największa siła Meksyku? Polska może mieć kłopoty na MŚ

Zaczął Iglesias, odpowiedział Duro. Wymiana ciosów na remis

54 tysiące kibiców na La Cartuja szybciutko doczekało się w sobotnim spotkaniu emocji. Już w 11. minucie gry prawym skrzydłem popędził Hector Bellerin i po jego dośrodkowaniu znakomitym strzałem głową popisał się Borja Iglesias, wyprowadzając Betis na prowadzenie. 

Valencia odpowiedziała jednak szybko, bo wraz z upływem pół godziny gry był już remis. Po znakomitym podaniu Ilaixa Moriby sam na sam z bramkarzem rywali wyszedł Hugo Duro i elegancką podcinką doprowadził do wyrównania. 

Bramka wyrównująca nieco podcięła skrzydła Betisowi, ale jeszcze przed przerwą blisko gola dla tej drużyny był Sergio Canales, którego strzał trafił jednak tylko w słupek.

Drugą połowę lepiej rozpoczęła Valencia, ale ani Hugo Duro, ani Jose Luis Gaya, ani Ilaix Moriba nie byli w stanie w dobrych sytuacjach trafić do siatki. W odpowiedzi dwie szanse miał Juanmi, który najpierw przegrał pojedynek z bramkarzem Valencii Giorgim Mamardaszwilim, a następnie trafił tylko w słupek jego bramki. 

Na 10 minut przed końcem podstawowego czasu gry mieliśmy także dwie kontrowersje. Najpierw obrońca Valencii Hugo Guillamon uniknął drugiej żółtej kartki za ostry faul na Juanmim, a chwilę później w polu karnym "Nietoperzy", w starciu z rywalem przewrócił się Nabil Fekir, jednak sędzia Hernandez Hernandez nie zdecydował się wskazać na wapno. 

W końcówce emocji także nie brakowało. Najpierw Valencię dwukrotnie uratował Mamardaszwili, zatrzymując Fekira i Iglesiasa, a na koniec piłkę meczową dla Valencii zmarnował Carlos Soler, który nie był w stanie pokonać bramkarza Betisu Claudio Bravo. 

Betis po karnych zdobył Puchar Króla. Dramat 19-latka, szczęście wychowanków 

Toczony na bardzo wysokiej intensywności mecz przyniósł dogrywkę, a w niej widać było bardzo klarownie, jak wiele wysiłku kosztowało piłkarzy obu drużyn poprzednie 90 minut. Przez dodatkowe pół godziny okazji pod obiema bramkami brakowało. O Pucharze Króla musiały zadecydować więc rzuty karne. 

W nich pomylił się tylko jeden zawodnik - 19-letni Yunus Musah z Valencii, który w czwartej kolejce posłał piłkę wysoko ponad poprzeczką. W decydującym momencie do rzutu karnego podszedł po stronie Betisu Juan Miranda - wychowanek klubu, który był na trybunach, gdy w 2005 roku Betis po raz ostatni sięgał po Puchar Króla. Kiedy trafił, padł na kolana. A po chwili mógł się cieszyć wraz z doświadczonym Joaquinem, który w 2005 roku był jednym z autorów sukcesu i teraz także nie potrafił powstrzymać swoich łez. To właśnie szczęśliwy Joaquin po chwili wzniósł Puchar Króla pod niebiosa. 

Betis pokonał Valencię w rzutach karnych 5:4 (po 120 minutach było 1:1) i po raz trzeci w historii zdobył Puchar Hiszpanii. Ale dla zespołu Manuela Pellegriniego to jeszcze nie koniec sezonu, bo Betis wciąż walczy w La Liga o pierwszą czwórkę i awans do Ligi Mistrzów. 

Więcej o: