W ciągu ostatniego miesiąca mieliśmy kilka głośnych transferów w Premier League. Zdecydowanie najgłośniejszym ruchem było dołączenie Luisa Diaza do Liverpoolu. Angielski klub zapłacił 45 milionów euro sumy podstawowej, a resztę FC Porto może uzyskać w różnych bonusach. To trzeci największy transfer tej zimy na świecie.
Do Diaza dołączyli też Bruno Guimaraes, który przeszedł z Olympique Lyon do Newcastle United za 50,1 miliona wraz ze wszystkimi bonusami, Aston Villa kupiła w pierwszej połowie stycznia Lucasa Digne za 27 milionów, Chris Wood z Evertonu do Newcastle kosztował niemal tyle samo, a to nie koniec długiej listy.
Wylicza się, że kluby Premier League wydały łącznie na transfery 295 milionów funtów, co jest drugim najwyższym wydatkiem w historii. Dlaczego budzi to niezadowolenie? Bo jak podkreślają właściciele mniejszych klubów w Anglii, drużyny z League One i League Two walczą w tym samym czasie o utrzymanie na powierzchni.
Więcej treści sportowych znajdziesz na Gazeta.pl
Niektórzy właściciele klubów z niższych lig zaczęli się buntować. - Widziałem te liczby na własne oczy i nie mogłem uwierzyć. To oszałamiające i nieprzyzwoite. Zwłaszcza gdy odmawiają negocjowania jakiegokolwiek rodzaju solidarności albo restrukturyzacji dystrybucji finansowej. Kibic jakiegokolwiek klubu z Premier League powinien czuć się z tym niekomfortowo. Moje sumienie nie pozwoliłoby mi wspierać ich i przyzwalać na to, co się dzieje. To jest obrzydliwe - powiedział Paul Scally, prezes Gillingham FC (League One).
Raport, w którym podsumowano miesięczne wydatki na transfery przygotowała była minister sportu Tracey Crouch, która podobnie jak Scally nawołuje do pomocy uboższym drużynom. Crouch podkreśliła w raporcie, aby kluby z Premier League "przestały udawać biedę". - Raport Tracey Crouch jest nieugięty i bardzo potępiający kwestię problemów. Wygląda mi na to, że Premier League i jej kluby albo nie akceptują swoich obowiązków, albo nie robią nic w tej sprawie - kontynuował Scally.