[go: up one dir, main page]

Piłkarz Chelsea zrobił z siebie pośmiewisko na cały świat. Niewiarygodne

Czy można mieć w kadrze prawie czterdziestu piłkarzy, większość wartych grube miliony, i bardzo długo męczyć się u siebie z trzecią drużyną Szwajcarii? Można. A czy da się trafić w bramkarza, stojąc z piłką kilka metrów przed pustą bramką? Da się. Obie te rzeczy udowodnili Chelsea i jej napastnik Marc Guiu. Londyńczycy wygrali w IV rundzie eliminacji Ligi Konferencji z Servette FC 2:0, ale przez kilkadziesiąt minut nie potrafili złamać ich oporu. Natomiast Hiszpan zaliczył wyjątkowo koszmarną wpadkę.

Londyńska Chelsea w tym okienku transferowym wydała na wzmocnienia już grubo ponad 200 milionów euro. To kolejny raz, kiedy klub ten wydaje horrendalne pieniądze, choć nie aż tak radykalny jak w poprzednie lat, gdy w celu zbudowania silnej kadry "The Blues" wydali prawie 500 milionów (!) euro. Nie dało do zadowalających efektów, bo "wyremontowany" zespół zajął dopiero szóste miejsce w lidze, a z pracą pożegnał się trener Mauricio Pochettino.

Zobacz wideo Natalia Kaczmarek ocenia igrzyska i Paryż. "Miasto nie jest moim ulubionym"

Chelsea wydała ponad 700 milionów w dwa lata. Jaki da to efekt?

Tym razem londyński zespół podchodzi do sezonu pod wodzą Enzo Mareski, byłego trenera Leicester City, który poprowadził ten klub do powrotu do Premier League po jednorocznej przygodzie z Championship. Chelsea rozpoczęła go od porażki 0:2 na własnym boisku z Manchesterem City. Nieco rozczarowujące z pewnością, ale koniec końców to Manchester City, wstydu nie było. 

"The Blues" dostali szansę odkucia się przeciwko szwajcarskiemu Servette w czwartej rundzie eliminacji Ligi Konferencji. To trzeci zespół minionego sezonu w Szwajcarii. Te wyceny nie są do końca miarodajne, trzeba brać na nie poprawkę, ale mimo wszystko to dość wymowne, że w kadrze Chelsea jest 21 zawodników wycenianych na transfermarkt.de wyżej niż cała kadra Servette razem wzięta (24,18 mln euro). Mniej więcej taka była dysproporcja sił na papierze.

Servette długo się broniło. Za to Marca Guiu wybronić się nie da

Jednak papier swoje, a rzeczywistość swoje. Chelsea bardzo długo nie potrafiła przełamać oporu defensywy szwajcarskiego zespołu. Nawet z próbami było kiepsko, bo po pierwszej połowie to Servette miało znacznie więcej celnych strzałów (4:1). Dopiero w drugiej połowie londyńczycy dostali rzut karny, pewnie zamieniony na gola przez Christophera Nkunku. Jednak tego, co stało się dwie minuty później, nie sposób wytłumaczyć.

Świetny pressing Marca Guiu na bramkarzu rywali Jeremym Fricku sprawił, że ten popełnił błąd i nabił młodego Hiszpana piłką. W efekcie wychowanek Barcelony znalazł się z piłką kilka metrów od pustej bramki. Strzelił gola? A skąd! Uderzył tak koślawo i nieporadnie, że trafił prosto w rozpaczliwie wracającego golkipera, który zdołał potem jeszcze obronić dwie dobitki napastnika Chelsea.

Były kolega i rywal Roberta Lewandowskiego z Barcelony miał szczęście, że jego zespół już wtedy prowadził, a potem wygrał. Szwajcarów dobił w 76. minucie Noni Madueke, wykorzystując podanie Enzo Fernandeza. Chelsea triumfowała 2:0, ale kiepskie wrażenie z pierwszej połowy, a przede wszystkim koszmar Marca Guiu nie zostaną zapomniane i Servette wcale nie musi być skazane na odpadnięcie w obliczu rewanżu w Lancy (miasto we francuskojęzycznej części Szwajcarii). 

Więcej o: