Ta sprawa ciągnie się od pięciu lat, a jako pierwszy w lipcu 2021 roku poinformował o niej Onet. Portal dotarł do dokumentów śledczych, z których wynikało, że policja zatrzymała na gorącym uczynku łódzkiego naukowca Zbigniewa D., w przeszłości działacza piłkarskiego, który przyjął pieniądze i przekazał dyplom magisterski osobie, która na jego uczelni nie studiowała, a za tytuł zwyczajnie zapłaciła.
Po aresztowaniu D. okazało się, że w jego telefonie znaleziono rozmowy dotyczące prac magisterskich i licencjackich dla wielu polskich piłkarzy. Według ustaleń portalu Zbigniew D. złożył też propozycję magisterki m.in. Robertowi Lewandowskiemu, a sprawę edukacji - jak ma wynikać korespondencji z telefonu podejrzanego - pilotowała Anna Lewandowska, żona piłkarza. Śledczy znaleźli nawet gotowy dokument z pieczątką Uczelni Nauk Społecznych w Łodzi, podpisany przez żonę Zbigniewa D., która jest jednocześnie rektorką uczelni. Dyplom miał być świadectwem zdobycia tytułu magistra pedagogiki o specjalności "Przedsiębiorczość i zarządzanie w usługach społecznych i edukacyjnych". Na tym dokumencie widnieje data: 24 marca 2018 r. To był czas zgrupowania piłkarskiej reprezentacji Polski. Dzień po meczu towarzyskim z Nigerią, w którym Lewandowski grał. Trzy dni później kadra mierzyła się zresztą z Koreą Południową, gdzie ówczesny napastnik Bayernu Monachium też wystąpił.
Onet, który poinformował o kontaktach i znajomości Lewandowskich ze Zbigniewem D., miał duże wątpliwości, czy piłkarz zdołałby w tym czasie grać w piłkę, studiować i bronić się na dwóch uczelniach. Lewandowski wyższe wykształcenie zdobywał przez 13 lat. Publicznie informował o tym, że studiował w Warszawie w Wyższej Szkole Edukacji w Sporcie - w 2017 r., uzyskał tam tytuł licencjata, a w 2020 r. obronił pracę magisterską. Wątpliwości co do tego wykształcenia nie ma, kamery i dziennikarze obecni byli nawet po wyjściu piłkarza z najważniejszego egzaminu.
Dlaczego zatem wcześniej, bo w lipcu 2016 r., na długo przed obroną licencjatu na uczelni w Warszawie, doktor D. z Anną Lewandowską umawiali wizytę piłkarza w szkole w Łodzi? Dlaczego jeden ze znajomych Lewandowskiego, chirurg Emil Jędrzejewski, dostarczył Zbigniewowi D. zdjęcie piłkarza do dyplomu i dlaczego w chwili, gdy publiczną stała się informacja o licencjacie Lewandowskiego z Warszawy, Zbigniew D. informował Jędrzejewskiego, że w obliczu tego faktu trzeba zmienić strategię? Dlaczego pół roku później, w marcu 2018 roku, D. napisał do lekarza: "RL9 ukończył studia ze świetnym wynikiem!"?
Onet, wyjaśniając tę sprawę, powołał się na swego informatora:
"Robert oba dyplomy z Łodzi dostał po znajomości, ale w pewnym momencie zrozumiał, że kłamstwo ma krótkie nogi i zapobiegliwie tymi papierami nigdy się nie pochwalił. Dziwnie przecież wyglądałoby, gdyby okazało się, że w pocie czoła 13 lat studiował w Warszawie, a tu nagle szybko zdobył dwa dyplomy w Łodzi. Finał był taki, że w legalny sposób dokończył studia, które dawno temu rozpoczął w Warszawie, a dyplomy z Łodzi miały pozostać wielką tajemnicą wąskiego grona osób" - czytamy w publikacji portalu.
Uczelnia Nauk Społecznych po publikacji tekstu pozwała Onet do sądu. Zapewnia, że piłkarz dyplomy w jej progach uzyskał w prawidłowy sposób. Co ciekawe, strona sportowca od lipca 2021 roku nie zajęła jasnego stanowiska w sprawie tych dyplomów. Mediom przekazywano wówczas tylko, że Lewandowski jest magistrem na warszawskiej uczelni. Jedyny konkret pojawił się w wypowiedzi dla WP Artura Adamowicza, który współpracujące z Lewandowskim w sferze komunikacji.
- O pojawieniu się jego nazwiska w kontekście zarzutów wobec władz łódzkiej Uczelni Nauk Społecznych, [Lewandowski - red.] dowiedział się z mediów w 2021 roku" - czytaliśmy.
Choć proces sądowy z Onetem stoi w miejscu, a postępowanie gdańskiej prokuratury w sprawie D. trwa, to w sprawie tajemniczych dyplomów i zamieszanych w nią osób pojawiło się kilka nowych faktów. W lutym tego roku CBA zatrzymało łódzkiego naukowca, właśnie Zbigniewa D., tym razem jednak w związku ze sprawą wystawiania fałszywych dyplomów MBA w Collegium Humanum. Jest on oskarżony o działanie w zorganizowanej grupie przestępczej oraz "przyjmowanie wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami korzyści majątkowych w zamian za zachowania stanowiące naruszenie przepisów prawa". Tę sprawę prowadzi prokuratura w Katowicach, więc D. ma na głowie już dwie afery, a ciągle w jego temacie robi się ciekawiej.
Głos w sprawie dyplomów z Łodzi zabrała właśnie dr Barbara Mrozińska, socjolog z Łodzi, która wykładała w nieistniejącej już Wyższej Szkole Edukacji Zdrowotnej i Nauk Społecznych, której Zbigniew D., był kanclerzem. To w miejsce tej placówki powstała potem Uczelnia Nauk Społecznych. Mrozińska miała wykładać Lewandowskiemu metodologię badań społecznych.
"Robert Lewandowski kupił dyplom w prywatnej uczelni w Łodzi. Piszę to z całą odpowiedzialnością, bo »zdał« u mnie dwa egzaminy. O wszystkim dowiedziałam się w czasie przesłuchania jako świadek w tej obrzydliwej sprawie" - napisała teraz na platformie X.
Mrozińska przekazała Onetowi, że Lewandowskiego nigdy na zajęciach nie widziała. Nie widziała go też na egzaminach, a od prokuratury dowiedziała się, że miała egzaminować go z aż dwóch przedmiotów zarówno podczas jego studiów licencjackich jak i magisterskich.
- Takiej sytuacji na pewno nie było, zapamiętałabym tak znanego studenta - przekazała.
Przypomnijmy, że Uczelnia Nauk Społecznych w procesie sądowym przeciw Onetowi przedstawia wszelkie możliwe dokumenty, że Lewandowski był jej studentem i dyplomy uzyskał legalnie. Sport.pl też poprosił o stanowisko placówki, pytając, czy podtrzymuje, że studiował u niej piłkarz, zdawał egzaminy i obronił prace dyplomowe? UNS odpowiedziało, że nie może udzielać informacji o studentach i ich egzaminach ze względu na przepisy o ochronie danych osobowych.
Ponadto przypomniano, że "Zbigniew D. nie jest pracownikiem UNS i żaden sposób nie jest związany z uczelnią", oraz że uczelnia "wstrzymuje się od komentarzy w tej sprawie do czasu zakończenia postępowania toczącego się przeciwko byłym pracownikom uczelni". Odniesienia się do publicznych wypowiedzi dr Mrozińskiej i zeznań w gdańskiej prokuraturze, czyli zapewnień, że nigdy nie egzaminowała piłkarza i nie wie, skąd oceny takiej osoby wzięły się w elektronicznym systemie, zatem też na razie nie będzie.
Co ciekawe, do swego pozwu UNS miała dołączyć wydruki z systemu POL-on, który stanowi m.in. ewidencję świadectw uzyskanych przez polskich studentów. Jest tam nazwisko Roberta Lewandowskiego z informacją o dyplomie uzyskanym na tej właśnie uczelni. Uczelni, o której strona Lewandowskiego nie chce na razie nic publicznie mówić.
Ponieważ Onet nie uzyskał odpowiedzi w tej sprawie na różne pytania, poprosiliśmy współpracującego z Lewandowskim Artura Adamowicza oraz prawnika, a jednocześnie dobrego znajomego piłkarza, Kamila Gorzelnika, o odpowiedź na to najprostsze: czy Robert Lewandowski kiedykolwiek studiował na Uczelni Nauk Społecznych w Łodzi i czy obronił tam pracę magisterską?
"Na obecnym etapie, czyli przed przesłuchaniem Roberta Lewandowskiego w charakterze świadka moim jedynym stanowiskiem jest uprzednio wydane stanowisko (opublikowane w Onecie)" - przekazał nam Gorzelnik.
Przytoczmy zatem fragment jego wypowiedzi z tekstu Onetu: "W sprawie dotyczącej Uczelni Nauk Społecznych w Łodzi Robert Lewandowski ma status świadka i w uzgodnionym terminie odpowie na wszystkie pytania stosownych organów. Robert Lewandowski nie ma w tej sprawie nic do ukrycia i zależy mu na jej pełnym wyjaśnieniu w ramach toczącego się postępowania".
Trudno jednak ustalić, o jaki status świadka chodzi. Gdańska prokuratura przekazała, że piłkarz do tej pory nie był przesłuchiwany w tej sprawie, a informacje o planowanych czynnościach nie są przekazywane.
Dodajmy, że u zatrzymanego Zbigniewa D. znaleziono też dokumenty wystawione na Jacka Góralskiego (m.in. dyplom licencjacki) oraz kopię dyplomu maturalnego dla Arkadiusza Milika, przetłumaczonego na język włoski i angielski. Do sprawy będziemy wracać.