Ogromną niespodzianką było prowadzenie do przerwy klubu z Majorki 3:0, choć to Girona spędziła 3/4 czasu gry, będąc w posiadaniu piłki.
Rewelacja ligi hiszpańskiej mogła perfekcyjnie zacząć. Blisko gola już w drugiej minucie był Cristian Stuani. Miał bardzo dużo miejsca w polu karnym, mierzył przy słupku, ale jego strzał był wręcz anemiczny, bez siły. Od tego momentu gwiazda Girony tylko gasła.
Mallorca była nastawiona defensywnie. Bardziej to ona oddawała piłkę Gironie, niż Katalończycy przejmowali inicjatywę. Taka taktyka się opłacała, bo lider La Ligi z dużą łatwością nadziewał się na kontrataki. Gospodarze mogli prowadzić dwiema bramkami już po pierwszym kwadransie, ale swoje sytuacje zmarnowali Abdon Prats i Cyle Larin.
Kanadyjczyk nie pomylił się w 21. minucie, dając prowadzenie Realowi. To była podręcznikowa kontra. Daniel Rodriguez popędził prawą stroną, wykorzystał brak rywala w defensywie. Larin został w napadzie bez krycia. Hiszpan zagrał do niego płasko w pole karne, a ten strzałem z bliska pokonał bramkarza Girony. Od tego momentu zaczął się jej koszmar.
Siedem minut później było już 2:0. Mallorca poczuła, że to jest jej czas. Zaatakowała większą liczbą zawodników, a jej akcję wykończył efektownym strzałem z dystansu Prats.
Ten sam zawodnik miał dublet po kolejnych siedmiu minutach. Prats pewnie wykorzystał rzut karny.
W drugiej połowie Mallorca postawiła autobus we własnym polu karnym. Defensywa była nisko ustawiona, w polu karnym roiło się od graczy gospodarzy. Przez to nie dało się dograć dobrej piłki do Artema Dowbyka. Girona uparcie grała skrzydłami, szukała dośrodkowań, a to było najgorsze, co mogła zrobić, najmniej efektywne.
W 68. minucie goście mogli uwierzyć, że da się odwrócić losy meczu. Dostali rzut karny po szarpaninie Stuaniego z Antonio Raillo w polu karnym. Gracz Realu Mallorca wyleciał z boiska po drugiej żółtej kartce, a gola z 11 metrów strzelił sam poszkodowany.
Girona nie odpuszczała, choć nadziewała się na kontry. Te jednak były za wolno wyprowadzane przez osłabionych gospodarzy. Goście byli w stanie zniwelować zagrożenie i szybko wrócić do ofensywy. Jednak Katalończycy męczyli się w ataku, z trudnem im przychodziło stworzenie sobie dobrej sytuacji.
W 85. minucie znakomitą sytuację miał Dowbyk. Urwał się obrońcom przy dośrodkowaniu, ale jego strzał z kilku metrów wylądował na trybunach. To powinien być gol, który dałby nam jeszcze bardziej dramatyczną końcówkę.
W doliczonym czasie gry Girona złapała kontakt z rywalem. Bramkę zdobył Savio. Wpadł w pole karne, dopadł do bezpańskiej piłki, strzelił czubkiem buta w tłoku i znalazł drogę do siatki. Ale to było za mało, by ugrać remis w ćwierćfinale Pucharu Króla.
Real Mallorca wygrał 3:2 z Gironą, co przy rewelacyjnym sezonie Katalończyków należy uznać za sensację.
W piątek losowanie par półfinałowych Copa del Rey.