Manchester City i Everton są na dwóch przeciwnych biegunach w Premier League. "The Citizens" maszerują po obronę mistrzostwa Anglii, a ekipa z Liverpoolu marzy o pozostaniu w lidze. "The Toffees" potrafili napsuć krwi Manchesterowi, kiedy przyjeżdżał na Goodison Park. Ale tym razem daleko było do wyrównanej rywalizacji.
Goście rozkręcali się dość powoli. Nie potrzebowali narzucać zabójczego tempa, mając w perspektywie rewanż półfinału Ligi Mistrzów z Realem Madryt, a i tak dominowali nad Evertonem. To była zupełnie inna jakość i kultura gry.
Manchester City rozkręcił się pod koniec pierwszej połowy, wbijając dwa szybkie gole. Wynik otworzył w 37. minucie Ilkay Gundogan efektownym strzałem z pola karnego. Piłka wrzucona z prawej strony spadła na jego kolano, ale zdołał uderzyć z powietrza, będąc ustawionym tyłem do bramki.
Dwie minuty później Haaland trafił głową do siatki. To był jego 36. gol w tym sezonie ligowym. Zbliża się do magicznej bariery 40 bramek.
Nikt nie był w stanie powalczyć z nim w powietrzu. Everton nie mógł się przeciwstawić Manchesterowi City, którzy chodził jak bardzo dobrze naoliwiona maszyna.
Na początku drugiej połowy Gundogan zapisał na swoim koncie dublet, perfekcyjnie uderzając z rzutu wolnego. Wtedy wydawało się, że sprawa zwycięstwa jest już załatwiona, więc Manchester City zwolnił, postawił na ekonomiczny futbol.
Okres oszczędnej gry gości próbował wykorzystać Everton, który starał się zagrać bardziej ofensywnie. Swoich szans upatrywał w dośrodkowaniach i stałych fragmentach gry. Blisko szczęścia był James Tarkowski, ale trafił głową w poprzeczkę.
"The Citizens" przetrwał napór Evertonu bez szwanku, potem mógł szarpać tempo gry, by nie pozwolić rywalowi na złapanie dobrego rytmu. Mądrze grali w defensywie, ale też sam Everton nie imponował przy konstruowaniu akcji.
Ostatecznie skończyło się wygraną gości 3:0. To było pewne i w pełni zasłużone zwycięstwo Manchesteru City, który pokazał, że jest w formie i gotowy na rewanż w LM. Jednocześnie umocnił się na prowadzeniu w Premier League. Ma cztery punkty przewagi nad Arsenalem, ale musi czekać na zakończenie spotkania "Kanonierów" z Brighton and Hove Albion.