Ostatnia oferta zawierała buty, spodenki, koszulki, staniki sportowe, getry oraz biegowy plecak. Ale zacznijmy od butów.
Buty są w intensywnych kolorach: różowy i pomarańczowy. Według mnie całkiem ładne. Nie pierwszy rzut oka przypominają jeden z modeli firmy Asics, co nie jest dla mnie niespodzianką. Są dość lekkie i wyglądają solidnie. Nie widać żadnych niedoróbek. Zapiętek jest usztywniony zewnętrzną konstrukcją. Środek wykończony bezszwowo. Podeszwa jest dość elastyczna, ale nie tylko w jednej płaszczyźnie. Wewnętrzna wkładka jest dziurkowana.
Leżą idealnie na mojej, dość szerokiej, z niskim podbiciem i paluchem większym od pozostałych palców, stopie. Nic nie uwiera i raczej nic nie powinno obcierać w czasie biegania. Po zasznurowaniu idealnie obejmują stopę. Mam wystające kostki i zdarza się że niezbyt głęboko wykrojone buty obcierają mnie w tym miejscu. Nawet te markowe za cenę powyżej 300 zł. W tym przypadku nic takiego nie miało miejsca.
Mam delikatny luz nad dużym palcem. Nie mam informacji na temat dropu, ale oceniam na około 10 mm. Są dość twarde, ale pod stopą czuję sporą warstwę izolacji od podłoża.
Zaczęłam bieg po asfalcie i kostce brukowej. Czułam troszkę amortyzacji, mimo pierwszego wrażenia, że są twarde, ale w butach za cenę trzycyfrową, jest jej odpowiednio więcej. Mogłabym się spodziewać więcej dynamiczności, ale to są fanaberie biegaczki przyzwyczajonej do "startówek" asfaltowych z innej półki.
Po kilku kilometrach wbiegłam na żwirową ścieżkę, której nie lubię, ze względu na ostre kamienie. Tutaj dość twarda podeszwa zdała egzamin, drobne kamienie nie dały się zbytnio we znaki. Zaliczyłam też kilka delikatnych zbiegów i zejście stromą skarpą parę metrów w dół. Buty bardzo dobrze trzymają nogę, stopa nie przesuwa się w dół. Na drobnych nierównościach - przy biegu po trawie - nie wykręca się na boki. Bardzo przyjemnie biegnie się po naturalnych ścieżkach, bardzo przyjemnie biega się po trawie. Całkiem dobrze radzą sobie na piachu. Buty są przewiewne.
Zaliczyłam w tych butach trzy treningi po 10 -12 km w parkowo-miejskiej scenerii, z nawierzchnią asfaltową, żwirową, a czasami trawiastą. Przebiegłam tez 15 kilometrów po leśnej ścieżce (Las Kabacki). Nic nowego nie odkryłam, moje stopy nie nabawiły się żadnych obrażeń, otarć czy pęcherzy. Biegnie się dobrze, komfortowo, stabilnie, bez przesadnych "wow efektów" ale, z drugiej strony, ciężko się do czegoś przyczepić.
Zdecydowanie polecam je początkującym, którzy jeszcze nie wiedzą, czy bieganie stanie się ich pasją, a chcieliby spróbować. Również tym co szukają wymówek w postaci wygórowanych cen sprzętu. Dla kogoś, kto zaczyna przygodę z bieganiem, biega 2-3 razy w tygodniu po 5-7 km będą idealne. Jeśli ktoś chce biegać więcej, też sobie krzywdy nie zrobi. W moich pierwszych butach z Lidla, które kupiłam z ciekawości, 3 lata temu, zrobiłam 700 km. Biegałam nawet dystanse 25 km. Prałam je w pralce. Widywałam ludzi na maratonach w takich butach.
Gdy bieganie zaczyna dominować w naszym życiu, biegamy po kilkadziesiąt kilometrów tygodniowo, startujemy w maratonach czy ultramaratonach, znajdziemy sobie recenzje innych butów.
Zdecydowanie polecam na naturalne, leśne ścieżki. Choćby dlatego, że tam jest najprzyjemniej.
Czy wystartowałabym w tych butach?
5, czy 10 km jak najbardziej. Pewnie nawet półmaraton. Jakiś nietrudny trail do 30 kilometrów również.
Czy się podoba, musicie ocenić sami. Ja lubię mój zestaw: pomarańczowe spodenki i czarno-biała koszulka z nadrukiem.
Czy dobrze leży, też można ocenić na zdjęciach: mam 166 wzrostu, wąskie biodra i niezbyt wąską talię. Koszulka i spodenki są w rozmiarze XS. Nie przebiegłam w tych zestawach więcej niż 15 km w czasie jednego treningu, ale na tym dystansie nic nie obcierało, nie wrzynało się, nie uciskało.
Spodenki są dwuwarstwowe: na wierzchu są luźne szorty, w środek wszyte są wąskie getry-spodenki. Może na moich masywniejszych, niż przeciętnie udach, wewnętrzne spodenki nie wystawały spod szortów, jak na modelce z katalogu Lidla, ale są wygodne.
Wewnętrzne spodenki, jak oceniam po kroju - nie mają wszytego klina, nie powinny zastępować bielizny. Ja jednak zaryzykowałam. Werdykt? Da się biegać bez bielizny i nic się nie dzieje.
Spodenki mają wewnętrzną kieszonkę, nie zamykaną na zamek, ale klucze do mieszkania nie wypadły.
Biegałam w temperaturze 20-22 stopni. Niestety nie ma większych upałów ostatnio. W takiej temperaturze, koszulka nadążała z odprowadzaniem wilgoci - koszulka była ledwo wilgotna. Kilkunasto-minutowe pogaduchy po treningu wystarczyły, żeby koszulka była całkiem sucha. Po upraniu ubrania szybko schną.
Biegam od zawsze, ale kiedyś bieganie było tylko dodatkiem do innych treningów. W 2008 wystartowałam w pierwszej ulicznej dziesiątce. W 2012 był pierwszy maraton. W 2014 pierwszy górski bieg i pierwsze ultra. Kilka tygodni temu przebiegłam pierwsze 100 km