Mówisz "Ryszard Czarnecki", myślisz - "podejrzane podróże i nabite kilometry". Były poseł PiS oraz Parlamentu Europejskiego zapracował sobie na takie skojarzenie m.in. dzięki 243 przejazdom, które chciał rozliczyć za lata 2009-13. - Pan Samochodzik - usłyszeliśmy od jednej z osób, którą pytamy o służbowe podróże polityka.
Z przejazdami Czarneckiego po latach zrobiło się jednak sporo problemów. Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF), a potem prokuratura w Zamościu, ustaliły, że z 18 pojazdów, jakie wskazał Czarnecki, część w ogóle nie istniała, kolejne były stare i nie nadawały się do jazdy, lub miały innych właścicieli. Do tego - jak to opisała "Gazeta Wyborcza" - poseł do Brukseli czy Strasburga docierać miał za pomocą motorowerów, a nawet ciągnika siodłowego. Zimą, jak wynika z dokumentów, podróżował kabrioletem fiatem punto. Przez cztery lata poseł miał pokonać w ten sposób 250 tys. km. Podróżował z adresu, pod którym nie mieszkał i pobrał za swoje kreatywne podróże 900 tys. zł.
Sprawa trafiła do Prokuratury Okręgowej w Zamościu w 2020 r., ale przez lata niewiele się w niej działo. Dopiero po zmianie władzy postawiono Czarneckiemu zarzuty. Politykowi grozi dziś nawet 15 lat więzienia.
Czarnecki nie tylko jednak spełniał się jako polityk, ale także działacz sportowy. Jedną z jego ostatnich ważnych funkcji w sporcie było stanowisko wiceprezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Wiceprezesa, który - jak się okazuje po jego rachunkach - w aucie spędzał tyle czasu, co zawodowy kierowca tira.
Czarnecki wiceprezesem PZPS ds. międzynarodowych został w kwietniu 2018 r. Jego funkcja łączyła się z możliwością podróży służbowym samochodem i sporą liczbą wyjazdów. Działacz oczywiście pokazywał się często w siatkarskich halach, czasem jednego dnia widywany był nawet w dwóch miastach, ale rachunki za podróże choćby między Jastrzębiem Zdrój a Zawierciem, czy Bełchatowem i Warszawą oraz częstotliwość jego przejazdów wywoływała uśmiech w samym związku. Czarnecki korzystał z prywatnych samochodów, oraz służbowego auta oferowanego przez PZPS.
Rachunki, które rocznie przeznaczano w związku na samo paliwo Czarneckiego, oscylowały wokół 25 tys. złotych. Według informacji Sport.pl przez trzy lata pracy na rzecz związku rachunki Czarneckiego za paliwo wyniosły 74 tys. 15 złotych i 65 groszy.
- Koszty podróży służbowych nie były finansowane ze środków publicznych, lecz z własnych Polskiego Związku Piłki Siatkowej - przekazał nam dyrektor pionu komunikacji PZPS Mariusz Szyszko. - Pan Ryszard Czarnecki nie otrzymywał uposażenia z tytułu delegacji - dodał.
Chociaż 74 tys. zł za benzynę to sporo mniej niż 900 tys. zł pobrane za kilometrówki i delegacje z Brukseli, to kwota i tak budzi podejrzenie. Oznacza ona, że Czarnecki rocznie przemierzał w roli siatkarskiego działacza ok. 80 tysięcy kilometrów. Dla porównania podamy, że średnia kilometrów przemierzanych przez zawodowego kierowcę tira wynosiła w 2018 roku 87 tys. kilometrów. Czarnecki jeździł też rocznie znacznie więcej niż przeciętny taksówkarz w dużym polskim mieście, którego przebieg to około 45–50 tys. km.
Według informacji Sport.pl kilometrówka z trzech lat pracy w siatkarskim związku wyniosła ponad 220 tys. km. To znaczy, że Czarnecki w trzy lata mógłby w teorii ponad pięciokrotnie okrążyć autem ziemię tylko w sprawach związanych z siatkówką.
Warto też przypomnieć, że część kadencji Czarneckiego przypadła na czas pandemii. Od marca 2020 r. epidemia koronawirusa wstrzymała niemal wszystkie zawody sportowe w Polsce. W siatkówce zawieszono i anulowano sezon ligowy, nie było też meczów Pucharu Polski. Taki stan rzecz trwał do września 2020 r. Praca działaczy też przeniosła się do on-line'u. Wstrzymano zagraniczne wyjazdy. Gdy rywalizacja wróciła do hal, przez jakiś czas mecze odbywały się przy pustych trybunach. Wygląda więc na to, że choć sport w czasach pandemii się zatrzymał, to Czarnecki wciąż był w podróży.
Dodajmy, że Czarnecki był też w przeszłości wiceprezesem i członkiem rady nadzorczej żużlowych klubów, wiceprzewodniczącym Wydziału Zagranicznego Polskiego Związku Piłki Nożnej, członkiem zarządu PKOl.
Czarnecki w połowie września został też zatrzymany przez CBA. Usłyszał zarzuty związane z aferą dotyczącą fałszywych dyplomów w Collegium Humanum. Chodzi o przyjęcie od rektora uczelni korzyści majątkowej oraz "korzyści osobistej", czyli uzyskania dyplomu studiów podyplomowych dla żony. Polityk nazwał zatrzymanie "politycznym teatrem".