Brazylijskie siatkarki nie miały sobie równych w dwóch pierwszych turniejach Ligi Narodów. Trzeci rozpoczęły od wygranej 3:1 z Polkami, potem w takim samym stosunku pokonały Niemki. I były zdecydowanymi faworytkami starcia z najgorszymi w całej stawce Bułgarkami.
Od początku meczu wyraźnie zarysowała się przewaga faworytek. Gra była wyrównana tylko do stanu 6:6, a potem Brazylia pokazała, dlaczego prowadzi w tabeli LN. Do końca partii pozwoliła rywalkom na zdobycie zaledwie... pięciu punktów i wygrała 25:11. - Wynik sam się komentuje, w zasadzie nie trzeba nic mówić - skwitowali komentatorzy Polsatu Sport.
Początek drugiej partii zwiastował dalszą dominację Brazylii. Już przy stanie 3:9 Lorenzo Micelli, trener Bułgarek, wziął drugą przerwę i do końca seta nie miał już kolejnej. Jednak przekazane przez niego wskazówki na niewiele się zdały. Przeciwniczki były poza zasięgiem i po raz kolejny zwyciężyły 25:11. - Na razie dla Brazylijek najtrudniejsza w tym meczu była rozgrzewka - ironizowali komentatorzy.
Bułgarki przebudziły się dopiero w trzecim secie. Dopiero wtedy udało im się po raz pierwszy wyjść na prowadzenie (7:6), w dodatku potrafiły przez chwilę je utrzymać. A nawet gdy Brazylia znów zaczęła się oddalać i miała już siedem punktów przewagi (18:11), zdołały wrócić do gry i zmniejszyły stratę do trzech punktów. A potem zrobiło się jeszcze ciekawiej, gdyż obroniły aż cztery piłki meczowe. Ale przy piątej już nie dały rady i Brazylijki fetowały wygraną.
Taki rezultat to oczywiście niedobra wiadomość dla polskich siatkarek. Brazylijki nadal nie przegrały meczu i umocniły się na prowadzeniu w tabeli Ligi Narodów. Polki, które rozegrały dwa mecze mniej, zajmują drugą pozycję (bilans 8-1). Chociaż mają już pewny awans do turnieju finałowego w Bangkoku.
W swoim ostatnim spotkaniu fazy zasadniczej LN Brazylijki zagrają z Turczynkami (16 czerwca). Natomiast Bułgarki zmierzą się z Dominikankami (15 czerwca).