Do tej pory jedynym podium Roberta Kubicy w WEC pozostawał zeszłoroczny świetny wynik w wyścigu 24h Le Mans. Polak wraz z jego ówczesnym zespołem - Premą - zajął w prestiżowym starcie wysokie, drugie miejsce. Musiał czekać prawie rok na kolejne podium podczas startów w serii.
Zdążył w tym czasie zmienić zespół, bo podium w Portimao osiągnął już z Teamem WRT. Samochód numer 41 poza Kubicą prowadzili jeszcze Szwajcar Louis Deletraz i Portugalczyk Rui Andrade. W kategorii LMP2 przed załogą zespołu Polaka uplasowały się dwa samochody United Autosports: wygrała ta z numerem 23 (Oliver Jarvis, Josh Pierson, Giedo van der Garde), a drugi na metę wjechał samochód z numerem 22 (Philipp Hanson, Frederick Lubin, Ben Hanley).
Weekend Teamu WRT w Portimao do dnia wyścigu nie przebiegał najlepiej. Załoga numer 41 w fatalnym stylu ukończyła kwalifikacje na dopiero dziewiątej pozycji i musiała się przebijać przez resztę stawki. Nie było jednak odpowiedniego tempa i po pierwszej zmianie Ruiego Andrade belgijski zespół był przedostatni.
To, co wydarzyło się w kolejnych godzinach to już jednak fenomenalny awans i praca całej załogi. Po Andrade do samochodu wsiadł Louis Deletraz i odrobił sporą część strat: awansował w granice nawet czwartej pozycji. Stint Roberta Kubicy także wyglądał świetnie. Polak miał szansę doprowadzić WRT nawet na podium, ale pod koniec jego zmiany spadło tempo jazdy ze względu na stan opon. Kubica utrzymał jednak szanse Belgów na dogonienie czołówki.
Po czterech godzinach jazdy WRT było piąte, z niedużymi stratami do rywali w walce o podium. Wszystko wywrócił jednak samochód bezpieczeństwa, który pojawił się na torze na godzinę przed końcem wyścigu po tym, jak samochód zespołu Vanwall prowadzony przez Jacquesa Villeneuve'a wypadł z toru i uderzył w barierę z opon.
Stawka do końca jechała zatem całkiem zbita i można było szybko zmniejszać straty, a także szukać szans na przeskoczenie rywali. Dzięki temu Louis Deletraz - bohater WRT w niedzielnym wyścigu, który przejechał w nim aż 3,5 godziny - wyprzedził dwa samochody, dzięki czemu znalazł się na trzeciej pozycji i dowiózł ją do mety. Do liderów z United Autosports WRT straciło odpowiednio 5,2 sekundy do zwycięzców i 4,5 sekundy do drugiej pozycji.
Cały wyścig wygrał hypercar Toyoty z numerem 8 (Brendon Hartley, Sebastian Buemi, Ryo Hirakawa) przed Ferrari AF Corse z "50" (Antonio Fuoco, Miguel Molina, Nicklas Nielsen) i Porsche Penske oznaczone "szóstką" (Kevin Estre, Andre Lotterer, Laurens Vanthoor). Za to w kategorii LMGTE Am triumfowała Corvette Racing z numerem 33 (Nicky Catsburg, Ben Keating, Nicolas Varrone), a za nią na podium znalazły się Richard Mille AF Corse z numerem 83 (Luis Perez Companc, Alessio Rovera, Lilou Wadoux) i samochód "Żelaznych Dam", Iron Dames z numerem 85.
Jedyny polski zespół - Inter Europol Competition z załogą 34 (Jakub Śmiechowski, Fabio Scherer, Albert Costa) - walczył o wysoką pozycję w kategorii LMP2 i po starcie z czwartego pola był nawet blisko podium, ale w końcówce, po zjeździe samochodu bezpieczeństwa, stracił tempo i musiał zjechać na dodatkową zmianę opon, co zepchnęło go na dopiero 19. pozycję w swojej klasie.
Kolejną rywalizację w ramach serii WEC w sezonie 2023 zaplanowano za dwa tygodnie. 29 kwietnia kierowcy będą walczyć w sześciogodzinnym wyścigu na torze Spa-Franchorchamps w Belgii. To ostatni sprawdzian przed tegorocznym 24-godzinnym wyścigiem na torze Le Mans, który odbędzie się już w dniach 10-11 czerwca.