Kary nałożona przez sędziów FIA bywają nieadekwatne do popełnionych czynów, czasami brakuje im konsekwentności, a niekiedy są trudne do wytłumaczenia i zrozumienia. Tak też jest w przypadku Maksa Verstappena.
Sprawa Verstappena dotyczy jego słów z czwartku, kiedy na konferencji prasowej przed Grand Prix Singapuru opowiedział o tym, co działo się z jego bolidem podczas ostatniego wyścigu w Azerbejdżanie. Holender narzekał na pracę auta Red Bulla i nie był w stanie walczyć o zwycięstwo.
- Były zupełnie inne ustawienia. Jak tylko zacząłem kwalifikacje, już wiedziałem, że auto jest zj****e. Chciałem zoptymalizować samochód cały czas, ale się nie udało - rzucił. Po jego słowach zapadła chwila ciszy. Prowadzący konferencję podziękował mu za odpowiedź i zwrócił uwagę, by uważać na używany język.
Właśnie za ten jeden wulgaryzm, którym dosadnie określił sytuację z bolidem w Baku, Holender został ukarany przez FIA. Na mistrza świata została nałożona kara wykonania prac społecznych, podkreślając, że przeklinanie w przestrzeni publicznej i na oficjalnych spotkaniach jest zabronione.
"Zawodnik wyjaśnił, że to słowo jest używane zwyczajnie w mowie i w taki sposób się go nauczył, a angielski nie jest jego pierwszym językiem. Chociaż sędziowie przyjmują, że może być to prawdą, to jednocześnie uważają, że w przypadku wzorów do naśladowania ważne jest bycie świadomym podczas wypowiadania się publicznie, a szczególnie gdy nie występuje żadna presja. Verstappen przeprosił za to zachowanie. Za nieprawidłowe słownictwo, skierowane do konkretnych grup, przyznawano już wysokie grzywny. Ponieważ temat został podniesiony wcześniej i jest doskonale znany uczestnikom, postanowiono nałożyć większą karę niż poprzednio w Las Vegas (karą grzywny za wulgaryzmy zostali ukarani Toto Wolff i Fred Vasseur, szefowie Mercedesa i Ferrari - przyp. red.), a więc zobowiązanie do wykonania jakiejś pracy społecznej" - czytamy w uzasadnieniu.
Międzynarodowa Federacja Samochodowa (FIA) wzięła sobie za cel walkę z wulgaryzmami w padoku podczas wyścigu. Zdarza się, że kierowcy dają się ponieść emocjom i klną przez radio w rozmowach z inżynierami. W trakcie głównej transmisji z wyścigu przekleństwa są odpowiedni cenzurowane, ale to dla federacji nie jest wystarczające. Jeśli śledzi ktoś wyścig z perspektywy tylko kamery pokładowej danego kierowcy, to tej cenzury już nie ma. Dlatego FIA chce zminimalizować liczbę przekleństw w F1, a najlepiej je wyeliminować. Wszystko to w trosce o najmłodszego widza.
- Chodzi mi o to, że musimy rozróżnić nasz sport motorowy od rapu. Nie jesteśmy raperami. Ile razy w ciągu minuty w tamtym środowisku wypowiadane jest angielskie słowo na "f"? Nas nie powinno to dotyczyć. Nie jesteśmy tacy. Obecnie, dzięki technologii, wszystko idzie na żywo i jest nagrywane. Musimy po prostu przeanalizować, czy uda nam się zminimalizować to, co jest mówione publicznie. Mam tu na myśli, że siedzisz ze swoimi dziećmi i oglądasz wyścig, podczas którego ktoś notorycznie używa brzydkiego języka. Co wtedy należy powiedzieć dzieciom lub wnukom? Czego więc mogą nauczyć się od tej dyscypliny sportu? - powiedział w rozmowie z "Motorsportem" prezydent FIA Mohammed Ben Sulayem.
Z podejściem federacji nie zgadza się Max Verstappen, który zajął stanowisko podczas czwartkowej konferencji prasowej przed Grand Prix Singapuru. Według niego każdy kiedyś zacznie przeklinać i to jest naturalna kolej rzeczy.
- Uważam, że i tak wszyscy będą używać wulgaryzmów. Jeśli nie w tym pokoju, to może gdzie indziej. Każdy z nas przeklina. Wszystko sprowadza się do tego, jakich dokładnie słów używasz. W obecnych czasach przeprowadzanych jest bardzo dużo transmisji na żywo, ale przykładowo w innych dyscyplinach sportu nie masz mikrofonu przyczepionego do siebie. Moim zdaniem wielu sportowców z innych dyscyplin używa wulgaryzmów w przypływie adrenaliny, ale nie jest to po prostu wychwytywane. W świecie, w którym żyjemy, ludzie są nieco bardziej wrażliwi na różne rzeczy. Prawdopodobnie trzeba będzie przekaz radiowy ograniczyć lub publikować z opóźnieniem, aby nakładać cenzurę na pewne wypowiedzi. To pomogłoby o wiele bardziej niż nakładanie zakazów na kierowców - stwierdził Holender.
- Co, nie mógłbym nawet powiedzieć angielskiego słowa na "f"? Przecież nie jest wcale takie straszne! Samochód nie działa, a więc jest zje.... no właśnie. I okej, wybaczcie język. Ale halo, kim my jesteśmy? Czy mamy po pięć, sześć lat? Takiemy pięciolatkowi, a nawet sześciolatkowi, który to ogląda, też zdarzy się przekląć, nawet jeśli rodzice nie przeklinają lub nie pozwolą przeklinać. Jak będą dorastać, to będą spotykać się z przyjaciółmi i zaczną przeklinać - dodał.
Wyścig o Grand Prix Singapuru rozpocznie się w niedzielę o godzinie 14:00 czasu polskiego. Przed tym weekendem Max Verstappen ma przewagę 59 punktów nad drugim Lando Norrisem.