Kiedy działałem w NZS-ie na Uniwersytecie Warszawskim, przewodniczącym ZSP był Jarosław Ender. Dziś ja jestem naczelnym "Playboya", a on kieruje drukującym hard porno i organizującym bicie erotycznych rekordów wydawnictwem Pink Press. Z przymrużeniem oka można więc powiedzieć, że różnica między NZS-em a ZSP była właśnie taka jak między "Playboyem" a Pink Press.
W latach 1987-90 ZSP był organizacją cynicznych ludzi od karier i interesów. Wabił na pracę w spółdzielniach studenckich, na wyjazdy zagraniczne. Organizował wycieczki turystyczne, na których odbywały się interesy na handlowym szlaku. Łapali się na to ludzie, którzy mieli w nosie ideologię, ale nie mieli żadnych kontaktów, często byli z prowincji, a szukali szansy na awans i karierę.
Jako organizacja na uniwersytecie ZSP zupełnie nie był widoczny. Żartowaliśmy, że o jego członkach słychać tylko wtedy, gdy wpadają na jakiejś granicy, bo próbowali coś przemycić.
Na obronę ZSP można powiedzieć, że to pod jego skrzydłami - pewnie dlatego, że pod innymi się nie dało - działał np. Zespół Reprezentacyjny. Sam chodziłem na sporo koncertów - jak Kultu - które organizowane były przez ZSP.