Kilkanaście lub kilkadziesiąt lat temu zatrudniali się w kopalniach między innymi dlatego, że ta praca - choć ciężka i czasem niebezpieczna - gwarantowała stabilność i pewność zatrudnienia. Teraz górnicy są w odwrotnej sytuacji: nie mają żadnej pewności, czują się niedoinformowani i pomijani w decyzjach nt. własnej przyszłości, wynika z nowego raportu Instytutu Spraw Publicznych (ISP).
Autorzy przeprowadzili badania i rozmowy wśród pracowników kopalń w różnych częściach Polski. Pytali o to, co sądzą nt. zmian klimatu i polityki klimatycznej, a przede wszystkim jak widzą własną przyszłość.
W sektorze górniczym pracuje ok. 80 tys. osób i w kolejnych kilkunastu-kilkudziesięciu latach zdecydowana większość tych miejsc pracy zniknie. Wydobycie węgla spada stale od lat 70., a żeby zatrzymać zmiany klimatu powinniśmy zamienić elektrownie węglowe na inne źródła energii jak najszybciej. Rząd podpisał ze związkami zawodowymi ze Śląska umowę, która mówi o końcu wydobycia w 2049 roku, ale dla ekspertów jest jasne, że koniec węgla nastąpi dużo wcześniej. Obecny kryzys energetyczny tego nie zmieni, a jeśli już - to tylko przyspieszy transformację.
Sondaże wykonane na potrzeby raportu pokazują, że górnicy w dużej mierze są świadomi wyzwań związanych z kryzysem klimatycznym. 60 proc. z nich uznaje zmiany klimatu za istotny lub bardzo istotny problem, a tylko kilka procent nie widzi żadnego problemu. Zauważają mniej śnieżne zimy, więcej gorących dni czy silniejsze kataklizmy.
Z drugiej strony - jak zauważono w raporcie - niektórzy górnicy pod pojęciem zmian klimatu rozumieją m.in. smog i zanieczyszczenie powietrza, co może zwiększać to, o ile są one dla nich ważne. Pojawiły się też odpowiedzi, że w środowisku zmiana klimatu to "temat tabu" i mówi się o tym raczej na prywatnych spotkaniach, a nie na terenie zakładów. W niektórych wypowiedziach powielano mity nt. klimatu, a tylko jeden z kilkunastu uczestników pogłębionych wywiadów wprost powiedział, że to spalanie paliw kopalnych wywołuje zmiany klimatu:
"Ja powielałem jeszcze kilkanaście lat temu te wszystkie bzdury: 'to my, to my, a taki jeden wulkan tam wybuchnie i 500 razy więcej od nas wszystkich razem wziętych' itd. Pewnym przełomem w moim myśleniu było to, jak zacząłem czytać i analizować, że my jesteśmy w stanie jako ludzkość na podstawie izotopów węgla rozpoznać czy CO2 jest ze spalonego węgla, czy CO2 jest z wulkanu i który jest w jakim stopniu, ile ich jest. (...) Ta świadomość tego zrujnowała moje takie łagodne i swobodne myślenie o tym, tam spokojnie będziemy sobie ten węgiel kopać. Czy jestem w mniejszości? Zapewne tak. Większość górników... Ja nawet nie próbuję dyskutować, to się mija z celem w wielu przypadkach, ale większość nie zadaje sobie takiego pytania"
Narracja zaprzeczająca temu, że to człowiek odpowiada za zmiany klimatu, jest powielana w mediach branżowych, które czytają górnicy.
Większość badanych górników zgadza się, że odwlekanie przez rząd odejścia od węgla pogorszyło ich sytuację, nasza gospodarka jest nadmiernie uzależniona od węgla, a przeciwdziałanie zmianie klimatu powinno być priorytetem dla Unii Europejskiej. Jednocześnie taka sama część - ok. 2/3 - mówi, że Polski nie stać na ambitną politykę klimatyczną.
Znacznie ponad połowa górników ma też generalnie pozytywne zdanie o zielonej transformacji. Ponad 61 proc. uważa, że jej koszty są niższe niż szkody, które wywołają zmiany klimatu, a 60 proc. widzi w zielonej transformacji szanse na unowocześnienie polskiej gospodarki. Z drugiej strony ponad połowa zgodziła się ze stwierdzeniem, że polityka klimatyczna UE to zagrożenie dla gospodarki.
Pomimo generalnej zgody co do potrzeby zielonej transformacji, górnicy silnie obawiają się o to, jak zmiany wpłyną na nich samych, w tym na dostępność i jakość miejsc pracy.
"Nieprzewidywalność, krótkoterminowość i upolitycznienie decyzji dotyczących sektora węglowego, a także brak przygotowania do realizacji transformacji postrzegane są jako najważniejsze przeszkody w jej przeprowadzeniu. Górnicy mają też sceptyczny stosunek do zdolności władz do znalezienia rozwiązań, które trafnie i skutecznie odpowiadałyby na ich potrzeby" - czytamy.
Rządowi nie ufa aż 81 proc. górników. Ma u nich mniejsze zaufanie niż Unia Europejska, władze lokalne i związki zawodowe. Widzą szereg przeszkód na drodze do zielonej transformacji: brak spójnej wizji rządu, źle zaprojektowane wsparcie dla pracowników sektora, za małe środki w stosunku do potrzeb czy sprzeczne interesy różnych grup.
Nie ma wśród górników pewności co do tego, jakie efekty przyniesie zielona transformacja. Co trzeci uważa, że wpłynie pozytywnie na liczbę miejsc pracy, a 39 proc. jest przeciwnego zdania. 38 proc. sądzi, że poprawi się niezależność energetyczna Polski, a 28 proc. - że się pogorszy.
Według raportu górnicy akceptują warunki umowy społecznej transformacji sektora górnictwa węgla kamiennego z 2021 roku i pozytywnie oceniają jej podpisanie. Wyznacza ona harmonogram zamykania kopalń do 2049 roku oraz formy wsparcia dla górników. Z badań wynika także, że jej warunki są dotrzymywane przez pracodawców. Jednak nie obejmuje ona pracowników sektora węgla brunatnego, a więc m.in. Turowa i Bełchatowa. W umowie widzą też braki: m.in. nie ma systemowego wsparcia przekwalifikowania zawodowego. Część uważa, że to bardziej sensowna forma wsparcia niż jednorazowe wypłaty.
Jak widzą swoją przyszłość po zamknięciu kopalń? Wśród wszystkich badanych najwięcej zamierza przekwalifikować się (30 proc.) lub planuje już przed tym przejść na emeryturę (24 proc.). Po kilkanaście procent rozważa skorzystanie z wcześniejsze emerytury, założenie działalności gospodarczej lub przejście do innej kopalni. Są tu jednak znaczne różnice między górnikami ze Śląska a tymi z kopalni węgla brunatnego w Wielkopolsce. Ci drugi stawiają zdecydowanie bardziej na prowadzenie swojego biznesu, a na drugim miejscu - przekwalifikowanie się. Górnicy ze Śląska w dużej mierze chcą się przekwalifikować, ale raczej nie planują działalności gospodarczej. Myślą raczej o emeryturze. Na Śląsku pojawiają się też wypowiedzi dot. pracy w innej kopalni lub przy likwidacji - co raczej nie wchodzi w grę w Wielkopolsce.
Obecny kryzys energetyczny tylko dokłada się do nieprzewidywalności w sektorze górniczym. Według ISP, część górników uznaje to za szansę na wydłużenie funkcjonowania poszczególnych zakładów pracy, a jednocześnie zwraca uwagę na brak możliwości zwiększenia działalności wydobywczej z powodu zaniechania inwestycji i stopniowej redukcji zatrudnienia.
W krótkim terminie odcięcie od importu węgla z Rosji, w połączeniu z wysokimi cenami i problemami z jakością węgla z innych krajów, może zwiększać zapotrzebowanie na krajowe wydobycie. Jednak zasoby opłacalnego do wydobycia węgla wcale nie są tak duże, jak przekonują niektórzy politycy. Wyższa cena węgla sprawia, że niektóre z tych zasobów mogą okazać się opłacalne ekonomicznie. Ale trend odchodzenia od węgla jest jasny, trudno więc spodziewać się chętnych do inwestowania w wydobycie, gdy zmierzch sektora jest nieunikniony.
W niektórych wypowiedziach widać przewidywania, że koniec węgla nastąpi szybciej niż do połowy stulecia:
"Prawdopodobnie do 2039 ma być [kopalnia], ale nie wydaje mi się, żeby tak długo to pociągnęło, bo to jest wszystko politycznie. Się okaże, stwierdzą, że jest nieopłacalne i zamkną. Dużo już kopalni tak było, że porozjeżdżali nowe pokłady, nowe ściany, przyszła decyzja z góry, żeby zamykać i zamykano
Jak stwierdzono we wnioskach z raportu, górnicy w dużej mierze racjonalnie podchodzą do kwestii klimatu i transformacji, ale są sceptyczni i pełni obaw co do tego, w jaki sposób państwo ma przeprowadzić te zmiany. Widzą chaos, niespójność, brak myślenia w dłuższej perspektywie, polityczne przepychanki - i to nie napawa optymizmem, ani nie pomaga im planować własnej przyszłości.