[go: up one dir, main page]

Kolonializm węglowy. Myślimy o ciepłej zimie, ale nie o konsekwencjach

Embargo na rosyjski węgiel było dla Kolumbii jak niespodziewany prezent - nagle wrócił spadający popyt na węgiel. Jednak podejście krajów UE, w tym Polski, przypomina to z czasów kolonialnych: w potrzebie eksploatujemy zasoby zza oceanu bez myślenia o skutkach w dłuższej perspektywie. Władze i firmy cieszą się z zysków, ale społeczności z regionów górniczych dotyka ubóstwo, niszczenie środowiska i inne negatywne konsekwencje.
Zobacz wideo Zabraknie węgla na zimę? Derski: Myślę, że tak

W 2001 roku Victor Hugo Orcasita miał 36 lat. Działał w związku zawodowym pracowników kopalni węgla w kolumbijskim departamencie Cesar. Szef związku został zastrzelony na oczach kolegów, a Orcasita  porwany przez uzbrojoną bojówkę. Kolejnego dnia znaleziono jego zwłoki ze śladami tortur.

Właścicielem kopalni w Cesar jest amerykańska firma Drummond. Sądy w Kolumbii do dziś badają powiązania firm z bojówkami, które zabiły związkowca. Naruszenia praw człowieka i niszczenie przyrody trwają. A teraz Polska i UE zwiększają import z kolumbijskich kopalni.

W Polsce może zabraknąć - według różnych szacunków - od od 4 do 6 mln ton węgla, w tym około 2-2,5 mln węgla opałowego. Braki - zwiazane głównie z embargiem na węgiel z Rosji - maja też inne kraje europejskie. Jednak w Polsce konsekwencje mogą być najgorsze, bo w żadnym innym kraju UE nie ma tak dużego odsetka budynków ogrzewanych węglem. 

Rząd stara się ratować sytuację, sprowadzając paliwo z innych kierunków niż wschodni: RPA, Indonezji, Kolumbii. Zamieniając rosyjski węgiel na ten z innych krajów nie wspieramy reżimu Władimira Putina. Jednak wydobycie surowca w innych krajach często wiąże się z fatalnymi skutkami dla środowiska i lokalnej społeczności. Widać to wyraźnie w Kolumbii, gdzie zwiększony popyt oznacza możliwość zarobku, ale też długoterminowe problemy. W niedzielę władzę przejmie prezydent, który sprzeciwia się wydobywaniu paliw kopalnych - ale nawet to może nie zmienić sytuacji.

Trzy miliony ton węgla z Kolumbii?

Ile węgla z Kolumbii planuje kupić Polska? Dokładnych danych nie mamy. Zapytaliśmy o to Ministerstwa Klimatu oraz kolumbijskiego Ministerstwa Energii, ale do momentu publikacji nie otrzymaliśmy odpowiedzi. 

Ministerka klimatu Anna Moskwa mówiła w portalu energetyka24.com, że do 19 lipca z krajów innych niż Rosja zaimportowano do Polski ok. 3 mln ton, "w dużej mierze z Australii i Kolumbii". Na długie półrocze zakontraktowane ma być 7 mln ton, a "kolejne kontrakty są negocjowane". W innym wywiadzie Moskwa stwierdziła, że o szczegółach kontraktów woli nie opowiadać, by "nie stracić pozycji negocjacyjnej".

Nieco więcej ujawnił w połowie lipca Diego Mesa, kolumbijski minister górnictwa i energii. Powiedział, że Polska podpisała kontrakt na zakup miliona ton węgla od firmy Drummond. Amerykańska firma posiada dwie kopalnie odkrywkowe w departamencie Cesar. Mesa dodał, że spodziewa się, że Polska podpisze kontakty na kolejne dwa miliony ton - opisywał portal branżowy mining.com

Podobnie czynią inne kraje UE. Kolumbijski węgiel chcą kupować Niemcy, Hiszpania i Holandia. Minister Mesa z satysfakcją mówił, że Irlandia - która w 2016 roku przestała kupować węgiel z Kolumbii ze względu na łamanie praw człowieka - "teraz znów puka do naszych drzwi".

Nowy prezydent przeciwko paliwom kopalnym

W niedzielę urząd prezydenta Kolumbii obejmie Gustavo Petro. To były partyzant i pierwszy w historii kraju lewicowy prezydent. W jego programie wiele uwagi poświecono ochronie środowiska i klimatu. W programie wprost pisze o odchodzeniu od wydobycia węgla i ropy.

"Nie będzie nowych pozwoleń na wydobycie paliw kopalnych ani na powstawanie wielkich kopalni odkrywkowych" - czytamy na stronie jego kampanii. Co to oznacza dla perspektywy zakupu kolumbijskiego węgla przez Polskę?

 - Gustawo Petro chce odchodzić od gospodarki opartej na wydobyciu surowców. Oczywiście podstawowe pytanie brzmi: jeśli nie wydobycie paliw i surowców, to co? Czym zastąpić wpływy do budżetu? I odpowiedź raczej nie pojawi się szybko - powiedziała w rozmowie z Gazeta.pl Nadia Combariza, kolumbijska eksperta ds. sprawiedliwej transformacji.

W Kolumbii prezydent wybierany jest tylko na jedną, czteroletnią kadencję. - To bardzo mało czasu na fundamentalną zmianę gospodarki - uważa Felipe Corral, ekspert zajmujący się m.in. polityką węglową w Kolumbii.

Zwrócił uwagę, że Petro mówi o stopniowym zmniejszaniu wydobycia węgla i ropy, nie natychmiastowym końcu wydobycia. - Po drugie Kolumbia jest uwikłana w sieć porozumień handlowych i kontraktów, które otwierają drogę do pozwów ze stron korporacji - zwrócił uwagę. W jego ocenie "podchodząc do tego pragmatycznie", Petro może wzmocnić przepisy dot. ochrony środowiska, prawa pracy czy praw człowieka w sektorze wydobywczym. - Wtedy firmy musiałyby stosować się do reguł, a nie prowadzić swoje para-państwa w regionach górniczych, jak działo się dotychczas - dodał.

 Nie sądzę, żeby nowy prezydent chciał zrywać już istniejące kontrakty, a w istniejących kopalniach jest ogromna ilość węgla do wydobycia. Na pewno nie będzie tak, że 8 sierpnia wydobycie się zatrzyma - raczej pozostanie na podobnym poziomie przez najbliższe lata. Ale zapowiadane wstrzymanie nowych umów wydobywczych powinno zmienić trend i dać przestrzeń na alternatywy

- powiedział Corral. Jak dodał, z jego rozmów z ludźmi z zespołu kampanii wyborczej Petro wynika, że nowy prezydent jest zainteresowany rozpoczęciem dialogu z Unią Europejska na temat sprawiedliwej transformacji. Unia Europejska i kilka krajów, w tym USA, podpisały z RPA porozumienie ws. sprawiedliwej transformacji, które ma pomóc - w tym finansowo - w pochodzeniu od paliw kopalnych. Nowe władze Kolumbii myślą o podobnym rozwiązaniu. A sprawiedliwa transformacja jest bardzo potrzebna, bo wydobycie węgla w Kolumbii niesie fatalne konsekwencje. I zwiększony popyt z UE może pogorszyć sytuację.

Kopalnia-potwór 

Cerrejón to największa kopalnia odkrywkowa w Ameryce Południowej i jedna z największych na świecie. Ma powierzchnię większą od Warszawy. Czasem bywa nazywana "potworem" - i chodzi nie tylko o jej wielkość. - Od samego początku wydobycie węgla w Kolumbii jest związane z całym wachlarzem dobrze udokumentowanych naruszeń praw człowieka i niszczeniem środowiska - swierdził Corral.

Tworzenie wielkich kopalni odkrywkowych od początku oznaczało wysiedlenie ludzi. I to często nie było przeprowadzane w pokojowy sposób. W wysiedleniach brały udział bojówki paramilitarne. Najgłośniejszą sprawą było zamordowanie przez bojówkarzy kilku działaczy związkowych z kopalni Drummond w stanie Cesar roku 2001 

- powiedział ekspert. Właśnie wtedy zabity został wspomniany Victor Hugo Orcasita. - Dwaj obecni i jeden były dyrektor z Drummond zostali pozwani ws. finansowania grup paralimiliatrnych, które zabiły działaczy. Sprawy wciąż się toczą - dodał.

W 2013 roku Drummond został ukarany grzywną wysokości 3,6 mln dolarów za zrzut węgla do Morza Karaibskiego. Firma najpierw nie poinformowała władz o incydencie, a później zaniżała ilość węgla, który wpadł do morza. I właśnie od tej firmy Polska zakontraktowała milion ton węgla, jak mówił kolumbijski minister.

Zyski dla firm i władz, koszty dla mieszkańców

Kolejna kwestia to niszczenie środowiska. Kopalnie odkrywkowe mają fatalny wpływ na wody powierzchniowe i gruntowe. To było przyczyną sporu wokół kopalni Turów. 

- W obu departamentach, w których funkcjonują kopanie - Cesar i La Guajira - ich tworzenie wiąże się z niszczeniem zasobów wodnych. To jednocześnie regiony z najszybszym tempem pustynnienia w Kolumbii. La Guajira to w zasadzie region półpustynny i brak wody jest ogromnym problemem dla mieszkańców. Kopalnie dosłownie odbierają resztki wody, która jest dostępna - stwierdził Corral. 

La Guajira to dom największej społeczności rdzennych mieszkańców Kolumbii. Mieszka tam blisko 400 tys. osób z ludu Wayuu, a ich język jest drugim najczęściej używanym w kraju. 

Władze Kolumbii podkreślają, że kopalnie oznaczają dziesiątki tysięcy miejsc pracy. Jednak większość rdzennych mieszkańców żyje poniżej granicy ubóstwa. Region ma jeden z najwyższych poziomów śmierci okołoporodowej, braku dostępu do wody i prądu. - Bardzo wiele dzieci rodzi się z chorobami genetycznymi, chorobami układu krwionośnego i oddechowego. To wszystko jest bardzo dobrze udokumentowane. Wiemy sporo o skutkach działania tych kopalń. Ale firmy niemal nie przyjmują odpowiedzialności. A rząd pomaga im jej unikać - mówił ekspert. 

Według danych cytowanych przez Corrala z regionu wydobyto i wywieziono 6-7 milionów ton węgla. To setki miliardów dolarów przychodu. Jednocześnie La Guajira jest trzecim najuboższym regionem Kolumbii. Zyski czerpią firmy i władze, a nic lub niemal nic nie zostaje lokalnym mieszkańcom.

Węglowy kolonializm

Rozmówcy zwracają uwagę, że rdzenni mieszkańcy już od czasów kolonialnych mierzą się z wyzyskiem i dyskryminacją. Teraz te same wzorce są powielane - dla pieniędzy narusza się prawa rdzennych mieszkańców. 

- Te tereny mają ogromne znaczenie symboliczne i kulturowe dla Wayuu. Budowa wielkich kopalni na tych ziemiach oznacza niszczenie tkanki kulturowej i społecznej ludu. Szefowie kopalni otwarcie mówili, że kosztem ich projektu jest "kulturowa eksterminacja" ludów rdzennych. To nie moje słowa - oni sami to mówili już w latach 80. - przywoływał Corral.

Nadia Combariza oceniła też, że u podstawy tego jest "rasizm strukturalny, z którym mamy problem w Kolumbii". - W kontekście wydobycia węgla zawsze mówi się: musimy to robić, bo mamy za mało środków na rozwój. Ale ludność rdzenna nie dostaje z tego żadnych korzyści, a żyje z wszystkimi konsekwencjami - podkreśliła.

Znamiona kolonialnego traktowania ma też to, co robią teraz kraje Unii Europejskiej. Wcześniej import z Kolumbii ograniczano ze względu na naruszenia praw człowieka. Gdy grozi nam brak paliwa, nagle te kwestie tracą znaczenie. I niewiele myśli się o długoterminowych konsekwencjach, jakie nagły popyt na węgiel będzie miał dla Kolumbii i mieszkańców regionów węglowych. A te mogą być fatalne - mówią eksperci. 

W ostatnich latach eksport węgla z Kolumbii do UE spadł drastycznie - o ok. 3/4. Do tego pandemia czasowo niemal zatrzymała pracę sektora. Gdy popyt - i ceny - znów zaczęły rosnąć, wydobycie wciąż było na niższym poziomie. Ale wciąż dodatkowe inwestycje nie miały dużego sensu.

- Kiedy zaczęła się wojna w Ukrainie, sytuacja zmieniła. Rosja - jeden z największych konkurentów na rynku europejskim - zniknął wraz z nałożeniem embarga. I Kolumbia stała się jedną z alternatyw. Teraz rząd i firmy z branży węglowej mówią: "wróciliśmy na stary rynek zbytu, przyszłość dla węgla wygląda dobrze, rozbudowujmy kopalnie i infrastrukturę, import z UE rośnie" - opisał Corral.

Jednak ten nagły wzrost ma równie szybko spaść. UE dalej planuje odejść od węgla, a nawet jeszcze przyspieszyć uniezależnienie się od paliw kopalnych. - I o tym w Kolumbii już się nie wspomina - dodał ekspert. To - jego zdaniem - niesie kilka zagrożeń.

- Po pierwsze: inwestycje, także wspierane przez publiczne pieniądze, mogą szybko okazać się niepotrzebne. Druga kwestia to możliwość wywołania nieodwracalnych zniszczeń dla środowiska i lokalnej społeczności. Przekierowywanie rzek, otwieranie nowych kopalni za 2-3 lata może okazać się niepotrzebne, ale do tego czasu zniszczy całe ekosystemy - ostrzega.

Na trzecie ryzyko zwróciła uwgę Nadia Combariza - sytuacja może sprawić, że kraj zwiększy własne zużycie węgla, a więc i emisje CO2. - W tej chwili Kolumbia produkuje prawie 70 proc. prądu z elektrowni wodnych. Ale jeśli zainwestujemy w zwiększenie wydobycia, a za kilka lat nie będzie popytu na ten węgiel, może powstać presja, by spalać więcej w elektrowniach w kraju - wyjaśniła. Zamiast odchodzenia od węgla, grozić to może zabetonowaniem pozycji paliw kopalnych w gospodarce.

Pseudozielona zmiana

Po kolonialiźmie, nielegalnych uprawach koki, wydobyciu paliw i zasobów, teraz La Guajira ma być miejscem wielkich inwestycji w energię odnawialną. Ale nawet o - zdaniem ekspertów - powiela te same schematy i problemy. 

- Planuje się tam farmy wiatrowe, bo warunki stwarzają dla tego ogromny potencjał. I 98 proc. projektów ma być budowanych na ziemi ludów rdzennych. A energia ma być wykorzystana do produkcji wodoru, który byłby eksportowany m.in. do Europy - stwierdziła Combariza. Jak powiedziała:

W ten sposób, przy pomocy energii odnawialnej, powiela się te same problemy w regionie, które wywołują paliwa kopalne. W La Guajira i tak brakuje wody. Teraz jej resztki miałyby być wykorzystywane do produkcji wodoru zamiast na potrzeby lokalnych mieszkańców. Którzy nawet nie mają prądu.

Felipe Corral podsumowuje:

Z jednej strony wydobycie węgla, miedzi, z drugiej produkcja wodoru. Mamy zapewnić Europie ciepło na zimę, ale też minerały do transformacji, a budżet kraju potrzebuje zysków. Wszystkie te cele są zrozumiałe. Ale żaden z nich nie bierze pod uwagę głosu rdzennych mieszkańców. Nie powinno się po prostu decydować w Bogocie czy Berlinie, co ma się dziać w regionie, tylko posłuchać jego mieszkańców. 
Więcej o: