Sprawę opisał dziennikpolski24.pl. Kilka dni temu Grzegorz Jakubowski z Krakowa wybrał się do Monachium, gdzie był umówiony na badania lekarskie. Wybrał firmę Flixbus, która połączyła się niedawno z Polskim Busem. Jej autokary w praktyce zastąpiły charakterystyczne czerwone pojazdy Polskiego Busa.
Podróż do Monachium przebiegała normalnie. Problem pojawił się w drodze powrotnej. Po godzinie 23 autokar zatrzymał się na dworcu w Ratyzbonie. - Przeprowadzana była jakaś kontrola, część pasażerów wysiadała w tym mieście, ja też na chwilę wysiadłem - mówi portalowi dziennikpolski24.pl pan Grzegorz. Pasażer twierdzi, że zapytał kierowcę, czy już może wsiąść. - Usłyszałem, że za chwilę będę mógł wsiąść. Stałem więc cały czas w pobliżu autokaru, gdy ten nagle odjechał. A kierowca dobrze wiedział, że zostałem na zewnątrz, bo przecież z nim chwilę wcześniej rozmawiałem - wyjaśnia na łamach portalu. Pan Grzegorz przyznaje, że jest całą sytuacją "zbulwersowany". - Musiałem w obcym państwie, w nocy szukać innego autobusu, którym mógłbym wrócić do domu. Nie miałem nawet przy sobie kurtki, bo została w autokarze - mówi.
W autobusie zostały jego bagaże, w których znajdowały się także lekarstwa. Po kilku godzinach panu Grzegorzowi udało się znaleźć inny autobus FlixBusa, który jechał do Polski. Kierowca drugiego autokaru zadzwonił do tego, który zostawił swojego pasażera w Ratyzbonie. Pan Grzegorz chciał, aby jego bagaż został pozostawiony w Krakowie. Tymczasem okazało się, że jeden bagaż został pozostawiony w siedzibie firmy, a drugi cały czas znajdował się w autokarze.
Dziennikarze portalu skontaktowali się z Emilią Górską z biura prasowego FlixBusa, która stwierdziła, że kierowcy nie zabraniali mężczyźnie wsiąść do pojazdu. Ponadto przewoźnik twierdzi, że kierowcy przeliczyli pasażerów i liczba się zgadzała. Okazało się, że jeden z pasażerów, który miał wysiąść zapomniał o tym i pojechał dalej. Zorientował się dopiero w Pradze. "Drugi z pasażerów musiał więc zostać w Regensburgu [Ratyzbona - przyp. red]".
Pan Grzegorz skontaktował się z kierowcą, który go zostawił. Pracownik Flixbusa miał powiedzieć, że nie ma obowiązku liczenia pasażerów. - Jest nam przykro z powodu zaistniałej sytuacji - podsumowuje Emilia Górska z biura prasowego przewoźnika. Pasażer, który spędził kilka godzin w Ratyzbonie nie wyklucza podjęcia kroków prawnych.