[go: up one dir, main page]

Posłowie obradują nad zakazem aborcji. W kraju protesty. Pod Sejmem światełko dla zmarłej Izy [ZDJĘCIA]

W Warszawie i wielu innych polskich miastach kobiety protestowały przeciwko całkowitemu zakazowi aborcji. Nad takim projektem debatowali bowiem w środę posłowie w Sejmie. Demonstrujące uczciły także pamięć ciężarnej Izy, która zmarła w szpitalu w Pszczynie.

W środę po godzinie 19:00 Sejm zajął się projektem całkowicie zakazującym aborcji. Jest to obywatelski projekt autorstwa fundacji Pro - Prawo do życia i ma na celu wprowadzenie w Polsce rozwiązań prawnych rodem z Salwadoru czy Nikaragui. Oznacza to nie tylko zakaz aborcji, ale traktowanie przerywania ciąży jak zabójstwa. 

W tym czasie w wielu polskich miastach rozpoczęły się manifestacje pod hasłem "Nie chciej, Polsko, mojej krwi". W Warszawie demonstracja odbywała się pod Sejmem. Na ulicach, przez które przechodziły protestujące kobiety, słychać było takie hasła jak: "Moje ciało, mój wybór", "Aborcja znaczy życie" czy "J***ć PiS". Manifestujące miały ze sobą transparenty z hasłami: "Ciąża z wyboru nie terroru", "Kto menstruuje ten decyduje", "Zakaz aborcji zabija" oraz "Ani jednej więcej".

Światełko i "Sound of silence" dla zmarłej Izy

W trakcie wydarzenia Marta Lempart, jedna z liderek Strajku Kobiet, zachęcała do zbierania podpisów pod projektem dot. legalnej aborcji. - Zebrałyśmy 85 tys. podpisów - mówiła.

"Z głośników namiotu fundacji Pro - Prawo do życia słychać płacz i antyaborcyjne przemowy. Grupa z protestu Strajk Kobiet stojąca przy pomniku próbowała ich zagłuszyć hasłem: 'wolność, równość, aborcja na żądanie'. Policja oddziela dwie grupy" - relacjonowała Marta Woźniak z "Wyborczej".

Protestujące uczciły także pamięć ciężarnej Izy, która zmarła w szpitalu w Pszczynie.

"Za chwilę w Sejmie debata nad projektem fundamentalistów, co chcą całkowitego zakazu aborcji i kar dla kobiet i lekarzy. Dziękujemy za to, że jesteście pod Sejmem i nas wspieracie w takich momentach. Wspólnie zatrzymajmy tę ustawę" - napisała na Twitterze posłanka Małgorzata Tracz.

"PiS w swoich zamordystycznych projektach idzie dalej"

W Katowicach organizatorzy protestu rozłożyli na ziemi papierowe szablony o kobiecym kształcie i obrysowywali je kredą. - W Salwadorze za poronienie grozi 30 lat. Wiem, że to brzmi potwornie, ale niebawem tak może być w Polsce. Jeszcze trzy lata temu mówiono nam, że kwestie aborcji są tematem zastępczym. Ale później stało się to, co się stało - Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej wydał antyaborcyjny wyrok, a niedawno umarła Iza z Pszczyny. Takich historii może być coraz więcej. Ten kraj jest nieludzkim, opresyjnym, podłym miejscem - mówiła, jak cytuje katowicka "Gazeta Wyborcza", jedna z uczestniczek manifestacji.

W Krakowie demonstrujące zaznaczały, że są "przerażone". - To sadystyczne, bezduszne projekty, które nie tylko uniemożliwiają dokonanie legalnej aborcji w Polsce, ale pozwolą na ściganie kobiet, które dokonały zabiegu poza krajem, za morderstwo - mówiły, jak cytuje lokalna "Wyborcza". - Za mało nas umiera, za mało nas cierpi. A PiS w swoich zamordystycznych projektach idzie dalej. Ostrzegamy: nie chciej, Polsko, naszej krwi - podkreślała z kolei Katarzyna Stadnik z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet w czasie protestu w Krakowie.

Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl

Dlaczego Polki protestowały?

Protesty kobiet są odpowiedzią na projekty ustaw o powołaniu Polskiego Instytutu Rodziny i Demografii oraz o bezwzględnym zakazie aborcji, których czytania Sejm zaplanował na 1 grudnia. Autorami projektu "Stop aborcji 2021" są członkowie Fundacji Pro-Prawo do Życia. Ich zdaniem osoby dokonujące aborcji oraz te, które udzielają im informacji lub środków poronnych, powinny być karane. Jeśli ustawa by przeszła, za aborcję groziłoby nawet dożywocie. Powołanie Instytutu Rodziny i Demografii natomiast jest pomysłem Bartłomieja Wróblewskiego z PiS. Celem tej instytucji miałaby być "ochrona rodziny i małżeństw". Projekt obejmuje m.in. ograniczenie liczby cięć cesarskich i rozwodów. Strajk Kobiet zwraca uwagę, że ustawa jest wymierzona również w rodziny LGBT+.

"Wróblewski będzie mógł dzięki niemu [projektowi - red.], na uprawnieniach prokuratora, uczestniczyć w postępowaniach rozwodowych i skutecznie blokować orzeczenia. Będzie mógł wytaczać sprawy przeciwko osobom LGBT+ mającym dzieci, żądając pozbawienia ich praw rodzicielskich. Będzie mieć dostęp do gromadzonych przez jakikolwiek w Polsce podmiot danych o każdej ciąży, każdym poronieniu, każdej kobiecie w kraju" - napisały działaczki.

Protesty to także reakcja na pomysł rządzących dot. ewidencji ciąż w Systemie Informacji Medycznej, który pojawia się w mediach jako "rejestr ciąż". Przed tym rozwiązaniem w wywiadzie z Gazeta.pl przestrzegał senator KO Krzysztof Brejza. - Nie będzie kolczyka zakładanego kobiecie, ale ci ludzie dążą do tego, aby mieć rejestr i podgląd, która z pań jest w ciąży, a która jeszcze nie - powiedział senator. - Można potem weryfikować, która z pań była w ciąży, która poroniła, a może nie poroniła, bo coś się stało i wyjechała za granicę - podkreślił polityk.

Więcej o: