Śmierć 30-latki, która skarżyła się rodzinie, że lekarze zwlekają z przerwaniem ciąży z bezwodziem i wadami, na nowo rozpoczęła decyzję o skutkach wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Do zdarzenia tego odniósł się we wtorek 9 listopada także Andrzej Duda.
Więcej informacji o skutkach wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji na stronie głównej Gazeta.pl.
- Sprawa ciężarnej kobiety, która zmarła na sepsę w szpitalu w Pszczynie, wymaga dogłębnego wyjaśnienia - stwierdził Andrzej Duda. Polityk zaznaczył, że w przypadku tej pacjentki "przerwanie ciąży było prawnie dopuszczalne". - Radzę zachować daleko idącą ostrożność, dlatego że w polskim systemie prawnym jest dzisiaj przesłanka, która pozwalała na dokonanie legalnej aborcji - przepis, który jednoznacznie stanowi, że jeżeli istnieje zagrożenie dla życia kobiety, to aborcja jest możliwa i prawnie dopuszczalna - powiedział dokładnie.
- Dyskusja publiczna opiera się na ułomkach faktów, które są gdzieś podawane przez media, tymczasem są odpowiednie organy w Polsce jak prokuratura, eksperci, którzy powinni w tej sprawie przeprowadzić odpowiednie czynności procesowe i ustalić, jak wyglądał przebieg całego tego zdarzenia - mówił prezydent podczas wizyty w Bratysławie.
- Jako człowiek wierzący (...) mogę tylko wyrazić ubolewanie, że w tej całej dyskusji mówi się o niezwykle bolesnej kwestii, jaką była śmieć matki tego dziecka, ale niestety nie wspomina się o tym, że zmarło także dziecko; o tym, że zmarły tak naprawdę dwie osoby, nikt nie mówi - dodał na koniec konferencji prezydent Polski.
30-letnia Izabela trafiła do szpitala w Pszczynie w 22. tygodniu z bezwodziem i licznymi wadami płodu. "Dziecko waży 485 gramów. Na razie dzięki ustawie aborcyjnej muszę leżeć. I nic nie mogą zrobić. Zaczekają, aż umrze lub coś się zacznie, a jeśli nie, to mogę spodziewać się sepsy. Przyspieszyć nie mogą. Musi albo przestać bić serce, albo coś się musi zacząć" - pisała kobieta do swojej matki w SMS-ach, które opublikowali dziennikarze programu "Uwaga!" TVN.
- Zgodnie z informacjami przekazywanymi jej przez lekarzy, przyjęli oni postawę wyczekującą, powstrzymując się od opróżnienia jamy macicy do czasu obumarcia płodu, co wiązała z obowiązującymi przepisami ograniczającymi możliwość legalnej aborcji - dodała pełnomocniczka rodziny Izabeli, radczyni Jolanta Budzowska.
Z wypowiedzi pacjentek, które leżały z 30-latką na sali, Izabela kilkukrotnie sygnalizowała personelowi, że źle się czuje. Dopiero następnego dnia w badaniu USG stwierdzono śmierć płodu i podjęto decyzję o przeprowadzeniu cesarskiego cięcia. Podczas transportu Izabeli na blok operacyjny, doszło do zatrzymania akcji serca. Niestety 30-latka zmarła.