Biskup kaliski Edward Janiak, antybohater drugiego filmu Sekielskich "Zabawa w chowanego", który miał chronić księży pedofilów, przystąpił niedawno do kontrataku, obierając za cel przede wszystkim prymasa Wojciecha Polaka, ale pośrednio cały Episkopat. Kolejne zdarzenia wokół sprawy zamiast cokolwiek wyjaśniać, raczej rodzą kolejne pytania.
W piśmie rozesłanym do innych biskupów Janiak bezpośrednio uderzył w abp. Polaka, wobec którego wytoczył najcięższe działa. Janiak nie tylko stwierdził, że Polak spotkał się z Sekielskimi dzień przed premierą filmu (by wykonać wyprzedzający ruch) i wydał oświadczenie w sprawie ks. Arkadiusza H. (to jego miał kryć), a nie chciał zapoznać się z dokumentacją w tej sprawie.
Na koniec w liście bp. Janiaka padł najmocniejszy zarzut: z jego relacji wynikało, jakoby Konferencja Episkopatu Polski była przeciwna powołaniu Fundacji św. Józefa (zajmuje się ochroną dzieci i młodzieży przed wykorzystywaniem seksualnym), jednak wynik głosowania zmieniono, by nie "skompromitować" prymasa. Podobnie miało być z wyborami delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży, którym został właśnie Polak. Ta narracja w złym świetle stawiała nie tylko prymasa, ale cały Episkopat.
Czytaj więcej: Janiak w liście do biskupów próbuje "zatopić" prymasa i wybielić siebie. "Kompromitacja całego episkopatu"
W rozmowie z Gazeta.pl zwraca na to uwagę Tomasz Terlikowski, katolicki dziennikarz i publicysta. - To kwestia wiarygodności Konferencji Episkopatu Polski, sprawa wystawiła episkopat na szwank. Oskarżenia Janiaka brzmią tak, jakby episkopat nie chciał pomagać ofiarom pedofilii, nie interesował się załatwieniem tych spraw - komentuje.
Odpowiedź KEP przyszła, ale lakoniczna. Sekretarz Generalny KEP bp Artur Miziński zaprzeczył tezom bp. Janiaka, jakoby w głosowaniach w marcu (wybór delegata ds. ochrony dzieci) i w październiku (powołanie Fundacji św. Józefa), doszło do nieprawidłowości. Bp Miziński zapewnił, że w jednym i drugim głosowaniu zdecydowała "większość głosów" biskupów, a wynika tak ze stenogramów.
- To nieprecyzyjne stanowisko biskupa Mizińskiego. Może być tak, że rację ma zarówno biskup Janiak, jak i biskup Miziński. Jeden może mówić o pierwszym głosowaniu, a drugi o drugim - komentuje.
Czytaj więcej: Prymas odpowiada na zarzuty z listu biskupa Janiaka: Nie mogłem milczeć lub pozostać bezczynny
Zaledwie zareagowała KEP, to częściowo do ataku bp. Janiaka odniósł się Tomasz Sekielski, który w nagraniu na YouTube powiedział, że nie spotykał się z prymasem Polakiem i nie kontaktował się z nim w sprawie filmu "Zabawa w chowanego". M.in. ten wątek sprawia, że Terlikowski zaznacza, że do rewelacji bp. Janiaka trzeba odnosić się ze sporą rezerwą, skoro minął się z prawdą w sprawie spotkania prymasa z Sekielskimi.
- Wygląda na to, że biskup Janiak ostrożnie gospodaruje prawdą, łatwo się z nią mija i choćby dlatego warto rozważyć jak najszybsze zakończenie tej sprawy i przesunięcie Janiaka na emeryturę - dopowiada.
Dzień później nadeszło kolejne dementi, tym razem od prymasa Wojciecha Polaka, jednak niezwykle ugrzecznione. Prymas Polski wskazuje jedynie, że po obejrzeniu "Zabawy w chowanego", nie mógł nie reagować i "pozostać bezczynny wobec przedstawionych faktów". Dlatego też złożył zawiadomienie do Kongregacji Nauki i Wiary w Watykanie na sprawę Janiaka.
Na tym jednak koniec głosów kościelnych oficjeli. Prymas Polak nie odniósł się do innych zarzutów (choć po części wyjaśniał je bp Miziński), a nad Episkopatem dalej wiszą czarne chmury. Według Tomasza Terlikowskiego w tej chwili najlepiej byłoby, jakby głos zabrał abp. Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski lub też Rada Stała czy chociaż Prezydium KEP.
- Teraz wygląda to tak, jakby statutowe instytucje KEP przyglądały się temu, jak jeden biskup atakuje drugiego - kwituje Terlikowski. W dodatku poza wymienionymi duchownymi trudno znaleźć głosy biskupów w tej sprawie. Dziennikarz tłumaczy to tak:
Myślę, że większość biskupów, znacząca część KEP, stoi po stronie bp. Janiaka, przyjmuje jego stanowisko. Co więcej, większość z nich wie, że w części diecezji można formułować podobne zarzuty jak w przypadku bp. Janiaka. Tyle tylko, że styl tego ataku, język, słabo zakamuflowane groźby, sprawiły, że nie zdecydowali się na otwarte poparcie.