O ukaranie naczelniczki Urzędu Skarbowego w Bartoszycach zawnioskował Adam Abramowicz, Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców powołany przez premiera Mateusza Morawieckiego w czerwcu tego roku. To pierwszy złożony przez niego wniosek o ukaranie urzędnika. "To niedopuszczalne zachowanie urzędnika uderza w Konstytucję Biznesu" - stwierdził. Chodzi o głośną sprawę.
Jak czytamy we wniosku skierowanym do dyrektora Izby Administracji Skarbowej w Olsztynie, Abramowicz chce wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec naczelniczki skarbówki w Bartoszycach, Małgorzaty Sipko.
"Na podstawie art. 11 ust. 6 ustawy z dnia 6 marca 2018 r. o Rzeczniku Małych i Średnich Przedsiębiorców Adam Abramowicz wnioskuje o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec Małgorzaty Sipko, naczelnika Urzędu Skarbowego w Bartoszycach (woj. warmińsko-mazurskie). Sprawa dotyczy głośnej prowokacji, przeprowadzonej przez pracowników tego urzędu w warsztacie samochodowym w Sędławkach koło Bartoszyc" - czytamy w komunikacie biura Abramowicza.
Jak uzasadnia rzecznik, urzędniczki z Bartoszyc wykorzystały dobrą wolę mechanika i zastawiły na niego pułapkę.
Zastawiając pułapkę wykorzystał (Urząd Skarbowy w Bartoszycach - red.) odruch pomocy znajdującym się w potrzebie ludziom, co drastycznie przyczyniło się do zmniejszenia zaufania przedsiębiorców do administracji publicznej
- czytamy w piśmie Abramowicza.
Rzecznik MŚP odniósł się też do wielokrotnego odwoływania się urzędniczek od wyroku sądu, które miało doprowadzić do ukarania mechanika za wykroczenie skarbowe. Jak ocenił Abramowicz, "uporczywe odwoływanie się od decyzji sądu nosi znamiona nękania polskiego mikroprzedsiębiorcy".
Przypomnijmy: do warsztatu w województwie warmińsko-mazurskim podjechał samochód. Dwie kobiety, które nim jechały, wyjaśniły, że przed nimi długa trasa, a przepaliła im się jedna z żarówek. Właściciel zamknął już kasę i wykonał tzw. dzienny raport kasowy, więc wpłaty od klientów nie mogły być przyjmowane, ale poprosił jednego z pracowników, by pomógł kobietom.
Warsztat nie prowadził sprzedaży żarówek, ale mechanik zgodził się pomóc i zamontował żarówkę, która należała do niego. Po wszystkim poprosił o symboliczną zapłatę, 10 zł. Wtedy okazało się, że kobiety to urzędniczki US, a cała sytuacja była prowokacją. Wezwano właściciela, mechanika ukarano mandatem. Wiele osób było oburzonych sprawą, zrobiło się o niej głośno w mediach.