Chorwacja jest jednym z ulubionych wakacyjnych kierunków Polaków. W przypadku chorwackiego województwa splicko-dalmatyńskiego obywatele Polski stanowią około 35 procent całkowitego ruchu turystycznego tego regionu. Jak podkreślił podczas konferencji w Splicie prezes PLL Lot Michał Fijoł, tylko w ubiegłym roku kraj ten odwiedziło ponad 1 milion 80 tysięcy Polaków.
Chorwacja pomimo obecnie dużego znaczenia turystycznego, od pewnego czasu mierzy się z poważnym problemem, jakim jest wzrost populacji dużych, jadowitych węży. Ich liczba wzrosła do tego stopnia, że eksperci apelują o zachowanie szczególnej ostrożności podczas zbliżania się do terenów zielonych. - Regularnie napotykam węże, zarówno na polach, jak i drogach. Kiedy idę na pole, nie zdarza się, żebym nie widziała dwóch czy trzech - powiedziała dalmatyńska rolniczka w rozmowie z chorwackimi mediami. - Wolałbym wpaść na dzika albo lamparta niż na nie - dodał jej mąż.
Jak poinformował chorwacki dziennik "Slobodna Dalmacija", niedawno ukąszona została 70-latka. Żmija zaatakowała kobietę w jej własnym domu. "Mimo że [kobieta - red.] miała na sobie skarpetki i kapcie, zęby wbiły się wystarczająco głęboko" - przekazali dziennikarze. Poszkodowana otrzymała surowicę w szpitalu w Splicie. Placówka podkreśliła, że posiada wystarczającą ilość antidotum, które na bieżąco sprowadzane jest z innych państw.
W Chorwacji żyje 15 gatunków węży, z czego jedynie trzy są jadowite. Pochodzą one z rodziny żmijowatych, a ich jad jest śmiertelny. Skąd jednak tak duży wzrost populacji niebezpiecznych węży w tym kraju? Zdaniem ekspertów przyczyniło się do tego zaniedbanie pól, na których nie wykonuje się żadnych prac, w związku z czym stają się znacznie bardziej atrakcyjne dla jadowitych gadów. Co więcej, popularni dotychczas łowcy węży, którzy zabijali żmije w celu uzyskania surowicy z ich jadu, przestali polować na te zwierzęta, które w Chorwacji są pod ścisłą ochroną.