[go: up one dir, main page]

Putin chce "gonić króliczka"? Politolożka: Rosja może chcieć zadać cios Zachodowi

Katarzyna Rochowicz
- Sprawa Naddniestrza to jedna z kart, do której może sięgnąć Rosja - mówi w rozmowie z Gazeta.pl dr Agnieszka Bryc, politolożka z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Jak dodaje ekspertka, powstaje okno możliwości, które Rosja będzie chciała wykorzystać, "zadać cios Zachodowi i zapędzić go w narożnik".

Władze Naddniestrza zwróciły się do Rosji z prośbą o pomoc w rozwiązaniu konfliktu gospodarczego z Mołdawią, o czym zdecydowano w środę 28 lutego podczas obrad Zjazdu Delegatów Ludowych Wszystkich Szczebli separatystycznej republiki. Prezydent Wadim Krasnoselski stwierdził, że Mołdawia rozpoczęła wojnę gospodarczą, nakładając potężne cła na firmy z separatystycznego regionu. Przed obradami wielu ekspertów prognozowało, że władze w Tyraspolu mogą zwrócić się o przyłączenie Naddniestrza do Rosji. O tę kwestię zapytaliśmy ekspertkę, dr Agnieszkę Bryc z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Zobacz wideo Paweł Reszka: Rosja musi wiedzieć, że jeśli będzie się zachowywać jak bandyta, to będziemy z nią rozmawiać językiem bandyckim

Putin wyciągnie "naddniestrzańską kartę"? Politolożka: Służy Kremlowi do zarządzania niestabilnością

- Sprawa Naddniestrza to jedna z kart, do której może sięgnąć Rosja. Zamrożone konflikty - a separatyzm naddniestrzański takim właśnie jest - służą Kremlowi do zarządzania niestabilnością. Obserwowaliśmy to w Abchazji i Osetii Południowej przed wciągnięciem Gruzji w wojnę w 2008 roku, później na Krymie i w Donbasie przed zaborem półwyspu, sprowokowaniem wojny na wschodzie Ukrainy, a jeszcze później przed pełnoskalową inwazją w lutym 2022 roku. Zwykle idzie to w parze z paszportyzacją separatystycznych obszarów i oficjalną prośbę przyłączenia do Rosji - komentuje politolożka w rozmowie z Gazeta.pl.

Jak zaznacza, jednocześnie Moskwa obudowuje to propagandowo, "kreując pretekst uzasadniający jej mieszanie się w sprawy wewnętrzne sąsiadów, a nawet agresji". - Nie chodzi jednak o samą aneksję Naddniestrza, lecz o to, żeby gonić króliczka. Stworzyć problem, a następnie wymusić na Zachodzie to, żeby z Rosją go regulować - dodaje.

Ekspertka: Zachód będzie musiał zdecydować, który kryzys jest pilniejszy

Jak zauważa ekspertka, NATO i Europa są obecnie skoncentrowane na potencjalnej eskalacji w regionie bałtyckim. - Tworząc ognisko zapalne na przeciwnej flance, Zachód musiałby znowu rozproszyć swoją koncentrację. Spójrzmy, wojna w Gazie odciągnęła uwagę od Ukrainy, później zaczęliśmy obawiać się rosyjskiej agresji na przykład na Łotwę, a teraz Rosja dorzuca możliwy kryzys w Naddniestrzu - mówi Bryc.

- W konsekwencji państwa zachodnie będą musiały zdecydować, który z kryzysów jest pilniejszy. Ukraina, Gaza, czy Naddniestrze? Zakładam, że pojawią się i inne stymulowane przez Rosję kryzysy. Na przykład na Bałkanach, szczególnie tam, gdzie silne są wpływy "russkowo mira" ("ruskiego miru" - red.) - wyjaśnia rozmówczyni Gazeta.pl.

Dr Agnieszka Bryc zwraca uwagę, że jednocześnie państwa Unii Europejskiej "będą pogrążone w festiwalu wyborów do Parlamentu Europejskiego i nerwowo przygotowywać się na czarny scenariusz w USA". - Innymi słowy, powstaje okno możliwości, które Rosja będzie chciała wykorzystać - zadać cios Zachodowi, zapędzić w narożnik, a potem zaoferować święty spokój w zamian za "uznanie stanu faktycznego" w Ukrainie, czyli oddanie zajętych przez nią ukraińskich ziem, łącznie z Krymem - dodaje.

"Rosji zależy na tym, aby destabilizować sytuację w Mołdawii"

Z kolei Kamil Całus, analityk z Ośrodka Studiów Wschodnich zauważył, że deklaracja, którą wystosowały władze Naddniestrza "raczej nie skończy się rosyjską interwencją". "Rosja nie ma fizycznie takiej możliwości, nawet gdyby chciała" - ocenia ekspert w swoich mediach społecznościowych. Jego zdaniem zjazd w Tyraspolu "ma za zadanie wywarcie presji na Kiszyniów, który od pewnego czasu dość asertywnie obchodzi się ze swoim separatystycznym regionem". Jak wyjaśnia, Naddniestrze od stycznia "musi na przykład płacić do budżetu mołdawskiego cła, z których wcześniej bezpodstawnie było zwolnione".

Nie ma wątpliwości, że wezwanie to podchwyci Rosja, ale głównie na poziomie propagandowym. Wpisuje się ono w kremlowską narrację, zgodnie z którą prozachodnie władze w Kiszyniowie prowadzą politykę wymierzoną w rosyjskojęzyczną mniejszość i nie są zainteresowane pokojowym rozwiązaniem problemu Naddniestrza, a do tego wprost podejmują się działań niehumanitarnych

- czytamy we wpisie. Całus podkreślił również, że Rosji zależy na tym, aby destabilizować sytuację w Mołdawii i wzmacniać antyzachodnie siły.

Jest reakcja Mołdawii na ruch Naddniestrza

Mołdawia zareagowała na decyzję separatystycznego Naddniestrza, które poprosiło Rosję o ochronę i pomoc w rozwiązaniu konfliktu gospodarczego z Mołdawią. Władze w Kiszyniowie napisały, że odrzucają wszelkie propagandowe wypowiedzi ze zbuntowanego regionu.

W oświadczeniu przesłanym mediom społecznościowym mołdawski wicepremier do spraw reintegracji Naddniestrza Oleg Serebrian napisał, że władze mołdawskie odrzucają propagandowe twierdzenia samozwańczych władz tego regionu. I przypomniał, że odnosi on korzyści z polityki "pokoju, bezpieczeństwa i integracji gospodarczej z Unią Europejską".

Więcej o: