Do nieuzasadnionego aresztowania członków antymonarchistycznej grupy Republica doszło na kilkanaście godzin przed koronacją króla Karola III. "Ubolewanie" zaistniałą sytuacją wyraził komendant londyńskiej policji metropolitalnej Mark Rowley, który jednocześnie podkreślił, że zdaniem służb istniało poważne ryzyko zakłócenia obchodów ceremonii koronacji.
Zdaniem Marka Rowleya, funkcjonariusze policji oraz wojsko wyraziło poważne obawy możliwymi zakłóceniami obchodów ceremonii koronacji, do których miały doprowadzić grupy protestujących. - W piątek wieczorem, zaledwie 12 godzin przed koronacją, byliśmy bardzo zaniepokojeni szybko rozwijającym się obrazem wywiadu sugerującym, że koronacja może ucierpieć. Dotyczyło to osób zamierzających użyć alarmów przeciwko gwałtom (ang. rape alarm - przenośnych urządzeń, które emitując głośny sygnał, alarmują otoczenie, że jego użytkownik, najczęściej kobieta, znajduje się w niebezpieczeństwie) i megafonów w ramach protestu, co mogłoby wystraszyć konie wojskowe. Mieliśmy też informacje, że ludzie zamierzali na szeroką skalę niszczyć pomniki, oblewać farbą uczestników pochodu i wjeżdżać na trasę procesji - opowiedział na łamach serwisu standard.co.uk szef londyńskiej policji.
Zdaniem służb takie działania mogły doprowadzić nie tylko do zakłóceń obchodów ceremonii koronacji, ale mogłyby skutkować także poważnym zagrożeniem życia i zdrowia jej uczestników. - Funkcjonariusze pracowali przez całą dobę, próbując zidentyfikować całą siatkę przestępczą, ustalić szczegóły ich planów i dokonać aresztowań - podkreślił Mark Rowley. Praca służb okazała się skuteczna. Doprowadziła ona m.in. do aresztowań za przestępstwa seksualne, nielegalne narkotyki i bójki. Policja zatrzymała także "grupy uważane za zaangażowane w rodzaj działalności przestępczej, na którą wskazywał londyński wywiad".
Zatrzymanie antymonarchistycznej grupy Republica także wiązało się z działaniami prewencyjnymi policji. Funkcjonariusze znaleźli przy nich przedmioty, które w czasie protestu mogły zostać użyte do przykuwania się. Jednocześnie szef policji metropolitalnej zapewnił, że mimo powszechnemu przekonaniu protesty w trakcie ceremonii nie zostały całkowicie zabronione. - Nasze działania były ukierunkowane na osoby, które naszym zdaniem miały zamiar spowodować poważne zakłócenia i popełnić przestępstwa. Poważne i wiarygodne dane wywiadowcze potwierdziły, że ryzyko było wówczas bardzo realne - podkreślił Mark Rowley.
Jak podaje "Evening Standard", na 16 godzin zatrzymany został dyrektor generalny grupy Graham Smith. Mężczyzna ostatecznie został zwolniony bez postawienia zarzutów. Policja przyznała bowiem, że nie jest w stanie udowodnić, że on lub inni protestujący rzeczywiście planowali przeprowadzenie akcji zakłócającej wydarzenie. Działacze określili swoje działania jako pokojowe, a aresztowania nazwali "niebezpiecznym precedensem dla demokratycznego narodu". W odpowiedzi Scotland Yard wyraził "ubolewanie" z powodu zajścia. Sam Smith przyznał natomiast, że został osobiście przeproszony przez głównego inspektora policji oraz dwóch innych funkcjonariuszy policji metropolitarnej za ten "haniebny epizod". Burmistrz Londynu Sadiq Khan poprosił natomiast Scotland Yard o "dalsze wyjaśnienia", podkreślając przy tym, że prawo do pokojowych protestów jest integralną częścią demokracji.