- Po porozumieniu przywódców krajów UE w sprawie częściowego zakazu importu rosyjskiej ropy Moskwa znajdzie innych nabywców surowców - powiedział Michaił Uljanow, cytowany przez RIA Nowosti.
Agencja przytacza też wcześniejsze słowa Władimira Putina, którego zdaniem "polityka powstrzymywania i osłabiania Rosji jest długofalową strategią dla nieprzyjaznych krajów, a sankcje zadały poważny cios całej światowej gospodarce."
Więcej aktualnych informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Przywódcy 27 państw Unii Europejskiej byli w poniedziałek zgodni w sprawie częściowego embarga na import rosyjskiej ropy i szóstego pakietu sankcji wobec Rosji. Informację o ustaleniach szczytu w Brukseli przekazał jako pierwszy szef Rady Europejskiej Charles Michel.
Wstępnie ustalono, że restrykcjami zostanie objęta ropa sprowadzana tankowcami, natomiast wyłączone spod embarga zostaną ropociągi. Dodatkowo także Polska i Niemcy mają zrezygnować z dostaw rosyjskiej ropy rurociągiem Przyjaźń. W efekcie, do końca roku, import ropy z Rosji do Unii Europejskiej ma zmniejszyć się o około 90 procent.
Przewodniczący Rady Europejskiej podał również, że szósty pakiet sankcji wobec Moskwy obejmie m.in. "mocno uderzające środki": wyłączenie największego rosyjskiego banku Sbierbank z systemu SWIFT, zakaz emisji dla trzech kolejnych rosyjskich nadawców państwowych (Rossija 24, Rossija RTR i TV Centr International) i sankcje personalne dla osób odpowiedzialnych za zbrodnie wojenne.
Na listę sankcyjną wpisano również wreszcie Alinę Kabajewą (jak się spekuluje rzekomo matkę dzieci Władimira Putina z nieformalnego związku) oraz zwierzchnika Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, patriarchę Cyryla, który - jak napisano w uzasadnieniu - jest jednym ze znaczących zwolenników rosyjskiej napaści na Ukrainę i przedstawia ją jako wojnę ze złem.
- Pokazaliśmy pewne mechanizmy wyjścia z tej sytuacji, trudnej dla wielu. Dzisiaj solidarność i jedność w Radzie Europejskiej zatriumfowała. To bardzo ważna wiadomość dla bezpieczeństwa Polski, Europy, ale to także dobra wiadomość dla Ukrainy - tak poniedziałkowe ustalenia szczytu w Brukseli komentował szef polskiego rządu.
Szef polskiego rządu powiedział, że decyzja o rozszerzeniu sankcji to dowód na skuteczność dyplomacji prowadzonej przez Polskę, Komisję Europejską oraz kilka innych państw. Premier relacjonował, że na Warszawie ciążył obowiązek przekonania do porozumienia państw Grupy Wyszehradzkiej. Najbardziej sceptyczne przez kilka ostatnich tygodni były Węgry. Według szefa rządu zastrzeżenia zgłaszały także Czechy.
- W zależności od dostępności infrastruktury, należy dopuścić pewne drobne różnice, (...) że jakiś kraj wcześniej, a inny odrobinę później, wejdzie w ten pełny reżim sankcyjny - tłumaczył Mateusz Morawiecki.