W Nowym Jorku odbyło się nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ, poświęcone uznaniu przez Rosję niepodległości dwóch separatystycznych tak zwanych republik ludowych na wschodzie Ukrainy.
Ambasador Serhij Kislica powiedział, że Rosja rozsiewa wirusa, który infekuje ONZ i zagraża zasadom systemu międzynarodowego. Przypomniał rozpoczętą przez Rosję wojnę w Gruzji, która doprowadziła do oderwania od tego kraju Abchazji i Osetii Południowej. "Dziś Kreml kopiuje słowo po słowie dekret w sprawie Gruzji z 2008 roku. Słowo po słowie. Kopiuj, wklej, kopiuj, wklej. Nie ma tu nic nowego. Maszyna kopiująca na Kremlu działa bardzo dobrze. Który kraj z członków ONZ będzie następny?" - pytał dyplomata.
Ambasador Ukrainy przy ONZ powiedział, że jego kraj oczekuje od partnerów jasnych i skutecznych kroków wsparcia. Zwrócił uwagę, że kluczowe jest teraz, kto jest prawdziwym przyjacielem i partnerem Ukrainy, a kto próbuje powstrzymywać agresję Rosji "tylko słowami". Serhij Kislica powiedział, że Kreml, poprzez uznanie niepodległości tak zwanych republik donieckiej i ługańskiej próbuje legalizować obecność w nich rosyjskich wojsk. Ambasador mówił, że Ukraina chce pokoju i jej działania są spójne. Podkreślił, że ma prawo do obrony swojego terytorium.
Wniosek o pilne spotkanie nadzwyczajnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ złożyły Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Francja w związku z sytuacją na Ukrainie. O zwołanie spotkania zaapelował też prezydent Ukrainy Włodymir Zełeński.
Stały przedstawiciel Rosji przy ONZ Wasilij Nebienzia deklarował, że Rosja pozostaje otwarta na wysiłki dyplomatyczne w sprawie Ukrainy. Twierdził, że Moskwa musi bronić obszarów znajdujących się pod kontrolą separatystów przed - jak to określił - ukraińską agresją.
Z kolei ambasador Chin przy ONZ Zhang Jun zaapelował do wszystkich stron zaangażowanych w konflikt o opanowanie i unikanie jakichkolwiek działań, które mogą podsycać napięcie. Zapewnił, że Pekin oczekuje rozwiązania obecnego kryzysu na drodze dyplomacji.
Stany Zjednoczone zapowiadają dalsze sankcje po decyzji Władimira Putina o uznaniu niepodległości separatystycznych regionów Ukrainy. Biały Dom sugeruje jednak, że ich zakres będzie uzależniony od kolejnych ruchów Kremla.