- Na Ukrainie nie ma naszych żołnierzy i nie wiem, o jakich żołnierzach on myśli - powiedział cytowany m.in. przez portal bne.eu Andrej Plenković. Premier Chorwacji odniósł się do słów prezydenta, który stwierdził w wywiadzie cytowanym przez portal Rtl.hr, że "obserwuje rozkazy, w których NATO zwiększa swoją obecność, wysyła jakieś okręty rozpoznawcze".
- Nie mamy z tym nic wspólnego i nie będziemy mieć. Chorwacja nie tylko nie wyśle wojsk, ale do czasu eskalacji wycofa się do ostatniego chorwackiego żołnierza - powiedział Zoran Milanović. Dodał, że dla Ukrainy nie powinno być miejsca w NATO. Wydarzenia na ukraińskim Majdanie nazwał "zamachem stanu".
Plenković przeprosił Ukraińców za słowa prezydenta. Stwierdził, że przemawiał jak "rosyjski urzędnik". Dodał, że stanowisko prezydenta nie ma nic wspólnego z polityką rządu, która "polega na deeskalacji napięć i wspieraniu integralności Ukrainy". - To nasze fundamentalne stanowisko - podkreślił.
Na słowa Milanovicia zareagowało MSZ Ukrainy. Do resortu została wezwana ambasadorka Chorwacji Anica Djamić. Przekazano jej, że wypowiedź prezydenta Milanovicia jest kategorycznie niedopuszczalna. Ukraiński resort dyplomacji określił słowa prezydenta Chorwacji dotyczące rewolucji godności, jako obraźliwe, a wypowiedź o członkostwie w NATO, jako głęboko rozczarowujące. Jak czytamy w komunikacie, wypowiedzi te są powtórzeniem rosyjskiej propagandy i nie są zbieżne z oficjalną pozycją Chorwacji, która wspiera niepodległość, oraz integralność terytorialną Ukrainy. MSZ Ukrainy domaga się publicznego sprostowania wypowiedzi chorwackiego prezydenta.
---
Siema! Gazeta.pl kolejny już raz gra #JedenDzieńDłużej dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Każde dodatkowe wsparcie dla tej akcji jest bezcenne. Licytujcie i kwestujcie razem z nami.