We wtorek kazachska policja użyła granatów hukowych i gazu łzawiącego przeciwko protestującym, którzy próbowali wedrzeć się do siedziby burmistrza w Ałmatach. Korespondent agencji Reutera słyszał serię eksplozji w pobliżu głównego placu miasta, na którym znajduje się biuro burmistrza.
W Ałmatach - według wstępnych danych - zatrzymano ponad 200 osób. Zamknięto główny plac i przyległe ulice. Media informują o "walkach ulicznych".
W mieście Aktobe w północno-zachodniej części kraju kierowcy samochodów napędzanych skroplonym gazem przedarli się przez policyjny kordon i dostali się do budynku lokalnej administracji. Protestujący domagali się obniżenia cen gazu ze 120 do 50 tenge oraz odejścia z życia publicznego byłego prezydenta Nursułtana Nazarbajewa.
Wieczorem władze Kazachstanu zaczęły blokować internet i łączność komórkową. Internauci informują o problemach w funkcjonowaniu mediów społecznościowych, w tym Telegramu i Facebooka.
Przeczytaj więcej podobnych informacji na stronie głównej Gazeta.pl
Prezydent Kasym- Żomart Tokajew w wystąpieniu telewizyjnym zapewnił, że "władza w państwie nie padanie". Wezwał obywateli, a przede wszystkim młodzież, do tego, by "nie ulegali prowokacjom wewnętrznym i zewnętrznym, euforii wiecowania i przyzwolenia na wszystko".
Tokajew oświadczył też, że padające na wiecach wezwania do atakowania siedzib instytucji państwowych i wojskowych, "to przestępstwo, za którym może pójść kara".