W sobotę (25 maja) TVN24 opublikował treść dwóch nagrań ze spotkań, w których uczestniczyli Tomasz Mraz i Marcin Romanowski oraz była dyrektorka Departamentu Funduszu Sprawiedliwości Urszula D. i jej zastępczyni Karolina K. Zarejestrowane rozmowy odbyły się w lutym i marcu tego roku, w okresie, w którym prokuratura badała już nieprawidłowości wokół funduszu.
Podczas pierwszej rozmowy osoby zaangażowane w rozmowę odpowiadają między innymi na pytania, które, jak przypuszczają, mogłaby zadać potencjalna komisja śledcza ds. funduszu. W trakcie drugiego spotkania Romanowski - były wiceminister sprawiedliwości, przygotowuje się natomiast do przesłuchania przed Najwyższą Izbą Kontroli. Podczas obydwu zarejestrowanych nagrań ze strony współpracowników padają instrukcje i zalecenia dotyczące odpowiedzi na trudne pytania.
- Chodzi o to też, żeby wrzucać trudne pytania i przygotowywać na nie odpowiedzi, żeby zrobić ten manual taki - mówi Romanowski na jednym z zarejestrowanych nagrań. - Myślmy z tej perspektywy: jakich słów powinienem był użyć na komisji, żeby to nie wyszło, że tutaj ktoś naciskał. Chodzi o sformułowanie językowe z perspektywy PR-owej - zaznacza również. - Już teraz mówię bardziej PR-owo, czy na potrzeby komisji śledczej, bo komisja śledcza, to tak naprawdę jest PR, nie - mówi dalej.
Były wiceminister sprawiedliwości wskazuje między innymi, że na wyobrażonej komisji śledczej mogłoby paść pytanie o chrystianofobię. Chodzi mu o konkursy w ramach Funduszu Sprawiedliwości, mające przeciwdziałać przestępczości na tle wyznania. - Po pierwsze trzeba im powiedzieć, że sama chrystianofobia to są trzy czy cztery projekty, tak, to w relacji do setek projektów realizowanych. Polonofobia tak samo. Medialne... Dlaczego medialne? Bo widzieliśmy, że dużo środków idzie na media tradycyjne i chcieliśmy zaangażować również media lokalne w promocję funduszu - szuka odpowiedzi Romanowski.
W dalszej części rozmowy Tomasz Mraz podsuwa między innymi pytania dotyczące umów z mikromediami w okresie kampanii wyborczej oraz umów na blisko dwa miliony złotych zawieranych podczas kampanii na prezydenta Rzeszowa. Podczas tej ostatniej, odbywającej się w 2021 roku, kandydatem w wyborach był Marcin Warchoł, polityk Suwerennej Polski (wówczas Solidarnej Polski) pełniący w tym czasie jednocześnie funkcję wiceministra sprawiedliwości. Pieniądze z funduszu przeznaczane były wówczas na rzecz rzeszowskich szpitali oraz jednostek OSP.
Największym przedmiotem obaw Romanowskiego jest kwestia "jedenastek" - dotacji przyznawanych na podstawie paragrafu 11 rozporządzenia ministra sprawiedliwości z 2017 roku w sprawie Funduszu Sprawiedliwości, który w uzasadnionych przypadkach pozwalał zawierać umowy na zadania nieobjęte programem lub naborem wniosków w ramach Funduszu Sprawiedliwości. Faktycznie pozwalał on, by pieniądze przyznawane były uznaniowo między innymi jednostkom Ochotniczych Straży Pożarnych i szpitali. Politycy Suwerennej Polski często posługiwali się tymi dotacjami w czasie lokalnych kampanii wyborczych.
- Dla mnie najtrudniejszą rzeczą, jeśli chodzi o OSP, bo to, że - przecież nikomu nie odmówiliśmy, ci dostali, ci - zabrakło środków, więc nie dostali, więc na przyszły rok. Ale pytanie jest, dlaczego jeden złożył w lutym i nie było rozpatrywane, a na koniec grudnia się okazało, że zabrakło pieniędzy, a dlaczego drugi złożył w czerwcu, a trzy dni później już dostał pieniądze. Na to nie potrafię znaleźć odpowiedzi - zastanawia się na nagraniu Romanowski. Urszula D. proponuje, by wyjaśnić tego typu sytuacje błędem ludzkim.
Mraz wymyśla również pytanie o dotowaną z Funduszu Sprawiedliwości organizację Fidei Defensor, w której zasiadały żony Dariusza Mateckiego i Mateusza Wagemanna - polityków Suwerennej Polski. - Fakt jest taki, że ja chyba z Wagemannem i z Mateckim się spotkałem później (...) Po prostu kazałem się wyspowiadać z wszystkiego. Tylko pytanie czy... oczywiście, nie mogę powiedzieć, że coś takiego miało miejsce - wspomina Romanowski. - Ja dokładnie pamiętam cytat: że w fundacji ma nie być żadnych żon, kochanek, ani dziewczyn - dodaje Mraz. - To takich rzeczy, to nie pamiętamy, bo wiesz… Najlepiej nie pamiętać - odpowiada mu były wiceminister.