Sprawa sięga sierpnia 2023 roku, kiedy na łamach "Gazety Myszkowskiej" ukazał się artykuł Jarosława Mazanka. Dziennikarz napisał, że "partia faszystowska zwarła szeregi i grupa radnych PiS złożyła wniosek o sesję nadzwyczajną". W odpowiedzi ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego skierowało sprawę do sądu.
Sąd Okręgowy w Warszawie 1 lutego oddalił powództwo PiS w procesie o ochronę dóbr osobistych. Według doniesień "Gazety Myszkowskiej" w uzasadnieniu oceniono, że nazwanie PiS partią faszystowską mieści się w granicach swobody wypowiedzi, a dziennikarz realizował konstytucyjną zasadę wolności słowa. Sędzia Dorota Gozalbo-Gągolewicz stwierdziła, że reputacja PiS jest dobrem chronionym, ale w tej sytuacji nie doszło do naruszenia dóbr osobistych, ponieważ faszyzm jest jednym z kierunków politycznych.
Profesor Maciej Górecki wyjaśnił podczas procesu, że określenie partii Jarosława Kaczyńskiego mianem faszystowskiego odnajduje swoje potwierdzenie w działalności i w ideologii PiS. Politolog wskazał na takie elementy charakterystyczne dla partii jak: nacjonalizm, dążenie do programowania społeczeństwa według swojego wzorca, dążenie do czystek (np. w wymiarze sprawiedliwości) i dążenie do zmiany systemu politycznego w Polsce, nazywane tworzeniem IV RP.
Pełnomocnik PiS miał natomiast twierdzić, że PiS został określony również nazistowskim. - Chciał zrównania tych dwóch pojęć, tłumacząc, że dla przeciętnego odbiorcy to "to samo" - powiedział Jarosław Mazanek. Sędzia zaznaczyła, że nie można utożsamiać faszyzmu z nazizmem. - Nawet przeciętny odbiorca jest w stanie rozróżnić te dwa pojęcia - oceniła Dorota Gozalbo-Gągolewicz.
Jarosław Mazanek wyraził zadowolenie z decyzji sądu. - Wyrok jest oczywiście nieprawomocny, ale jego istota sprowadza się do stwierdzenia, że mamy prawo uważać PiS za partię faszystowską, o tym mówić, toczyć spory słowne - powiedział. Dziennikarz zapewnił, że nigdy nie chodziło mu o dokuczanie PiS. - Chodziło o ostrzeganie przed zagrożeniem, jakim w mojej ocenie jest prawdziwa twarz PiS. Uważam, że partii PiS w tym procesie chodziło o nałożenie knebla na media - powiedział. PiS ma zapłacić koszty procesu wynoszące 737 złotych.