Beata Szydło była gościem Bogdana Rymanowskiego w "Jeden na Jeden" w TVN24. Padło pytanie o zmiany w PKN Orlen: nową dyrektor biura prasowego spółki Ewę Bugałę, która dotychczas pracowała w TVP, oraz o odwołanego prezesa spółki, Wojciecha Jasińskiego.
Bogdan Rymanowski przeczytał pytanie od widza:
To ile milionów dostanie pan Jasiński za odejście z Orlenu? To kolega pana prezesa. A teraz ta młoda dziewczyna, co z TVP idzie do Orlenu. Ale się bawicie! A tyle było, że "przez osiem ostatnich lat"… Serio myślicie, że ludzie tego nie widzą?" – cytował Rymanowski.
Beata Szydło zamiast odpowiedzieć na pytanie, zaczęła zachwalać wyniki finansowe za kadencji Wojciecha Jasińskiego. - Wyniki Orlenu pod kierownictwem pana Wojciecha Jasińskiego są imponujące. Pan Jasiński wraz z całym zarządem udowodnił, że dobre zarządzanie spółką przynosi dobre efekty – mówiła Beata Szydło.
Bogdan Rymanowski zapytał więc, dlaczego - skoro wyniki są tak imponujące - dochodzi do zmiany. – To decyzja właściciela. Taki decyzje nie są niczym dziwnym – zapewniała była premier. Gdy Rymanowski dopytywał, dlaczego musi dochodzić do wielkiej odprawy, Beata Szydło dalej przekonywała, że są to decyzje właścicielskie.
Rymanowski drążył dalej. - Straciła pani wpływy w rządzie, ale nie w spółkach Skarbu Państwa, bo nowym szefem Orlenu został pani dobry znajomy, pan Daniel Obajtek - stwierdził Rymanowski. Beata Szydło odpowiedziała, że "równie dobrym znajomym był Wojciech Jasiński" i stwierdziła, że "wysoko ocenia kompetencje" jednego i drugiego.
Co była premier sądzi o Ewie Bugale? Rymanowski wspomniał przypadek Igora Ostachowicza, który po tym jak Donald Tusk przestał być premierem, trafił do PKN Orlen. Po dwóch dniach musiał odejść z powodu krytyki. Zdaniem Beaty Szydło, Ewa Bugała jest jednak odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu.
- Pani Ewa Bugała jest dziennikarką, więc to jak najbardziej mieści się w jej kompetencjach - broniła Bugały Szydło. Rymanowski punktował dalej. Powiedział, że o Bugale mówi się "Misiewicz w spódnicy" i że będzie zarabiała nawet ćwierć miliona złotych rocznie. Beata Szydło zarzuciła winę na polityków opozycji, którzy "zawsze mają wątpliwości do decyzji rządzących", po czym znowu stwierdziła, że "sytuacja finansowa spółek Skarbu Państwa jest doskonała".
- Jeszcze dwa miesiące temu to pani wydawała polecenia. To dyskomfort? - zapytał Bogdan Rymanowski.
- To zaszczyt, że mogę pracować w rządzie Mateusza Morawieckiego. Jesteśmy w tej samej drużynie, mamy wspólne cele - stwierdziła Beata Szydło. I dodała, że nie ma żalu do Jarosława Kaczyńskiego.
- Ważne są zmiany strukturalne i systemowe, nie kadrowe. To, że mogę pracować z Mateuszem Morawieckim, to duży zaszczyt. (…) Gdybym miała żal, to nie pracowałabym dalej w rządzie - podkreśliła Szydło. - To była decyzja polityczna, w pełni świadomie ją przyjęłam. (…) Była podyktowana określoną sytuacją polityczną. Nastąpiła, a teraz idziemy teraz do przodu - powiedziała.
Gdy Rymanowski powiedział, że Morawiecki wyprzedził ją w sondażach, Beata Szydło też twierdziła, że nie robi to na niej wrażenia.
- Z całego serca trzymam kciuki, by jego popularność wzrastała - powiedziała Beata Szydło.
Beata Szydło zabrała też głos ws. ustawy o IPN. Wspomniała, że przepisy były długo procedowane. Na pytanie, czy uchwalenie ich przez Sejm było niefortunne na dzień przed rocznicą wyzwolenia obozu, była premier zrzuciła winę na Annę Azari.
- Niefortunna była wypowiedź ambasador Izraela, to ona spowodowała wiele napięć - powiedziała Szydło. Była premier próbowała zapewniać, że wcale nie ma i nie będzie nacisków na TK.
- Nie ma nacisków na Trybunał Konstytucyjny. (…) To musi być decyzja precyzyjna, która rozwieje wszelkie wątpliwości - powiedziała Beata Szydło w kontekście ustawy o IPN, którą prezydent skierował do TK.
Czy będzie pani jedynką z Małopolski? - zapytał o wybory do europarlamentu Rymanowski. Beata Szydło nie odpowiedziała wprost. Powiedziała, że na razie ma zadanie w rządzie i na tym się skupia. Dodała, że decyzje kadrowe co do wyborów zapadną w najbliższym czasie.
Beata Szydło stwierdziła, że nie ma pretensji do Ryszarda Czarneckiego. Nie chciała oceniać jego wypowiedzi, bo - jak powiedziała - "była to jego decyzja". Szydło była za to oburzona, że polscy europarlamentarzyści po raz kolejny zostali źle potraktowani. I dla porównania wspomniała słowa Guya Verhofstadta, który po marszu narodowców powiedział w PE, że "ulicami Warszawy przeszły tysiące faszystów".
Była premier nie zniknęła ze sceny politycznej. Jak sama mówi, przed nią nowe wyzwania. Jeździ po Polsce, spotyka się z wyborcami i nadal jest aktywna medialnie. Podczas gali „Gazety Polskiej” Beatę Szydło przywitano oklaskami na stojąco.
Ostatnio głośnym echem obił się artykuł Renaty Grochal z „Newsweeka”, która pojechała w rodzinne strony byłej premier. „Ci, którzy przebywają z nią na co dzień, twierdzą, że jest przybita i rozgoryczona. Nie pogodziła się z tym, że przestała być premierem” - stwierdziła autorka. Dodała, że mąż byłej premier poszczuł ją psem. Beata Szydło podjęła z dziennikarką dyskusję na Twitterze.
Pani Redaktor Szanowna, dziękuję za troskę o mnie i moją rodzinę. To doprawdy wzruszające. To, co Pani pisze pozostawiam bez komentarza, bo na komentarz nie zasługuje. Pozdrawiam i życzę dobrej niedzieli. A nasz pies swobodnie biega sobie po naszym podwórku, bo kochamy zwierzęta
- odcięła się była premier. W środę w Polskim Radiu Beata Szydło zapewniała, że zamierza wspierać premiera Mateusza Morawieckiego, bo konieczna jest kontynuacja programu społecznego PiS.
Dlatego będę dalej pracować w rządzie i wspierać premiera Morawieckiego, który ma naprawdę trudną sytuację ze względu na otoczenie Polski
- powiedziała była premier.