W środę Sejm zajął się projektem ustawy o wydłużeniu kadencji samorządów do 30 kwietnia 2024 roku. - Artykuł 228 Konstytucji jasno wskazuje, że jest jeden przypadek, kiedy jest możliwość wydłużenia kadencji parlamentu, prezydenta i samorządów. Jest to, gdy wprowadza się któryś ze stanów nadzwyczajnych. Czy mamy któryś ze stanów nadzwyczajnych? Nie, nie mamy - podkreśliła Monika Rosa. - Jeśli państwo chcecie wydłużyć kadencję, jest proste rozwiązanie: zmienić konstytucję. Mają państwo większość w Sejmie, my państwu pomożemy. Tylko dla dobra narodu (jest - red.) skrócenie kadencji tego parlamentu. Jeśli państwo nie chcą skracać kadencji, zakładam, że ze strachu, to najlepszym wyjściem byłoby po prostu przeprowadzić wybory w terminie konstytucyjnym - podkreśliła posłanka Koalicji Obywatelskiej.
- Te osiem, sześć tygodni, które będą pomiędzy poszczególnymi wyborami - przy najwcześniejszych wyborach parlamentarnych i najpóźniejszych samorządowych - w zupełności PKW wystarczy do tego, aby te wybory przygotować. Dlatego jest jedno rozwiązanie dlaczego ta ustawa: państwo się po prostu boicie. Przegrana spowoduje, że część z was trafi do więzień, że będą postępowania, to, że państwo... - mówiła Monika Rosa, kiedy wicemarszałek Sejmu wyłączył jej mikrofon. - Dobrze, dobrze, dobrze, proszę pani. Wiem, że strach ma wielkie oczy i się strasznie boicie wyborów, ale spokojnie, one się odbędą w terminie przez nas ustalonym i je wygramy - powiedział polityk Prawa i Sprawiedliwości.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
Głos w sejmowej dyskusji zabrała również Katarzyna Lubnauer. Polityczka KO przypomniała jedno z głosowań. - Okazało się, że coś PiS-owi nie poszło, podeszła jedna z posłanek i powiedziała: "musimy powtórzyć głosowanie, bo przegrywamy". Ja mam wrażenie, że to przesunięcie wyborów samorządowych to jest dokładnie taka sama sytuacja. To sytuacja, w której PiS wiedząc, że będzie miał tysiąc Rud Śląskich, Rzeszowów i innych przegranych wyborów w dużych miastach, postanowił, że trzeba przesunąć wybory samorządowe, bo mogą wpłynąć na wybory parlamentarne i na odbiór przegranej PiS - zaznaczyła posłanka.
- Dla mnie jest dość oczywiste, że po to są terminy wyborów, po to są kadencje, żeby było wiadomo, kiedy są jakie wybory. A poza tym, kiedy były przesuwane - przypomnę wszystkim, że termin wyborów samorządowych został przełożony, bo została wydłużona kadencja - to nie wiem, czy ktoś ma takie duże problemy z tym, żeby dodać raz pięć, raz cztery i stwierdzić, że się pokryje. Od razu było wiadomo, że macie złe intencje - dodała.
Joanna Senyszyn z Polskiej Partii Socjalistycznej również podkreśliła, że "PiS panicznie boi się wyborów zarówno do Sejmu, jak i samorządowych". - I trudno się dziwić. No po takich rządach musi się bać zarówno wyników wyborów, jak i tego, co zrobi opozycja, kiedy te wybory wygra, tego, że się z nimi wreszcie rozliczy - powiedziała. - Jak zamierzacie dbać o uczciwe liczenie głosów? Ostatnio poseł Kaczyński stwierdził, że boi się, że będą nieuczciwie liczone. Stare polskie przysłowie mówi, a wy tak polskość ponoć cenicie, że to złodziej najgłośniej krzyczy: "łapać złodzieja". A więc jakie wy macie doświadczenia z fałszowaniem głosów, że tak się boicie, że one będą źle liczone? - zapytała.
- Przecież teraz, skoro zmieniacie również Kodeks wyborczy, to moglibyście wprowadzić jakieś rozwiązania, ale będziecie to znowu robić na łapu-capu i nie wiadomo kiedy - zakończyła Joanna Senyszyn.