W czwartek o godz. 11:00 odbyła się licytacja respiratorów zakupionych przez polski rząd, które nigdy nie zostały wykorzystane. Trwała ona kilkadziesiąt sekund, bowiem nikt nie wpłacił wymaganego wadium. W tej sprawie posłowie Koalicji Obywatelskiej zorganizowali konferencję prasową.
- W składnicy rządowej Agencji Rezerw Strategiczny odbyła się licytacja 46 respiratorów, które zostały zajęte na początku roku i skonfiskowane przez komornika. Chodzi o respiratory, który miały być dostarczone do Ministerstwa Zdrowia, a zostały ukryte. Również dzięki naszym działaniom zostały odnalezione pod Warszawą - powiedział Michał Szczerba. - Efekt licytacji: nikt nie był zainteresowany respiratorami od handlarza bronią, nikt nie wpłacił wadium, nikt też nie oglądał sprzętu - dodał.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
Jak podkreślił poseł KO, respiratory te zostały wycenione przez biegłego sądowego. - 14 kwietnia 2020 współpracownicy Mateusza Morawieckiego kupowali ten sprzęt za 44 700 euro, czyli - według dzisiejszego kursu - 210 tys. złotych. Dzisiaj ten sprzęt był wystawiony za 23 137 złotych. Kolejna licytacja, ponieważ ta dzisiaj się nie udała, sprzęt ten będzie wystawiony za kwotę 17 353 złotych - wyjaśnił Michał Szczerba, zaznaczając, że "to pokazuje skalę tego przekrętu". - Sprzęt, którego wartość jest dziesięciokrotnie niższa niż kwota, za którą respiratory kupował duet Szumowski-Cieszyński - dodał.
- Proszę państwa, od samego początku nie chodziło o respiratory i zdrowie ludzi. Chodziło o wielkie pieniądze wyprowadzone ze Skarbu Państwa. Był to ordynarny przekręt. Chcę powiedzieć, że te respiratory symbolizują rządy PiS-u - uwikłane w przekręty, potwornie drogie i do dziś bezkarne - powiedział z kolei Dariusz Joński. - Od ostatnich 30 miesięcy, od kiedy handlarz bronią dostał 160 mln na konto, kiedy było wiadomo, że tych respiratorów nie dostarczy, nikt nie ma postawionych zarzutów. Politycy, którzy podpisywali te umowy, awansowali politycznie bądź zawodowo, nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności, a do dziś nie wróciło 51 mln złotych - podkreślił.
Dariusz Joński zaznaczył, że w nowej kadencji Sejmu powinna powstać komisja śledcza, a jednym z pierwszych świadków powinien być Jarosław Kaczyński. - On wie, wiedział i tuszował tę sprawę - dodał.
Podczas konferencji prasowej posłowie Koalicji Obywatelskiej mówili także o swoich nowych ustaleniach ws. afery respiratorowej. - Afera respiratorowa to udział grupy przestępczej w zamówieniach z ludźmi premiera Morawieckiego. To jest oczywiste i potwierdzone w tzw. mailach Dworczyka. Mateusz Morawiecki wtedy, kiedy jest mowa o Andrzeju I., handlarzu bronią, nie pyta, kto to jest, skąd ten człowiek się pojawił, dlaczego akurat z nim te interesy są realizowane. On po prostu wydaje polecenia: brać - powiedział Michał Szczerba.
- A później co robi? To jest nowa informacja, którą pozyskaliśmy. Później premier sprawdza, czy przelewy na konto handlarza bronią są wykonywane terminowo. To jest niebywała historia, to jest niebywały wątek, który obecnie analizujemy - podkreślił.
W 2020 roku Ministerstwo Zdrowia podpisało umowę na zakup ok. 1,2 tys. respiratorów od firmy należącej do Andrzeja I., zamieszanego w przeszłości w handel bronią. Kontrakt opiewał łącznie na ponad 200 mln zł, biznesmenowi przelano ok. 160 mln zł.
Firma ostatecznie nie wywiązała się z umowy. Dostarczyła finalnie jedynie 200 urządzeń, które nie miały jednak kompletnej dokumentacji, zostały też dostarczone niezgodnie z harmonogramem oraz, jak wskazywali posłowie KO, były niesprawne. Ministerstwo zrezygnowało ze współpracy, biznesmen zwrócił jedynie część zaliczki. W związku z roszczeniami w lutym komornik zajął ponad 400 respiratorów na lotnisku Okęcie. Na początku roku zajęto 46 respiratorów w magazynie pod Warszawą, które należały do firmy Andrzeja I., a które biznesmen chciał, według ustaleń parlamentarzystów, sprzedać.
Andrzej I. miał usłyszeć zarzuty oszustwa na szkodę Ministerstwa Zdrowia pod koniec 2021 roku. Śledczy nie zdążyli ich jednak przedstawić, ponieważ mężczyzna wyjechał z kraju.
W czerwcu tego roku w Albanii pojawiły się doniesienia o znalezieniu ciała Andrzeja I. Mężczyzna miał umrzeć na zawał serca w wynajmowanym przez siebie mieszkaniu w Tiranie, gdzie mieszkał od pół roku. Ciała nie zidentyfikowały żadne polskie służby - ani policja, ani prokuratura, które dowiedziały się o śmierci biznesmena 13 lipca - dziewięć dni po skremowaniu ciała. Zwłoki zostały spopielone w krematorium w Łodzi.