Kilka dni temu Krzysztof Saczka, pełniący obowiązki głównego inspektora sanitarnego, przesłał do Naczelnej Izby Lekarskiej pismo oskarżające dr. Pawła Grzesiowskiego o oczernianie instytucji państwowych.
Z ustaleń "Gazety Wyborczej" wynika, że Grzesiowskiemu zarzuca się m.in. promowanie rozwiązań walki z epidemią COVID-19, które nie są potwierdzone naukowo, szerzenie nieprawdziwych informacji na temat koronawirusa oraz oczernianie GIS i sanepidu.
Profesor Wojciech Maksymowicz, poseł Porozumienia, lekarz oraz były minister zdrowia w rozmowie w "Kropce nad i", odniósł się m.in. do sprawy dr. Grzesiowskiego. - Nie mogłem uwierzyć, że tak jest - powiedział profesor Monice Olejnik.
- Ja powiedziałem wtedy [po otrzymaniu potwierdzenia od dr. Grzesiowskiego - przyp. red.]: to jest skandal i ja się z tego nie wycofuję. To jest skandal do sześcianu - powiedział Maksymowicz. - Kompromitacja, no kompromitacja - dodał.
Profesor Maksymowicz uznał, że Saczka pełni w GIS rolę wyłącznie "narzędziową". - Ale jest złym narzędziem. Pan inżynier od zarządzania systemami informatycznymi jest złym narzędziem w miejscu, gdzie powinien być lekarz ze specjalnością zdrowie publiczne - ocenił.
Kto powinien pełnić rolę głównego inspektora? Profesor wskazuje, że nie wystarczy jedynie doświadczenie w zdrowiu publicznym - w ustawie znajdują się zapisy, informujące o tym, kto może objąć tę funkcję. W opinii Maksymowicza nawet on, będący z zawodu neurochirurgiem, a wcześniej pracownikiem Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, nie mógłby zostać głównym inspektorem sanitarnym.
- Ileż p.o. ma być w sytuacji takich prawdziwych zdarzeń? To jest chore, bo widzimy efekty tego - powiedział profesor. - Są epidemiolodzy, którzy się na tym znają i powinni tym zarządzać - dodał.