Zakażenie koronawirusem wśród norek wykryto na fermie pod Kartuzami. Minister rolnictwa Grzegorz Puda poinformował wtedy, że istnieje ryzyko, że zwierzęta takie jak norki czy fretki na innych fermach także są zakażone patogenem, a to może wiązać się z koniecznością likwidacji tych hodowli. Posłowie Konfederacji we wtorek interweniowali w Ministerstwie Rolnictwa. Robert Winnicki uważa, że jest to forma "cichego" wprowadzenia "piątki dla zwierząt". Działania polityków Konfederacji skrytykował minister rolnictwa.
- Wielu polityków próbuje zbić kapitał polityczny na "piątce dla zwierząt". Tak samo jest z Konfederacją, która straszy rolników nieprawdziwymi informacjami. Wiemy, że wirus ten w norkach może mutować. Zdrowie ludzkie jest najważniejsze, a doświadczenia duńskie i holenderskie wykazały, z jakim ogromnym zagrożeniem mamy do czynienia. Tu nie ma mowy o dobrostanie czy ekonomii, bo przecież chodzi o życie ludzi - powiedział w Polskim Radiu 24.
Grzegorz Puda podkreślił, że decyzja o likwidacji fermy, na której stwierdzono zakażenie koronawirusem wśród norek nie była łatwa, jednak wymaga tego sytuacja epidemiologiczna. - Trzeba zapytać, czy Konfederacja weźmie odpowiedzialność za śmierć ludzi i rozwój pandemii w przypadku, kiedy zignorujemy groźbę zakażeń od norek - dodał minister rolnictwa.
- Taki cynizm polityków Konfederacji jest porażający. I pomyśleć, że do niedawna, tak naprawdę to oni krzyczeli, atakując "piątkę dla zwierząt", że nie można przedkładać zwierząt wyżej ludzi. A tu proszę, teraz sami zwierzęta uznają za ważniejsze od człowieka" - stwierdził Puda.
Według Konfederacji, zgoda wydana przez ministerstwo na wybicie jednej hodowli norki amerykańskiej zablokowała inne metody działania Inspekcji Weterynaryjnej. Posłowie zarzucali, że inspekcja nie mogła skierować zwierząt na kwarantannę, a także nie zaproponowano wyceny zabitych zwierząt, co utrudni przedsiębiorcom dochodzenie odszkodowania przed sądem.
"Piątka dla zwierząt" była głośnym pomysłem Prawa i Sprawiedliwości, któremu patronował sam Jarosław Kaczyński. We wrześniu 2020 roku Sejm uchwalił nowelizację ustawy o ochronie zwierząt, co wywołało konflikt w Zjednoczonej Prawicy. Projektowi sprzeciwili się posłowie Solidarnej Polski, a politycy Porozumienia w większości wstrzymali się od głosu.
Zmiana ustawy doprowadziła do rekonstrukcji rządu i podpisania nowej umowy koalicyjnej. W międzyczasie projekt trafił do Senatu, który wprowadził szereg poprawek - wykreślono między innymi ograniczenie dotyczące uboju rytualnego oraz wydłużono możliwość prowadzenia hodowli zwierząt na futra do 2023 roku. Od tego momentu Sejm nie zajął się poprawkami.
Sam minister rolnictwa przyznał, że nie wie, jakie będą dalsze losy "piątki dla zwierząt". - Ja sam nie wiem, jakie będą jej dalsze losy. MSWIA tworzy ustawę regulującą kwestię emerytur dla zwierząt w służbach mundurowych, kwestia uboju rytualnego staje się dyrektywą unijną, w związku z tym, że toczą się rozmowy nad rozszerzeniem definicji dobrostanu, do którego będzie się zaliczać również sposób uboju - mówił Grzegorz Puda.