- Byliśmy ostatnio w Kenii, a w sumie odbyliśmy już około 60 podróży zagranicznych! Nasze plany podróżnicze to teraz Chiny. Jedziemy tam. Jest tanio, bo nikt tam teraz nie kursuje z uwagi na koronawirusa a my tam pojedziemy - powiedział w rozmowie z "Super Expressem" Robert Biedroń, europoseł i kandydat na prezydenta. - Nie boimy się, choć trzeba oczywiście uważać, choć jak się zna świat, to on jest jedną małą wioską. Trzymajcie za nas kciuki - dodał.
Słowa Biedronia zadziwiły wielu komentatorów i polityków. Ci, którzy zinterpretowali ją jako zapowiedź urlopu w trakcie kampanii, dość ostro Biedronia krytykowali. W końcu sam europoseł odniósł się do "podróży do Chin" na Twitterze. "W najbliższych dniach odwiedzimy Pabianice, Sieradz, Chełm, a potem dziesiątki innych polskich miast i wsi. Nigdzie indziej się nie wybieramy. A jedyne Chiny, które możemy w najbliższym czasie odwiedzić znajdują się tu" - napisał.
O sprawę zapytaliśmy posła Tomasza Trelę, szefa sztabu Biedronia. - Jeżeli pan Robert Biedroń ma plany wyjazdu do Chin, to on może się odbyć za kilka, kilkanaście miesięcy, natomiast absolutnie nikt nie potwierdza i nie potwierdzi, że w trakcie kampanii wyborczej czy tuż po kampanii wyborczej pan Robert Biedroń planuje taki wyjazd - powiedział. - Mamy zaplanowany kalendarz do ciszy wyborczej przed I turą. Dzisiaj jesteśmy w Pabianicach, zaraz jedziemy do Zduńskiej Woli, zaraz jest Sieradz i tak każdego dnia - stwierdził.
Jak dodał, błędna jest interpretacja, jakoby Biedroń w trakcie kampanii wybierał się na urlop. Dodał, że dyskusja, w której Biedroń powiedział o wyjeździe do Chin dotyczyła jego prywatnych planów. - Wiem że część polityków i opinii publicznej próbowała przekuć to w to, że pan Robert Biedroń w trakcie kampanii jedzie na urlop, na wakacje, absolutnie to nie ma miejsca. Obecnie nie ma takich planów i takiego pomysłu nigdy nie było. Każdego dnia jesteśmy na trasie w Polsce, przekonujemy do głosowania na Roberta Biedronia 10 maja - powiedział.