Rano na pierwszej stronie - obchodzącego piąte urodziny - "Faktu" premier Donald Tusk gratulował gazecie "rzetelności i wiernych czytelników". - W waszym dzienniku można znaleźć nie tylko sensację, na co wskazywałby typ gazety, ale także poważny i obiektywny komentarz do spraw bieżących - napisał szef rządu. Wygląda na to, że "Fakt" postanowił iść za ciosem i zasłużyć na tak wysoką ocenę Donalda Tuska.
Po 17.00 Ministerstwo Spraw Zagranicznych wydało komunikat, w którym przyznało się, że "osoba podająca się za pracownika biura poselskiego posła Radosława Sikorskiego zadzwoniła do Działu Transportu Zarządu Obsługi MSZ, prosząc o udzielenie pomocy żonie ministra, której rzekomo zepsuł się samochód".
- To była grubymi nićmi szyta prowokacja - mówi Gazeta.pl rzecznik MSZ Piotr Paszkowski. Przyznaje, że ma żal do dyspozytora, że nie zweryfikował tego zgłoszenia. Pracownik MSZ, w odpowiedzi na prośbę rzekomej żony ministra, bez weryfikowania jej tożsamości , wysłał po nią służbowy samochód. Na miejscu miała czekać kobieta - najprawdopodobniej dziennikarka tabloidu. Wówczas kierowca miał się zorientować, że padł ofiara prowokacji.
- Ponieważ samochód wysłano bez należnej weryfikacji dyspozycji, osobie odpowiedzialnej udzielono pouczenia. Osoba ta pokryje także koszty, wysokości ok. 120 PLN, nieuzasadnionego wyjazdu samochodu - napisało w oświadczeniu MSZ.