Gauden ogłosił swoją decyzję w środę podczas kolegium redakcyjnego. Na stanowisku ma zostać jeszcze przez dwa tygodnie.
Naczelny "Rz" powiedział nam, że odchodzi "po ustaleniach między nim a Orklą", norweskim koncernem, który ma 51 proc. w Presspublice - spółce wydającej dziennik. Gauden nie chciał powiedzieć, czy został do odejścia zmuszony. Zostaje na stanowisku prezesa Presspubliki.
Pomysł zmiany na stanowisku naczelnego "Rzeczpospolitej" wyszedł od Orkli i zyskał błyskawiczną akceptację państwowego udziałowca. Nowego kandydata szukali Norwegowie podobno od stycznia. Mieli własne kandydatury, ale dodatkowo zatrudnili również firmę doradztwa personalnego, która szukała samodzielnie.
Kłopoty Grzegorza Gaudena zaczęły się, gdy w 2005 r. zwolnił z pracy publicystę Bronisława Wildsteina, który wyniósł z IPN listę nazwisk funkcjonariuszy, współpracowników i kandydatów na tajnych współpracowników SB. Gauden zarzucił Wildsteinowi, że nie powiadomił redakcji o swoich zamiarach, wyszedł poza rolę dziennikarza, zachował się jak polityk. Większość szefów "Rzeczpospolitej" była za zwolnieniem Wildsteina.
Jednak grupa dziennikarzy na znak protestu opuściła redakcję. Wśród nich Paweł Lisicki, wtedy wicenaczelny, dziś wymieniany jako kandydat na następcę Gaudena.
Pytany, czy zostanie naczelnym "Rz", Lisicki mówi: - Dopóki sprawa nie zostanie sfinalizowana, nie będę niczego komentował. Ten 40-letni absolwent prawa, autor trzech zbiorów esejów filozoficznych, publicysta "Frondy" i "ZNAK-u", do niedawna pracował jako szef zamkniętego właśnie projektu nowego dziennika, który chciał uruchomić właściciel "Życia Warszawy" Michał Sołowow.
Lisicki opublikował ostatnio dwa artykuły w "Gazecie". W "Wojnie PiS bez ofiar" wyjaśnia, dlaczego wywoływane przez PiS konflikty nie zagrażają demokracji. W "Tyranii antyprawicowej histerii" twierdzi, że krytyka pod adresem PiS wynika z "histerii intelektualnych elit".
Jako zastępca Lisickiego wymieniany jest Igor Janke - również odszedł z "Rz" jakiś czas po zwolnieniu Wildsteina.
Kilku dziennikarzy "Rzeczpospolitej", którzy prosili nas o anonimowość, twierdzi, że za decyzją Orkli o zmianie naczelnego stoi rząd. Skarb państwa ma w Presspublice 49 proc. udziałów. Decyzja o wyborze naczelnego musi mieć zgodę obu właścicieli.
Orkla od lat próbuje wykupić udziały skarbu państwa, z żadnym rządem się to nie udało.
Wiele osób w redakcji boi się teraz o niezależność dziennika. - Dopiekliśmy rządowi, pisząc o aferze ministra Mikosza czy o konflikcie pomiędzy ministrami Ziobro i Wassermannem. Pod nowym kierownictwem będziemy mogli pisać tylko o aferach Platformy czy SLD - przewiduje reporter "Rz".
Według naszych rozmówców z "Rz" rząd postawił Orkli warunek zmiany naczelnego. - Orkla ustąpiła, bo chce sprzedać swoje media w Europie Środkowej, nie potrzebuje więc konfliktów.
Andrzej Liberadzki, przewodniczący rady nadzorczej Presspubliki z ramienia skarbu państwa, powiedział nam wczoraj, że Norwegowie poinformowali go o planie wymiany naczelnego, gdy już wyłonili finałową trójkę kandydatów - Igora Janke, Pawła Lisickiego oraz Tomasza Wróblewskiego (naczelnego "Newsweek Polska").