[go: up one dir, main page]

Gazprom bierze Petersburg

Gazprom już wygrywa marcowe wybory lokalne w Petersburgu. Komisje wyborcze eliminują kandydatów sprzeciwiających się planom gazowego molocha.

Peterburg jest jednym z kilkunastu okręgów Rosji, w których 11 marca odbędą się wybory lokalne postrzegane przez Rosjan jako próba generalna przed grudniowymi wyborami do Dumy.

- Na naszym przykładzie już dziś można zobaczyć, że władze nie muszą fałszować wyników wyborów. Potrafią je wyreżyserować tak, aby pożądany rezultat osiągnąć bez przekrętów przy urnach - uważa Maksim Rieznik z demokratycznej partii Jabłoko.

Choć z północnej stolicy Rosji wywodzi się prezydent Władimir Putin i duża część jego kremlowskiego otoczenia, to Petersburg pozostaje dość silnym ośrodkiem rosyjskich demokratów i liberałów. Ich popularność zaczęła nagle wzrastać, gdy Jabłoko wypowiedziało kilkanaście tygodni temu wojnę Gazpromowi.

Gigant gazowy chce postawić ogromny kompleks biurowy "Gazprom City" w sąsiedztwie historycznej dzielnicy Ochta. Najważniejszym elementem kompleksu ma być biurowiec-wieża o wysokości 394 m, który mieszkańcy Petersburga przezwali Kolbą Kukurydzy.

Dziś w miejscu, gdzie zamierza pobudować się Gazprom, obowiązuje zakaz wznoszenia budynków ponad 48 m wysokości. Zdaniem krytyków projektu Kolba popsuje panoramę Petersburga, który w rezultacie może zostać wykreślony z listy światowego dziedzictwa kultury UNESCO.

Za i przeciw budowie Kolby opowiada się po tyle samo - 37 proc. - mieszkańców miasta, ale zdaniem opozycji wszelkie debaty o budowli w zarodku zdusiła przychylna Gazpromowi gubernator Petersburga Walentina Matwijenko.

Matwijenko jest członkinią politycznej drużyny Putina i - jak dowodzą petersburscy demokraci - wzorem gospodarza Kremla potrafi zarządzać rosyjską demokracją. Pod jej naciskiem samorząd miasta zdecydował m.in., że w okresie kampanii nie wolno urządzać żadnych referendów, w tym postulowanego przez opozycję plebiscytu w sprawie Gazprom City.

Gdy pojawiło się ryzyko, że demokratyczne Jabłoko przejmie w lokalnych wyborach przeciwników gazpromowskiej Kolby, zostało zręcznie zdjęte z list wyborczych. Wśród 40 tys. podpisów, które partia musiała zdobyć, by startować w wyborach, miejska komisja wyborcza sprawnie odnalazła dostateczną ilość podpisów nieprawdziwych lub niepełnych i zdyskwalifikowała demokratów.

Decyzję tydzień temu podtrzymała centralna komisja wyborcza, choć jej szef Aleksander Wieszniakow ostro skrytykował zbyt surowe wymagania ordynacji, które doprowadziły do eliminacji Jabłoka. - Nie dali nam szans i czasu, by dowieść, że zarzuty wobec zebranych podpisów są nieprawdziwe. Teraz pozostały nam tylko uliczne demonstracje. Na sterowaną demokrację nie ma już chyba prawnych sposobów - tłumaczy szef petersburskiego Jabłoka Maksim Rieznik.

Kilkuset działaczy bojkotowanej przez państwowe telewizje partii zdołało w niedzielę zablokować na ponad kwadrans Prospekt Newski, czyli główną arterię Petersburga. Jednak po zagadkowym niedzielnym wybuchu w restauracji McDonalds, gdzie rannych zostało sześć osób, petersburscy opozycjoniści obawiają się, że milicja będzie brutalnie rozpędzać wszelkie demonstracje.

Gubernator Matwijenko ogłosiła bowiem wczoraj, że miastu grożą ekstremiści, którym trzeba stawić czoła.