Po tym, jak Trybunał Konstytucyjny uznał, że zakres prac bankowej komisji śledczej jest zbyt szeroki, Artur Zawisza (PiS), przewodniczący komisji, opracowuje nowy katalog zagadnień. PO chce, żeby znalazły się w nim SKOK-i.
Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe to najpotężniejsze organizacje parabankowe w Polsce. Mają 1,5 mln klientów. Zebrały prawie 5 mld zł depozytów, mają więcej placówek niż największy bank PKO BP. I choć prowadzą działalność podobną do banków, nie podlegają nadzorowi bankowemu. Do końca 2006 roku są też zwolnione z podatku dochodowego.
PiS nie chce badać SKOK-ów. Obok Artura Zawiszy, który popierał w Sejmie rozwiązania korzystne dla SKOK-ów (był współautorem poprawki do ustawy o zamówieniach publicznych pozwalającej SKOK-om zarabiać na poręczeniach dla firm ubiegających się o publiczne kontrakty, dostał od Kasy Krajowej statuetkę feniksa za szczególne zasługi dla systemu SKOK), zagorzałym przeciwnikiem wzięcia kas pod lupę jest Jacek Kościelniak, poseł PiS z Dąbrowy Górniczej. - SKOK-i działają na podstawie ustawy o SKOK-ach i ustawy Prawo spółdzielcze, a nie ustawy Prawo bankowe. Nie należą do sektora bankowego - przekonuje. - Komisja nie powinna ich badać.
Jako księgowy poseł PiS był związany z kasami od 1995 roku do kwietnia 2004 roku.
Aleksander Grad, członek komisji bankowej z PO: - Kościelniak jest w konflikcie interesów. Obok Zawiszy będzie jednym z pierwszych świadków, których wezwiemy w sprawie SKOK-ów.
Kościelniak: - Nie ma żadnego konfliktu interesów. Byłem najemnym pracownikiem SKOK-ów. Ale jeśli PO chce mnie wezwać na świadka, to jestem gotów zaśpiewać, zatańczyć, a nawet zagrać na harmonijce ustnej, bo umiem. Natomiast, jeśli przedstawiciele Kasy Krajowej czy innych kas zostaną wezwani na przesłuchania, rozważę, czy wyłączyć się z nich.
Według Platformy komisja śledcza powinna zbadać powiązania polityków PiS z procesem uchwalania ustaw dotyczących SKOK-ów, związek SKOK-ów z zagrożeniem upadłością Wielkopolskiego Banku Rolniczego i proces ubiegania się kas o licencję bankową.
Jacek Kościelniak zapewnia, że będzie bezstronny: - Nauczono mnie, że w pracy zawodowej należy się kierować etyką zawodową i zawsze się do tego stosuję - mówi.
Współpracę ze SKOK-ami zaproponował mu Jędrzej Jędrych, dziś poseł PiS. Nazwisko Jędrycha trafiło kilka miesięcy temu do mediów po tym, jak PO zarzuciła mu nielegalny lobbing na rzecz SKOK-ów. Pracując w kasach, namawiał posłów, żeby poparli korzystną dla nich poprawkę do Ustawy o finansowym wspieraniu rodzin przy zakupie mieszkań. Poprawka zwalniała kasy z ograniczeń czasowych w udzielaniu kredytów. Dzięki niej SKOK-i mogłyby udzielać kredytów długoterminowych jak banki. Jędrych bronił się, że odkąd został posłem, jest na urlopie w SKOK-ach.
Kościelniak poznał Jędrycha w latach 80., gdy razem działali w NZS.
Jędrych: - W 1993 roku, gdy zostałem pełnomocnikiem na południową Polskę Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredytowych [spółka-matka całego systemu] , pracowaliśmy w kilkuosobowym zespole. Ale po dwóch latach, gdy kas zaczęło przybywać, potrzebowaliśmy kogoś, kto by je kontrolował. Zaprosiłem Jacka do współpracy.
Kościelniak prowadził też szkolenia dla pracowników SKOK-ów w powiązanej z kasami Wyższej Szkole Bankowości i Finansów w Sopocie. Gdy w 2002 roku, po dojściu do władzy SLD, stracił stanowisko dyrektora wydziału finansów w śląskim urzędzie wojewódzkim, Jędrych znowu przyszedł mu z pomocą: - Jacek był jedynym żywicielem rodziny - opowiada. - Musiał z czegoś żyć. To dobry specjalista, więc uznałem za naturalne, żeby jeszcze raz poprosić go, żeby zaangażował się w SKOK-i. Zajmował się lustracjami i kontrolą kas.
Kościelniak był też zarządcą komisarycznym SKOK-u Południe. Odszedł w kwietniu 2004 roku.
- Ile Pan zarobił w SKOK-ach? - pytamy.
- Nie byłem wtedy posłem, więc nie muszę tego ujawniać - mówi. - Jako audytor na pewno miałem mniejszą pensję niż kontroler w NIK.
Kasa Krajowa SKOK również nie chce mówić o pieniądzach: - Nie udzielamy informacji dotyczących wynagrodzeń pracowników - mówi jej rzecznik Andrzej Dunajski.