Kaczyński powiedział, że zakaże planowanej na 11 czerwca Parady niezależnie od tego, co jej organizatorzy napisali w zawiadomieniu. - Jako obywatele mogą protestować, jako homoseksualiści - nie - stwierdził.
- Chcę wierzyć, że jest jeszcze w Polsce silne wsparcie dla praw obywatelskich i wolności zgromadzeń - komentuje Brian Porter, polonista z Uniwersytetu w Michigan. Do Warszawy przyjechał z 13 amerykańskimi studentami historii. - Przez miesiąc wykładałem im o tradycji wielokulturowości i tolerancji w Polsce - opowiada. - I akurat w tym czasie prezydent Kaczyński zabronił Parady.
Pocztą elektroniczną rozesłał wiadomość do polonistów z USA, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Turcji, Izraela. Zachęcają Kaczyńskiego do "przestrzegania demokratycznego prawa do wolności zgromadzeń i wolności słowa".
- Poświęciliśmy swoje kariery na łamanie stereotypu Polaka. Jak mamy tłumaczyć ludziom, że Polska była prekursorem tolerancji i praw obywatelskich, kiedy coś takiego się pojawia? - pyta Porter.
Amerykanin nie chce, by sprawa nabrała międzynarodowego rozgłosu, jednak informacje o zakazie już rozchodzą się po Europie.
Na stronie Międzynarodowego Stowarzyszenia Gejów i Lesbijek (www.ilga.org) widnieje portret Lecha Kaczyńskiego z apelem: "Pokażmy, że nie ma pozwolenia na bezprawie i niesprawiedliwość w Polsce". W piątek do prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, premiera, marszałka Sejmu i prezydenta Warszawy stowarzyszenie wyśle list, pod którym podpisało się ponad 300 osób z 50 krajów. Wśród nich są tłumacze, dziennikarze, związkowcy, strażacy, artyści, studenci, obrońcy praw człowieka oraz działacze organizacji gejów i lesbijek.
- W Niemczech jest nie do pomyślenia zakazanie pokojowej demonstracji tylko dlatego, że prezydent miasta nie zgadza się z jej uczestnikami - mówi Günter Dworek z niemieckiego stowarzyszenia gejów i lesbijek. Dworek podpisy zbiera też wśród niemieckich parlamentarzystów i europosłów.
Paradę poparł też Michael Cashman, brytyjski eurodeputowany z Partii Pracy. Z kolei szefowa niemieckich Zielonych, była pełnomocnik rządu ds. praw człowieka i przeciwdziałania dyskryminacji, Claudia Roth, Volker Beck, poseł do Bundestagu, i irlandzki senator David Noriss obiecują, że osobiście wezmą udział w Paradzie. Nawet jeśli zostanie zakazana.
- Tu chodzi o europejskie wartości, o prawa człowieka. Jeśli polscy politycy i media nie wywrą nacisku na prezydenta Kaczyńskiego, to może to wyglądać, jakby Polacy występowali przeciw demokracji - mówi Philipp Braun z LSVD.
Nie boję się skandalu i tego, że zaszkodzę wizerunkowi Polski. W zeszłym roku też było trochę szumu, w tym jest więcej, ale zdania nie zmienię.
Nie łamię prawa czy praw człowieka. Prawo jest ograniczone nie moimi przekonaniami, ale obyczajowością i bezpieczeństwem. Ja wierzę nawet, że w tym roku Parada mogłaby się odbyć bez obsceny, ale w następnym byłoby już jak w Stanach czy niektórych państwach europejskich. Oczywiście, że nie przeciwstawiłbym się parze mężczyzn całujących się na ulicy, ale czy mi się to podoba? Nie.