- Najlepszym kandydatem byłby Wojciech Olejniczak, ale on nie chce startować - powiedział wczoraj w Brukseli minister gospodarki Jacek Piechota, zapowiadając, że zdecydował się kandydować.
Dlaczego Olejniczak się nie zdecydował? Namawiał go nie tylko Piechota, ale także prezydent Aleksander Kwaśniewski i były już szef klubu parlamentarnego Sojuszu Krzysztof Janik. Marek Dyduch zapowiedział podobno, że przeciwko ministrowi rolnictwa nie wystartuje. - Olejniczak obawia się falstartu - wyjaśnia nam jeden z liderów partii. - Widać wyraźnie, że najbliższe wybory nie będą naszym sukcesem. Wyłoniony w niedzielę lider może więc okazać się tymczasowy, może zapłacić za wyborczą porażkę.
Co ciekawe, podobne rozterki - narażać Olejniczaka na "spalenie" czy nie - mieli ci, którzy go do startu namawiali. - Minister rolnictwa jest największą nadzieją SLD na przyszłość, innych "młodych zdolnych" w partii nie widać - analizuje nasz rozmówca.
Piechota jest więc rezerwowym kandydatem obozu, który lansował Olejniczaka. - Sojuszowi potrzebne są głębokie zmiany i stery powinni przejąć ludzie młodsi ode mnie - przyznał w Brukseli Piechota.
Dlaczego zdecydował się kandydować za Olejniczaka? - Nie mogę zaakceptować populistycznego zwrotu lewicy. Słyszę przecież niektórych kolegów twierdzących, że nie wszystko, co jest dobre dla państwa, jest dobre dla lewicy. Takiej partii i zwrotu nie mogę akceptować - mówi.
Do kogo "pije"? Na pewno do niektórych partyjnych baronów, np. Jacka Zdrojewskiego z Mazowsza. Czy także do Dyducha, zwolennika zwrotu w lewo? Nie wyjaśnia.
Nasz SLD-owski informator ujawnia tymczasem inną stawkę niedzielnej rozgrywki: - Przeciwko Piechocie Dyduch wystartuje, bo ten pierwszy jest dla drugiego zbyt liberalny. A jeśli Dyduch wygra, to spróbuje zadowolić różne partyjne frakcje, grupy interesu, baronów. Chcąc nie chcąc umocni więc partyjny aparat mający skłonność do zamykania się, pilnowani swoich interesów, niewpuszczania obcych. Chodzi tymczasem o to, aby Sojusz "otworzyć", zbudować formację zdolną do ewolucji, łączenia się z innymi środowiskami. Partię, w której znajdzie się też miejsce dla prezydenta Kwaśniewskiego.
Olejniczak i Piechota myślą właśnie w taki sposób. Pierwszy z nich - jeśli zostanie kiedyś liderem - zażąda prawa do wskazania swoich zastępców. Drugi powiedział w Brukseli: - Nie będę zawierał żadnych sojuszy, nie będę umizgiwał się do żadnych środowisk, nie będę zabiegał o głosy za każdą cenę. Chcę klarownie przedstawić zasady, program, niech delegaci decydują. Ja się nie boję przegranej, bardziej boję się wygranej, bo wiem, jak wiele trzeba zrobić, by odbudować społeczne zaufanie do SLD, jak wielu trudnych dla wielu kolegów decyzji to będzie wymagało.