Późnym wieczorem w niedzielę czasu hollywoodzkiego Kaczmarek spotkał się w hotelu przy Bulwarze Zachodzącego Słońca z kilkoma polskimi dziennikarzami. Był już po jednym wielkim przyjęciu - tzw. balu gubernatorskim, a przed kolejnymi party, wydawanymi przez magazyn "Vanity fair" oraz Eltona Johna. Zanim wsiadł do długaśnej limuzyny, chętnie wszystkich zapewniał, że Oscar to zamknięcie jednego etapu kariery. - Ale dzieło życia mam jeszcze przed sobą! - mówił z dużą pewnością w głosie. I człowiekowi, który zdołał przekonać do swego talentu największe tuzy Hollywood, można chyba wierzyć.
Kaczmarek dołączył do bardzo wąskiego grona Polaków, którzy w Hollywood naprawdę się liczą. Należą do niego m.in. Agnieszka Holland, Janusz Kamiński czy Paweł Edelman.
Ostatnie polskie Oscary to statuetka za reżyserię "Pianisty" dla Romana Polańskiego (2003), honorowa nagroda za całokształt twórczości dla Andrzeja Wajdy (2000), i statuetka dla Janusza Kamińskiego za zdjęcia do "Szeregowca Ryana" (1998).
- Dziękuję moim współpracownikom, muzykom w Polsce i Ameryce! - mówił na scenie uszczęśliwiony Kaczmarek. W ostatnich dniach, choć cały czas zachowywał ostrożność, widać było, że mocno wierzy w swoją wygraną.
I był on zdecydowanym faworytem. To dlatego amerykańskie gazety pisały po przyznaniu mu nagrody, że wygrał "zgodnie z oczekiwaniami", za muzykę "która zapada w pamięć".
Nagroda ta była jednak tego oskarowego wieczora tylko jedną z wielu przyznanych "zgodnie z oczekiwaniami". Sensacji brakowało. A zainteresowanie kategorią muzyki filmowej i tak jest w amerykańskich mediach dużo mniejsze, niż to, które towarzyszyło walce w najbardziej prestiżowych kategoriach filmów takich jak "Aviator" i "Za wszelką cenę".
"Marzyciel" to spokojny, ciepły, ujmujący film opowiadający historię żyjącego na przełomie 19. i 20. wieku Jamesa Barriego, pisarza, który napisał "Piotrusia Pana". Film z Johnny Deppem, Kate Winslet i Dustinem Hofmanem w rolach głównych to w istocie losy dorosłego mężczyzny, który na zawsze chciał pozostać chłopcem.
Kaczmarek napisał prostą, łagodną, ale aż tętniącą dziecięcymi radościami i smutkami muzykę. Jednak mało brakowało, by w ogóle nie pracował przy "Marzycielu". O kontrakt na napisanie do niego muzyki ubiegało się bowiem kilku znanych w Hollywood kompozytorów. Jeden z nich zaoferował nawet, że zrobi to za jednego dolara. Powątpiewano, czy Kaczmarek, który przyjechał do Ameryki w 1989 roku, jako człowiek z Europy Wschodniej może napisać muzykę do tak oryginalnego, opartego na "Piotrusiu Panu" obrazu. Wówczas polski kompozytor spontanicznie napisał utwór na próbę, sam wynajął chór i orkiestrę, nagrał go i wysłał do wytwórni Miramax. Nagranie zrobiło furorę.