"Lobby bankowe", pod wpływem którego powstawały nowelizacje ustawy o SKOK-ach, do spółki z rządzącymi chcą zniszczyć spółdzielcze kasy - to oni zdaniem twórcy kas Grzegorza Biereckiego stoją za obecnymi problemami instytucji. Według senatora, w niszczeniu SKOK-ów nie obyło się też bez wydatnej pomocy WSI.
"Mamy do czynienia z ludźmi, którzy nie mają żadnych hamulców, a pełnią najważniejsze urzędy w Polsce. Politycy PO niszczą reputację instytucji depozytowej gwarantowanej przez państwo. Narażają na straty nie senatora Biereckiego czy jego kolegów, a miliony Polaków i Skarb Państwa. Swoim działaniem mogą doprowadzić do nieszczęścia, jeśli ludzie uwierzą w wymyślone przez nich bajki" - ostrzega Grzegorz Bierecki w rozmowie z "Gościem Niedzielnym".
Do grupy przeciwników SKOK-ów twórca kas zaliczył też prokuratora generalnego. Andrzej Seremet przed tygodniem poinformował w "Poranku Radia TOK FM", że prokuratury w całym kraju prowadzą ponad 2200 śledztw w sprawie kas.
"Od klasycznego oszustwa: ktoś z fałszywymi dokumentami bierze kredyt, by go nie spłacić, aż po zorganizowane grupy, które podejmowały przemyślaną działalność, by wyłudzić pieniądze z kas. I byli to nie tylko klienci, ale też osoby zarządzające tymi podmiotami" - tak prokurator generalny opisywał postępowania.
Ale według senatora Biereckiego, informacje o tak dużej liczbie śledztw ws. SKOK-ów, "to niebywałe kłamstwo używane w kampanii wyborczej".
Jak stwierdził w rozmowie z "Gościem Niedzielnym", postępowania "nie są prowadzone przeciwko SKOK-om, chodzi o wszystkie sprawy związane z kasami".
"Także te dotyczące wybitej szyby lub sfałszowania przeniesionego dokumentu. Jeśli chodzi o śledztwa prowadzone wobec osób pełniących funkcje kierownicze w SKOK, to z informacji przedstawionej na 'tajnej' komisji, które przekazali mi dziennikarze, wynika, że było ich... cztery".
Senator Bierecki przekonuje, że klienci spółdzielczych kas "mogą spać spokojnie", bo "depozyty są gwarantowane i pewne".
Warto przypomnieć, że przez lata było inaczej. Bo kasy nie podlegały Komisji Nadzoru Finansowego. Oznaczało to m.in. że klienci SKOK-ów nie mogli w przypadku kłopotów instytucji liczyć na wypłaty z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.
Pierwszą ustawę pozwalającą na nadzór KNF nad SKOK-ami zawetował w 2010 roku prezydent Lecha Kaczyński. Uchwalanie drugiej trwało kilka lat, bo zmianom konsekwentnie sprzeciwiali się parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwość, w tym rzecz jasna sam Grzegorz Bierecki.
Do tej pory klientom spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowym BFG wypłacił ponad 3 mld zł. Według prof. Leszka Balcerowicza, to najlepszy dowód na poparcie tezy, że sprawa SKOK-ów to największa afera polskiego sektora finansowego.
Taką samą opinie ma m.in. Marcin Święcicki. Poseł PO szefuje powołanej przed tygodniem sejmowej podkomisji, która ma zająć się wyjaśnianiem sprawy SKOK-ów. A jest co wyjaśniać. - Jak to się dzieje, że fundacja służąca celowi publicznemu nagle z 70 mln zł staje się własnością prywatną? Dochodzą do nas słuchy, że SKOK-i musiały płacić rozmaite daniny kasie krajowej. Przymusowo. A kasa krajowa zlecała fundacji szkolenia i zmuszała kasy, by brały w nich udział. Czy tu nie było konfliktu interesów i prywaty? - pytał poseł Platformy Obywatelskiej.
Grzegorz Bierecki został dwa tygodnie temu zawieszony w prawach członka klubu parlamentarnego PiS. Decyzję podjęto po publikacji przez "Wprost" informacji, że twórca SKOK-ów miał wyprowadzić kilkadziesiąt milionów złotych do spółki, której dziś jest właścicielem i prezesem. Tygodnik powoływał się na informacje, jakie szef Komisji Nadzoru Finansowego przekazał premier Ewie Kopacz i szefom służb.