Od kilku dni największe tygodniki opinii od prawa do lewa wieszczą: PiS idzie po władzę. Ile w tym prawdy? - PiS idzie po władzę od wielu lat. To fakt, nie złośliwość - nie krył sceptycyzmu w Poranku Radia TOK FM Jarosław Gugała, szef "Wydarzeń" w Polsacie. Przypomniał, że za nami wybory do Parlamentu Europejskiego, które PiS przegrał.
Gugała przytoczył najnowsze badania dr. Norberta Maliszewskiego z UW, wedle których PO ma 23 proc. poparcia, a PiS już 32 proc. - Co z tego wynika? W parlamencie PiS miałby 208 miejsc, PO 150, SLD 50, KNP 40, a PSL kilkanaście - mówił Gugała.
- Jedyna możliwa koalicja, jaką mógłby zawrzeć Kaczyński, żeby mieć władzę, byłaby z Korwin-Mikkem. A z tego co wiem, PiS się od tego odżegnuje - stwierdził dziennikarz. - PO nie miałaby żadnej szansy na koalicję, bo gdyby nawet pozbierali wszystkich poza Korwinem, głosów nie starczy. Jedynym wyjściem byłby albo rząd prezydencki i kolejne wybory, albo wielka koalicja, czyli powrót do idei PO-PiS. Tak wyglądają perspektywy PiS, jeśli powiedzie im się w następnych wyborach - stwierdził Gugała.
- Jarosław Kaczyński może być spokojny. Nie będzie musiał brać na siebie odpowiedzialności, bo nie jest koalicyjny - skwitował.
Paweł Lisicki, redaktor naczelny "Do Rzeczy", przekonywał jednak, że nie należy opierać się na pojedynczych badaniach. Zaznaczył, że z większości sondaży wynika "ogromna przewaga" PiS, z jaką "do tej pory nie mieliśmy do czynienia".
W najnowszym numerze "Do Rzeczy" możemy przeczytać, że Kaczyński "przebił szklany sufit". Co to znaczy? - Była taka teza, że PiS nigdy nie przekroczy poparcia 30, może 32 proc. W ostatnich sondażach kilku różnych ośrodków badawczych poparcie sięgnęło 43 proc., czyli skali, z którą do tej pory nie mieliśmy do czynienia. Wiadomo, to nie oznacza, że Kaczyński na pewno wygra wybory, bo nieraz było tak, że w którymś momencie posiadana przewaga tuż przed wyborami topniała - mówił.
Publicysta wspomniał też o szansach PiS w zbliżających się jesiennych wyborach samorządowych. - W sensie statystycznym PiS w wyborach samorządowych będzie mógł ogłosić zwycięstwo, bo sejmiki w większości będą należały do niego. Ale w sensie symbolicznym będzie to trudne, bo potrzebne byłoby spektakularne zwycięstwo w kilku większych miastach. A nic nie wskazuje na to, żeby kandydaci PiS wygrali we Wrocławiu, Krakowie, Warszawie czy Poznaniu - zaznaczył Lisicki.