Po ujawnieniu przez "Gazetę Wyborczą" partyjnych wydatków, w tym sum przekazywanych dziennikarzom i tajemniczym spółkom, Platforma Obywatelska zapowiedziała przyspieszenie prac nad projektem ustawy likwidującej finansowanie partii z budżetu.
- Ten projekt nie jest bez szans. Wszystko zależy od determinacji Tuska - przyznała w Poranku Radia TOK FM Dominika Wielowieyska. Zdaniem dziennikarki, jeśli frekwencja w Sejmie nie będzie duża, PO może uzbierać większość przy poparciu Solidarnej Polski i posłów niezrzeszonych. PSL, PiS i SLD są zmianom przeciwne.
- Marketingowo i publicystycznie to będzie przegrana sprawa. W Sejmie także będzie przegrana - przewiduje Zofia Wojtkowska z "Wprost". - Posłowie PO nie przyjdą na to głosowanie i stanie się to, co z ubojem rytualnym. Partia wymówi posłuszeństwo Tuskowi. W PO absolutna większość posłów jest przekonana, że finansowanie powinno pozostać i nie oddadzą ani złotówki - zaznaczyła dziennikarka. Dlatego, jej zdaniem, subwencja może zostać co najwyżej przycięta. - Nie wierzę, że zmiana jest możliwa - powiedziała.
Agata Nowakowska z "Gazety Wyborczej" [Nowakowska i Wielowieyska są autorkami serii tekstów o finansach partii - przyp. red.] podkreślała, że popiera finansowanie partii z budżetu. Jej zdaniem jest jednak niezbędne określenie, na co mogą być przeznaczane subwencje. Choć ograniczenie dofinansowania nie zaszkodzi. - Partie ciągle mają za dużo pieniędzy, ciągle wydają je na głupstwa. Gdyby obciąć jeszcze tę subwencję, nic wielkiego by się nie stało. W czasach kryzysu można sobie na to pozwolić - wskazywała dziennikarka. Całkowite obcięcie subwencji jest jednak jej zdaniem nie fair wobec partii, które nie uzbierały oszczędności z subwencji. Platforma ma mieć na koncie nawet 50-60 mln zł.
Dlatego, zdaniem Wojtkowskiej, nikt już nie uwierzy w szczere intencje Tuska. - Lata temu mówił, że powinno się ciąć pieniądze. Potem nazbierał 60 mln i kiedy zapaliło się pod jego partią, chce ucinać pieniądze - mówiła dziennikarka "Wprost". - Jestem przekonana, że ten pomysł premiera będzie gwoździkiem do jego politycznej trumny - dodała.
- Postulat zgłoszony w tym momencie robi wrażenie aktu rozpaczy - przyznał Paweł Lisicki z "Do Rzeczy". Publicysta stwierdził, że doraźność problemu jest w odbiorze społecznym "zbyt oczywista". A pomysł z likwidacją subwencji ma odwrócić uwagę wyborców od dotychczasowych problemów i poprawić notowania rządzących. - Ta historia będzie zapamiętana jako rozpaczliwy ruch, który miał przywrócić popularność - skomentowała Wojtkowska.
Nowakowska tłumaczyła, że PO nie była jedyną partią, "która kupuje garnitury i pije wino". - Poza biedakami z PSL [ma ogromny dług za źle wykorzystaną subwencję - przyp. red.] robiła to cała reszta - wskazywała dziennikarka. I podkreślała, że PiS przekazywała pieniądze nieznanym spółkom, czego w finansach PO jak dotąd nie znaleziono. - A SLD, które ma minę niewiniątka, bardzo dużo wydaje na restauracje i na hotele - dodała Nowakowska.
- W tych dyskusjach jest ogromny element hipokryzji. Słabsi rzucają się na silniejszego - przyznał Lisicki. - Jednak PO, idąc do wyborów, najgłośniej mówiła o rozdzieleniu sfery publicznej i prywatnej. Nic dziwnego, że spotkała ją zasłużona krytyka - skwitował naczelny "Do Rzeczy". - Ta historia ma jedną puentę - mówiła Wojtkowska. - Jak niebywale aroganccy są w Polsce politycy. Jak niebywale zadufani w swojej wszechmocności, że nikomu nie przyszło nigdy do głowy, że jakiś dziennikarz sprawdzi te rachunki. To niebywałe - zakończyła dziennikarka.