[go: up one dir, main page]

Rozmowa
Agnieszka Beczek (mat. prasowe)
Agnieszka Beczek (mat. prasowe)

***Przypominamy jeden z najchętniej czytanych przez Was artykułów Weekendu. Wywiad został opublikowany pierwszy raz 3 października 2023 roku.

***

Pamięta pani pierwszą osobę, którą malowała pani do trumny? 

Oczywiście, i to bardzo dobrze. Dokładnie pamiętam, kiedy to było, a twarz tej osoby zawsze chyba będę mieć przed oczami. 

Kto to był? 

Starsza osoba, która zmarła śmiercią naturalną. Pamiętam, że uczesałam jej włosy w przedziałek, a robiąc makijaż, pociągnęłam policzki tak, by miała delikatny uśmiech. Trzeba też było zamalować chorobowe zmiany na jej dłoniach. 

Bardzo to pani przeżywała? 

Każdą ze śmierci przeżywam. Choć nie ukrywam, że najbardziej wtedy, gdy przygotowuję do pochówku dziecko czy bardzo młodą osobę. Mam wtedy bardzo głębokie poczucie niesprawiedliwości. 

Zajmuje się pani dzieckiem albo kimś młodym w czulszy sposób? 

Zawsze wkładam w swoją pracę dużo serca. Staram się zadbać o ciało zmarłego z taką czułością, z jaką sama chciałabym być przygotowywana w ostatnią drogę. A także tak, jakby to był ktoś z moich bliskich. Towarzyszy mi świadomość, że ta osoba była ważna dla swoich bliskich, ktoś ją kiedyś kochał, a teraz za nią tęskni i płacze. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła zrobić makijaż pośmiertny byle jak. Szczególnie że to ostatnia rzecz, jaką robię dla tej osoby. Nigdy też się nie zastanawiam, jakie zmarły popełnił grzechy czy jakie miał wady.  

Staram się też zwracać uwagę na wszelkie szczegóły innym pracownikom naszego zakładu pogrzebowego. Nie, żeby udowodnić, że ja to umiem lepiej, tylko by wszystko było w porządku. Sprawdzam, czy na ubraniu zmarłego nie ma włosów, czy buty są dobrze założone i dociągnięta pięta, czy koszula jest ładnie ułożona i zapięta, czy sweter leży równo. Ma to dla mnie ogromne znaczenie. 

Czasem pojawiają się informacje, że w zakładzie zmarłemu połamano ręce albo nogi.  

Bo nie potrafili mu założyć ubrania? Nie wyobrażam sobie, żebym mogła zrobić coś takiego. Żeby poradzić sobie ze stężeniem pośmiertnym w ciele zmarłego, trzeba rozciągnąć mięśnie nóg czy rąk inaczej – po prostu je skutecznie rozmasować.   

A w jaki sposób zamyka się zmarłemu usta, jeśli się otwierają? 

Najczęściej po prostu podszywa się żuchwę, tak by usta nie otwierały się podczas ceremonii. Usta zmarłego się rozpłaszczają, nie są tak wypukłe jak za życia, trzeba więc je tak ułożyć, żeby wyglądały ładnie. Są też specjalne kosmetyki, które pomagają nam te usta uwydatnić. 

Używa pani także pieluszek?  

Podczas przygotowywania ciała do pochówku trzeba zabezpieczyć pochwę, penisa czy odbyt. Używa się do tego specjalnej chemii pogrzebowej, która chroni przed wyciekami. To granulki, które absorbują nadmiar wilgoci. Jeżeli nie ma konieczności, aby osoba zmarła była ubrana w pieluszkę, staramy się unikać tego rozwiązania. Uważam, że pielucha na ostatnią drogę po prostu jest niegodna osoby zmarłej, a nam zależy na tym, żeby zachować tę godność. 

Ostatnio coraz popularniejsze są oryginalne urny (Paweł Małecki / Agencja Wyborcza.pl)

Mówi pani o tym rodzinie? 

Nie opowiadam rodzinie o szczegółach zabezpieczenia ciała ich bliskiego. Uważam, że to jest zbyt drażliwe. Wie pani, jestem po trosze opiekunką, kosmetyczką i fryzjerką. Ale także terapeutką i psycholożką – właśnie ta umiejętność sprawdza się, gdy rozmawiam z rodziną, która właśnie straciła bliskiego.  

Jakie życzenia mają najczęściej rodziny zmarłych? 

Zwykle chcą, żeby byli ubrani i uczesani tak, jak pamiętają ich z czasów, gdy żyli. To zrozumiałe, a ja nigdy nie narzucam rodzinie swoich ekstrawaganckich pomysłów. Tak samo jak oni chcę, by zmarły był w trumnie podobny do siebie za życia.  

Właśnie dlatego przed pogrzebem długo rozmawiam z rodziną, żeby jak najwięcej dowiedzieć się o zmarłym. Jeżeli na przykład dziadek przez całe życie chodził w spodniach na szelkach i zwykłej koszulce, a my do trumny założymy mu garnitur, to rodzina będzie na niego patrzeć jak na kogoś innego. I będzie mieć poczucie, że dziadek wolałby być w tych swoich ukochanych szelkach. 

Niedawno brałam udział w przygotowaniu do pochówku w obrządku prawosławnym. Zmarła była ubrana do trumny w sukienkę flamenco, na głowie miała wianek z kwiatów. Zrobiłam jej bardzo mocny makijaż: czerwone usta, ciemne kreski i doklejane rzęsy. W zasadzie był to make-up sceniczny, a pożegnanie odbyło się przy otwartej trumnie. Na pogrzeb przyszły znajome zmarłej i tańczyły flamenco. 

Spełniły tym samym życzenie zmarłej? 

Tak, choć z tym różnie bywa. Rodzina chce oczywiście spełnić ostatnią wolę zmarłego, ale z drugiej strony chce również zaspokoić tych, którzy w ceremonii biorą udział. Pojawia się myślenie: co ludzie powiedzą? Nie chcą więc sobie pozwolić na oryginalne pożegnanie, bo boją się reakcji innych.  Rzadko zdarza się, żeby rodzina wypełniła wolę osoby zmarłej w stu procentach.   

Agnieszka Beczek traktuje ciała zmarłych z troską (mat. prasowe)

Pani nie ma z tym problemu? 

Nie mam, bo to decyzja bliskich. Za siebie mogę tylko powiedzieć, że ja stanęłabym na rzęsach, żeby spełnić ostatnią prośbę kogoś z mojej rodziny czy przyjaciół. Trzeba docenić, że ktoś miał w sobie tyle odwagi, żeby powiedzieć, jak ma wyglądać jego pogrzeb. I uważam, że każdy ma do tego pełne prawo. Przecież przed laty ludzie ze starszego pokolenia sami przygotowywali sobie ubrania do trumny. Jednak ja w pełni szanuję wolę rodziny, która przychodzi do mnie z prośbą o zorganizowanie ceremonii. 

Z jaką najdziwniejszą reakcją rodziny się pani spotkała? 

Ludzie są różni. Jedni przychodzą do mnie załamani, inni czują ulgę, że ich bliski już nie cierpi. Bywa, że podczas rozmów sobie żartujemy i bynajmniej nie chodzi o śmianie się ze zmarłego. Najdziwniejsze są komentarze w stylu, że w moim makijażu zmarła wygląda, jakby spała albo oddychała. Niektórzy nie dopuszczają do siebie myśli, że ich bliski nie żyje. 

Czasem rodziny mówią, że ich bliski "wygląda, jakby żył". Takie słowa to dla pani największy komplement? 

Dla mnie największym komplementem jest to, gdy rodzina widzi spokój na twarzy bliskiej osoby. I cieszy się, że już nie cierpi. Gdy rodzina mówi: "Dziadek jest teraz taki spokojny", i jest szczęśliwa, to i ja jestem. 

Potrafi pani powiedzieć, na co ktoś zmarł? 

Choroba zmienia człowieka, ale ja po latach pracy dokładnie potrafię odczytać z twarzy, czy ktoś cierpiał, odchodząc, czy zmarł spokojnie, na przykład we śnie. Gdy ktoś zmagał się z chorobą nowotworową, widać, że był długo w szpitalu, ma siniaki oraz ślady po rurkach czy wkłuciach. Ma inną, szarą skórę, jest wychudzony i wyniszczony od chemii. 

Widzę też, czy ktoś był osobą chodzącą, czy nie, bo ma na ciele odleżyny, mimo że rodzina się nim zajmowała. Potrafię też ocenić, czy ktoś zmarł z powodu zakażenia bakteryjnego, czy sepsy. 

Rodziny wkładają bliskim do trumny przedmioty codziennego użytku (Roman Bosiacki / Agencja Wyborcza.pl)

Jakie przedmioty ludzie wkładają swoim bliskim do trumny? 

Najczęściej różańce, grzebienie, lusterka, książeczki, ulubione pomadki, breloczki czy kubki. Czasem piersiówki albo kieliszki do setki. Niektórzy dają dodatkową parę butów na zmianę. Mówią: "Jak już dojdzie na drugą stronę, będzie mógł sobie założyć nowe". Do trumny zakładamy więc zmarłemu eleganckie buty do garnituru, a do trumny wkładamy sandały. 

Często są to też kapcie, maskotki czy ulubione poduszki. Ja na przykład dużo palę, więc mawiam, że trzeba mi włożyć do trumny papierosy. Moja babcia z kolei bardzo kochała miętówki, miała je poupychane po kieszeniach, więc włożyłam jej do trumny kilka cukierków jako symbol czegoś, co lubiła. 

Dla mnie nie ma dziwnych próśb. Jeśli coś dla rodziny jest ważne, ja tego nie oceniam. Mogę tylko powiedzieć, czy coś jest dozwolone, czy nie. Na przykład do trumny do kremacji nie wolno włożyć alkoholu, bo może się uszkodzić piec i dojść do wybuchu. Trzeba też – z tego samego powodu – usunąć rozrusznik serca. 

Daje to rodzinie poczucie spełnienia? 

Ma też wpływ na to, jak później przechodzi żałobę. Jeśli włożyliśmy bliskim do trumny to, co lubią, czujemy ulgę i mamy czyste sumienie. Ja babci włożyłam miętówki, a dziadkowi paczkę popularnych, które bardzo lubił. 

To już wiem, po kim u pani miłość do papierosów! A dlaczego założyła pani na Instagramie profil Pani z Domu Pogrzebowego? 

Chciałam, żeby ludzie wiedzieli, co się dzieje z ciałem zmarłego. Zależało mi też, żeby komentujący wymieniali swoje doświadczenia po stracie bliskich.  

Dla każdego z nas przyjdzie dzień, kiedy będzie musiał pożegnać kogoś bliskiego. Dlatego chciałabym ludzi oswajać ze śmiercią. Dzielę się też praktycznymi informacjami związanymi na przykład z opłacaniem grobu, przebiegiem kremacji, opieką nad urną czy łączeniem pogrzebowej ceremonii katolickiej ze świecką.  

Co takiego fascynującego jest w śmierci?  

Nie do końca wiem, jak to wytłumaczyć, ale podam pani taki przykład: gdy widzimy wypadek drogowy, to podświadomie szukamy oczami ciała, prawda? Boimy się tego widoku, nie chcemy oglądać krwi czy rozkładającego się ciała, ale jednak patrząc na wypadek, jesteśmy ciekawi, jak ono wygląda. Fascynuje nas mroczna, nieznana strona śmierci.  

Dla mnie śmierć jest fascynująca, bo natura wymyśliła, jak mamy sami zniknąć z tego świata. Procesy, które dzieją się w ciele człowieka, są na to zaprogramowane. Gdy człowiek umiera, tworzą się w nim różne związki chemiczne i bakterie, które pomagają w rozkładzie. Na pewno nie jest to przyjemne dla oka, ale bardzo interesujące pod względem biologicznym. 

Agnieszka Beczek uważa, że śmierć jest częścią życia (mat. prasowe)

Pani Agnieszko, a co w tej pracy jest najtrudniejsze? 

Trzeba umieć się wyłączyć. Wychodząc z pracy, odcinam się od tych wszystkich tragedii, z którymi się stykam, i nie zabieram ich do domu. Zrzucam z siebie emocje, staram się nie rozpamiętywać poznanych historii.  

Da się to zrobić? 

Tak. Pod warunkiem, że ma się silną psychikę. 

Nie rozmawia pani z dziećmi o śmierci? 

O śmierci – tak, przecież to rzecz zupełnie naturalna. Ale nie opowiadam im o tym, z jakimi sytuacjami spotkałam się podczas pracy. To konieczne, żebym mogła zachować zdrowy rozsądek i normalnie funkcjonować. 

Zobacz wideo Otworzyła okno życia dla zwierząt. "Ludzie są wygodni"

A woli pani opowiadać o życiu czy o śmierci? 

Jedno łączy się z drugim: mówiąc o życiu, mówimy o śmierci, nie da się tego rozdzielić. Śmierć i ceremonia pogrzebowa to dla mnie celebracja całego życia zmarłego. Skłania bliskich do refleksji i wspomnień, które naturalnie się pojawiają. To doskonały moment, żeby porozmawiać o dobrych i złych chwilach, wbrew temu, że o zmarłych nie mówi się źle. Bo w tych rozmowach przewijają się refleksje, że dobrze, iż ta osoba była, bliscy czują za to wdzięczność. I w tym kontekście śmierć nie jest końcem życia, ale jego celebracją. 

Agnieszka Beczek uważa, że ostatnie pożegnanie może być celebracją życia zmarłego. Pogrzeb Krzysztofa Krawczyka. (Marcin Stępień / Agencja Wyborcza.pl)

Boi się pani śmierci? 

Jestem z nią oswojona. Ale przyznam, że jak dotyka mnie ona osobiście, za każdym razem porusza mnie bardzo mocno. Płaczę, tęsknię i przeżywam żałobę.  

Nie boję się śmierci, ale obawiam się tego, jak umrę. Bo tego nie jestem w stanie zaplanować.  Chciałabym odejść na moich warunkach, na pewno nie chciałabym umrzeć młodo, chciałabym odchować dzieci i mieć poczucie, że sobie beze mnie poradzą. Jeśli będę miała taką pewność, to uznam, że mogę odejść na tamtą stronę. 

Jaką chciałaby pani mieć ceremonię? 

Zajmuję się planowaniem pogrzebów, więc wcześniej musiałam obmyślić, jak miałby wyglądać mój. Dzięki temu łatwiej jest mi rozmawiać z rodzinami, które straciły swoich bliskich. Chciałabym, żeby moje pożegnanie było ceremonią świecką, raczej na wesoło niż na smutno. Żeby goście ubrali się na kolorowo, a nie na czarno, i żeby puszczali moje ulubione rockowe piosenki. Chciałabym też, żeby mówili o mnie bliscy, a nie obcy. 

Czy to ma być kremacja, czy trumna? W tej kwestii wybór zostawię moim bliskim. Niech zdecydują, co będzie dla nich wygodniejsze. Chciałabym też, żeby ktoś mnie ładnie przygotował. Z taką czułością i z taką pasją, z jaką ja przygotowuję zmarłych. 

Czyli jak? 

Z pełnym szacunkiem i zachowaniem godności. Na tym bardzo mi zależy.  

Ja chcę być kremowana, bo lubię ciepło. 

I ja to rozumiem. Mawiam, że trzeba dostosować ceremonię pożegnalną do swoich preferencji za życia. Swoją drogą, zauważam coraz większą liczbę kremacji, przynajmniej w Warszawie. Przybywa też ceremonii świeckich; sama chciałabym taką mieć. 

Uważam także, że najlepiej założyć zmarłemu to, w czym najchętniej chodził za życia. Żeby było mu wygodnie. Ja nie obraziłabym się za różową sukienkę, choć sama wybrałabym dla siebie czarne spodnie i jakąś bajerancką bluzkę, na przykład białą koszulę ze złotymi guzikami. A do tego biżuterię i mocny makijaż, koniecznie mocno umalowane usta i rzęsy. Będę straszyła, jeśli mi go nie zrobią, bez makijażu nie można mnie wysłać na drugą stronę. Chcę mieć też pomalowane paznokcie i buty na wysokich obcasach. Najlepiej czarne. 

Agnieszka Beczek w domu odcina się od pracy (mat. prasowe)

Proszę mi na koniec zdradzić: zetknęła się pani z sytuacjami, które trudno wyjaśnić zdrowym rozsądkiem? 

Oczywiście. Jestem na takie sytuacje otwarta i dopuszczam do siebie myśl, że coś jest po śmierci. Kiedyś byłyśmy z koleżanką na pożegnaniu zmarłego przed kremacją. Gdy rodzina weszła do kaplicy i podeszła do trumny, w bardzo dużym żyrandolu, który wisiał w holu tego pomieszczenia, zaczęły po kolei wybuchać lampki. Gdy pół godziny później rodzina zakończyła pożegnanie, cała lampa na powrót się zapaliła. Świeciły nawet te żarówki, z których poszedł dym. Mam na to świadków. Proszę mi wierzyć, że tego nie wymyśliłam. 

Wyczuwam, kiedy w pomieszczeniu pojawia się energia osoby zmarłej albo jej zapach. Mój dziadek na przykład używał wody kolońskiej, której dzisiaj dawno już nie ma. Zdarza się jednak, że czasem czuję ten zapach w domu, podobnie jak czasami perfumy mojej babci. Mam wrażenie, jakby przychodzili do mnie i chcieli mi coś przekazać. Ktoś może się ze mnie śmiać, ale ja w to wierzę. 

Na przykład w co? 

Że wciąż gdzieś są, w jakimś innym świecie. A tak w ogóle to nieprawda, że żyje się raz. Raz się umiera, ale żyje się każdego dnia. Dobrze jest o tym pamiętać. 

Agnieszka Beczek. Instagramowa Pani z Domu Pogrzebowego. Tanatokosmetolożka. Menedżerka w domu pogrzebowym. Od kilku lat zajmuje się przygotowywaniem zmarłych do pogrzebu i przebiegiem ceremonii. Jest tez bohaterką programu "Złoty interes" na kanale Zoom TV.

Angelika Swoboda. Dziennikarka Weekend.Gazeta.pl. Specjalizuje się w niebanalnych rozmowach z odważnymi ludźmi. Pasjonatka kawy, słoni i klasycznych samochodów.