Jesteś niezalogowany | Zaloguj się | Zarejestruj się
Ciekawe jak będzie wyglądać segment pojazdów autonomicznych za 10 lat.
W sumie zgodnie z przepisami pojazd nie może poruszać się bez kierowcy, a rejestracja jest przewidziana dla samochodów czy też pojazdów wolnobieżnych, ale tych z kierowcą, posiadających homologację. A tu mamy pojazd nieprzewidziany w przepisach.
Straszny kontrast "Turbo nowoczesna zabaweczka" a w oknie tablica kierunkowa.
Jeżeli ktoś wierzy w to, że w ciągu najbliższych kilkunastu lat zobaczymy autobusy bez kierowcy to widzimy dziwadełko, które szybko wyprowadzi go z błędu. Przecież technologicznie to się niewiele różni od zdalnie sterowanych zabawek które mają funkcję programowania trasy w oparciu o GPS. Ktoś postawi pachołek i nigdzie już nie pojedziemy. Do autonomii to trzeba komputerowego przetwarzania mnóstwa informacji oraz, co ważniejsze, zdolności układu do bezdozorowego korzystania z zebranych danych celem wyszukania rozwiązania zaistniałego problemu (takiego jak np. słupek na drodze - objedziemy po przeciwnym pasie gdy będzie pusty). Człowiek ma samoświadomość i umie podejmować działania, komputer potrafi to tylko jeżeli człowiek przewidzi wszystkie zdarzenia jakie mogą zaistnieć. Nawet Tesla w bardziej nietypowych sytuacjach oddaje stery kierowcy (który wciąż musi być i w pełni odpowiada za pojazd).
To prawda, ale rozwój autonomicznych systemów może bardzo wspomóc kierowcę i usprawnić ruch pojazdów, np. umożliwić precyzyjniejsze podjeżdżanie do krawędzi peronowej, utrzymywanie mniejszych odstępów między pojazdami w ruchu przy automatycznym wyhamowywaniu itd. Niezależnie od tego testy takiej zabaweczki i sytuacje np. ze słupkiem służą właśnie temu, żeby przewidzieć jak najwięcej takich utrudnień. W Szwajcarii testy przerwano po kolizji z otwartą klapą bagażnika samochodu dostawczego, której system nie wykrył - po tygodniu ulepszono oprogramowanie i pojazd już potrafi wykrywać takie przeszkody.
W pełni się zgadzam. Taki system zapewniający pewną dozę autonomii może kierowców odciążyć w powtarzalnych czy nużących czynnościach jak np. jazda po autostradzie czy właśnie podjeżdżanie do przystanków (zwłaszcza, że tu można umieścić jakieś markery ułatwiające orientację systemu w przestrzeni).
Ponadto plus jest taki, że pojazd który sam powinien zapobiec ewentualnemu niebezpieczeństwu i kierowca, który także stara się bezpiecznie jechać, to znacznie zmniejszona szansa na wypadek.
Inna sprawa, że to co opisujesz to wciąż nie autonomia (bo pojazd autonomiczny z samej swojej definicji by się zorientował, że jest przeszkoda i zahamował lub ominął) a automatyzacja.
Na pewno łatwiej to będzie przychodziło w pojazdach szynowych, w zasadzie dziwię się, że nowe tramwaje wciąż jeszcze nie mają systemu kontrolowania ruchu wagonu poprzedzającego - przecież to by ograniczało do minimum zderzenia wóz w wóz. Jeszcze inna sprawa jest taka, że nawet jeśli taki autonomiczny pojazd jak na zdjęciu powyżej nie jest w pełni samodzielny i wymaga obecności jakiejś osoby czuwającej nad bezpieczeństwem, to też mamy korzyść - tą osobą nie musi być w pełni wykwalifikowany kierowca z kategorią D. Na niektórych krótkich trasach dowozowych to może naprawdę mieć sens.
To nie Mercedes? Co nie?