Jesteś niezalogowany | Zaloguj się | Zarejestruj się
Pełonosprawnemu bez wózka i bagażu to wsjo rawno, byle kurs został wykonany. Gorzej dla targetu km, który potrzebuje niskopodłogowca.
Zawsze można wynająć wozy od firm z Trójmiasta, będą kolorowe ale miejskie
To jest właśnie efekt "uwalniania" przewozów miejskich. Gdyby Elbląg miał własną spółkę autobusową, nie byłoby problemu. A tak? Warbus prowadził politykę szantażu i został za to w końcu ukarany. Tylko odbyło się to kosztem pasażerów. Jestem zdania, że tego typu firemki należy gnać byle dalej.
@Wave
A teraz nie jest kolorowo? :>
@Piotr_B - piszesz tak, jakby komunalni operatorzy nie upadali... PKM Bytom, MPK Wałbrzych lub nie mieli problemów z wykonywaniem usług przez brak kierowców (MPK Włocławek, MZK Konin). Jak na tyle tysięcy kilometrów wykonywanych przez "prywaciarzy" upadła jedna firma, to jest naprawdę bardzo dobry wynik, a przypadek jest po prostu statystyką. Ponadto pomyśl ile środków podatników może zostać zaoszczędzonych przez niższe koszty wozokilometra.
Trzeba mieć plan awaryjny, mieć albo wyłonione z przetargu firmy "zapasowe" albo wiedzieć jak takie sytuacje szybko "naprawiać". Wypożyczyć kierowców, autobusy, tylko trzeba wiedzieć od kogo
@piotr_kosz. Warbus w Elblągu miał wyższą stawkę, niż spółki komunalne w Białymstoku, więc nie tego. W Elblągu, na Śląsku i wszędzie tam, gdzie jeździł. Nasze spółki mają 5 z groszami za kilometr, czyli nie tego. Argument o taniości przepada.
@Piotr_B - pisałem ogólnie, bo Twoje stwierdzenie było bardzo tendencyjne. Poza tym Miasto Białystok nie dokapitalizowuje swoich spółek poprzez zwiększenie udziałów lub nowym taborem?
Porównywanie stawek za wozokilometr do niczego nie prowadzi, równie dobrze możesz porównywac sobie cenę MAZ-a 203 w wersji stockowej z Mercedesem Citaro z bogatym wyposażeniem i całopojazdową gwarancją na 5 lat albo koszt budowy kilometra osiedlowej drogi z kostki brukowej z kosztem budowy kilometra autostrady przykład ZKM Elbląg pokazał jak bardzo sprawdza się ten model - z informacją o 19, że nazajutrz nie wyjeżdżają autobusy, udało się zrealizować niemal wszystkie zadania. A komunalni oprócz tego, że upadają, mogą zastrajkować. To jest dopiero szantaż.
Piotr_kosz. Nie. Za nowy tabor spółki płacą czynsz dzierżawny w wysokości 1 zł za kilometr netto. Wiele razy firmy pokroju Warbusa kręciły się przy BKM i naciskały, by uwolnić rynek. Za taką stawkę nikt nie pojedzie to raz, a dwa - gdyby władze miasta uległy, efekt byłby taki, jak np. w Elblągu. Dziękuję, postoję.
Dlaczego efekt byłby taki, jak w Elblągu, a nie taki jak w Radomiu, Gdyni, Gdańsku, Wrocławiu, Krakowie, Warszawie itd.? Jeden foch komunalnych i masz strajk, a w okolicy nikogo kto by dał radę to ogarnąć - nawet wojska ze Starami, o których wspominałeś pod innym zdjęciem.
@empi. Owszem w pewnym sensie ma. Białostockie autobusy np zasadniczo nie odbiegają standardem od warszawskich, a cena wozokilometra płaconego spółkom zasadniczo odbiega od ceny wozokilometra płaconego prywaciarzom w Warszawie (o MZA nie wspomnę, bo pociągi na Podlasiu są tańsze, niż ich wozokilometr). I jeszcze jedno. Prywaciarz nie pojedzie na zadanie ekstra zlecone przez miasto bez dodatkowej kasy, a komunalny tak. Strajki i związkowcy to inna historia. O mafii tu nie rozprawiamy. To co się dzieje w mojej firmie przez tę mafię wole przemilczeć.
A czy zarobki kierowców w Białymstoku też nie odbiegają zasadniczo od zarobków kierowców w Warszawie? Co do zleceń "ekstra", przecież wszystko zależy od zawartej umowy, prywatny tak samo pojedzie jak komunalny, i nie łudź się, że komunalny nie dostaje za to pieniędzy. Nie jestem za tym, żeby uwolnić cały rynek (bo można np. stać się ofiarą zmów cenowych), ale wspieranie absolutnego monopolu komunalnych to jest trata możliwości weryfikowania realnych kosztów (powtarzasz, że nikt taniej niż komunalni nie pojedzie, a tego po prostu nie wiesz i nie możesz wiedzieć), podatność na szantaże związkowców, palenie pieniędzy w przeroście biurokracji (ilu pracowników niezwiązanych bezpośrednio z realizacją przewozów jest zatrudnionych w trzech spółkach komunalnych?), a przede wszystkim - duszenie lokalnego rynku poprzez zajmowanie się strony publicznej czymś, czym wcale zajmować się nie musi. Kto wie czy gdyby nie to, po Warszawie czy innym mieście (Berlinie? Wilnie? Dlaczego nie?) nie jeździłby dzisiaj Biacomex.
A nie, Biatra: http://phototrans.pl/24,445,0,Prywatne_Przedsiebiorstwo_Uslug_Transportowych__Biatra__sp__z_o_o_.html
PKM Bytom w chwili upadku był spółką pracowniczą...
Z pewnością jest spory problem wyłonić odpowiednio dobrego przewoźnika w przetargach a np warszawskie procedury przetargowe wielokrotnie się przedłużały. Oczywiście zapisy wymagań jak i samej umowy są tu najistotniejsze. Nie mniej zastanawia mnie stwierdzenie że komunalny pojedzie gdzies za darmo? Panie Piotrze pan wogóle wie co pisze? Gdzie tak jest?
A tak poza tym to ile Warbus kasował za wzkm?
Trochę jednak w to wątpię Nie ma nic za darmo. Nie wszystkie przepływy finansowe są zawarte w stawce za wzkm - i nie wszystkie da się wyłuskać z ogólnodostępnych sprawozdań budżetowych samorządów. Innymi słowy nie wiemy czy tak jest taniej, bo nie wiemy ile naprawdę się wydaje na ten transport.
@Piotr - jeżeli komunalny operator płaci dzierżawę w wysokości 1 zł netto za wozokilometr miastu, to niestety nie jest to stawka rynkowa. Oznacza to, że podatnicy bezpośrednio przez budżet miasta płacili za zakup autobusów (nie był to koszt spółek), a później będą obciążeni amortyzacją. Skala stałych kosztów jest wszędzie podobna, a niepokryte wydatki prędzej, czy później będą musiały wypłynąć. Prawa bilansu są niebłagalne, na należnościach krótkoterminowych długo się nie zajedzie, zawsze to później wyjdzie.
Wychodzi już przez prawie 10 lat i wyjść nie może. Poza ty sam wiesz czym jest amortyzacja. Stanowi jedynie pozycję bilansową. Masz rację, że podatnicy przez budżet miasta płacili za zakup autobusów (płacili 15% wartości, bo reszta pochodziła z UE). Wyliczenia pokazały, że 3 spółki miejskie nie są droższe, jakby była jedna. Natomiast wiem, że, widząc po stawkach w innych miastach, żaden Mobilis i jemu podobni za tę stawkę, jaką płaci miasto, do Białegostoku by nie wszedł. Druga sprawa, to zachowanie np. Mobilisu w Mrągowie, gdzie robili, co chcieli i mieli gdzieś monity miasta. A byli tam jedyni.
Ja tylko powtórzę: nie wszystkie przepływy finansowe są zawarte w stawce za wzkm - i nie wszystkie da się wyłuskać z ogólnodostępnych sprawozdań budżetowych samorządów. Więc gadanie, że żaden prywatny za tyle nie pojedzie, to jest gdybanie. Co do taboru - rozumiem, że wszystkie autobusy od 2004 roku były kupione za 15% wartości? Aha. Co do wyliczeń - jaki cel wyliczeń, takie wyniki obliczeń. Co do Mobilisu i jakiegokolwiek innego przykładu - jaką masz umowę, takie masz usługi. Nie ma czegoś takiego jak "dobry komunalny" i "zły prywaciarz" (ani odwrotnie).
Krzychu, nie. Ale to nie ma znaczenia przy stawce za kilometr. Miasto nie opłaca bezpośrednio pensji zarządów spółek.
Co do autobusów, to tak. Od 2006 roku, czyli od Lionsów wszystkie autobusy kupione przez miasto miały dofinansowanie z UE. także część Mercedesów Citaro G KPK. I one miały dofinansowanie w wysokości 85%. Tylko jest jedna różnica. W przypadku Lionsów miejską część zapewniały spółki poprzez wpłatę do budżetu miasta, a w przypadku Solarisów miasto. Lionsy nie miały czynszu, a Solarisy i ostatnie kebaby i Volva (zapomniałem o nich) już mają.
Według sprawozdań KPKM w 2018 roku dostało od miasta 7,44 zł/wzkm netto, KPK 7,16 zł/wzkm, a KZK 6,73 zł/wzkm. Podkreślam - netto. Oprócz tego spółki prowadzą dodatkową działalność, jakieś stacje paliw, myjnie, stacje kontroli pojazdów - i czasem sprzedają swoje nieruchomości. Mimo to w 2018 r. KPKM miało 2,99 mln zł straty, KPK 1,3 mln zł, a KZK prawie 890 tys. zł. Jeżeli uważasz, że w Białymstoku żadnym sposobem nie da się taniej, to... no cóż, najważniejsze jest dobre samopoczucie
Jeżeli mają stratę, to najprawdopodobniej oznacza niepokrycie w pełni kosztów wozokilometra przez miasto, bo na działalności dodatkowej się zarabia (jest wymóg oddzielnej rachunkowości, łatwo to odróżnić). Czyli mamy pozorną oszczędność dla podatnika, a realne koszty pozostają ukryte (stąd pewnie decyzja o kupowaniu autobusów przez miasto). Jednak nadal są - one nie znikną. Każdy "kredyt" będzie musiał zostać spłacony.
Odejmij ten 1 zł i stawki już się zmniejszają. Tylko KPKM prowadzi stację paliw, ponadto większość bazy ma wynajęte. Jako jedyni zarabiają na reklamach na autobusach i wewnątrz.I tego nie mogę zrozumieć dlaczego ma stratę. Obwinia się tu zakładowy układ zbiorowy, który daje pracownikom ogromne przywileje, np. w przypadku odejścia na emeryturę to 5-cio krotność wynagrodzenia, to samo w przypadku jubileuszówek. To jest wliczone w koszty. Zrobiono to dlatego, by móc wypowiedzieć układ zbiorowy pod pretekstem restrukturyzacji. W KPK strata wynika z dużych odpisów amortyzacyjnych za inwestycje w bazę i autobusy. KZK - nie wiem. Z drugiej strony komunlani nie mogą wykazywać zysków, bo zaraz zostaną ukarani. Po pierwsze organizator może przyciąć stawkę za wozokilometr, po drugie taka spółka musiałaby zapłacić podatek. Za taki numer przeważnie leci prezes.
W KZK koszt leasingu autobusów oraz prace przygotowawcze pod budowę nowej zajezdni.
Nawet jak poodejmujemy złotówki, to zostaje netto 6,44/6,16/5,73 zł/wzkm. Poza tym nie wszystkie wzkm są robione unijnym taborem (ciekawe czy komunalni nie starają się oszczędzać miejskie wozy, a wyjeżdżać jak najwięcej własnymi? Aż się kusi o coś takiego!). To jakoś odbiega od tego "5 zł z groszami", o którym mówiłeś, i wcale nie odbiega zasadniczo od kosztów w Warszawie. Do tego jeszcze fantastyczne podejście: "komunalni nie mogą wykazywać zysków, bo zaraz zostaną ukarani". No tak, to absolutna prawda, ale właśnie dlatego nie powinno się dążyć do monopolu komunalnych. A budowa nowej zajezdni - co to kogo obchodzi? W Warszawie jak Mobilis zaoferował 8,11 zł (brutto!) za hybrydowe MAN-y, to to wystarcza i na wymianę taboru, i na doposażenie zajezdni zgodnie z wymogami, olanie wynajmów/stacji paliw/stacji kontroli pojazdów i raczej się nie ciągnie na milionowych stratach. Więc sorry, ale nijak nie zrozumiem takiego rozkochania w komunalnym monopolu. Zwłaszcza, że to po prostu zabija lokalną przedsiębiorczość. Nie byłoby Michalczewskiego, Gryfu, Mobilisu, Ireksu, gdyby nie te miasta, które uwolniły zaledwie kawałeczki swoich rynków.
Ja generalnie nie jestem przeciw wpuszczeniu prywaciarzy na rynek, bo w umowach można zawrzeć odpowiednie zapisy zabezpieczające organizatora przed skutkami niewykonania lub złego wykonania warunków umowy. Ja po prostu nie lubię Warbusa za jego roszczeniową postawę i cwaniactwo, a także Arrivy i Mobilisu za to, co zrobiły z PKS-ami. O ile Arriva nie zakończyła działalności z dnia na dzień, o tyle Mobilis tak. I to nie koniecznie ze względów ekonomicznych, a bardziej z politycznych. Jakoś Czaplińskim opłacało się wejść na rynek po Mobilisie. Mam też niezbyt dobre zdanie o Voyagerze (tym moim) i Fasterze, bo nie grają fair.
A co do "oszczędzania" miejskich autobusów, to się mylisz. Jeżdżą, aż miło. Trudno, by nie jeździły, jak 90% taboru było kupione przez miasto. Nawet teraz latem. Codziennie sprawdzam, bo mam do złapania jeszcze 6 autobusów i będę miał sfotografowane wszystkie białostockie autobusy. Inna sprawa, że nie chce mi się po pracy chodzić na foty. Praca w firmie autobusowej powoduje, że człowiek ma dość widoku autobusów, bo widzi je przez 8 godzin z okna biura.
Masz rację, że prywatni przewoźnicy mają swoją negatywną specyfikę. I to wcale nie wynika z tego, że jedna firma jest lepsza, a druga gorsza - kierując się rachunkiem ekonomicznym, korzystają z systemu i jego luk. Roszczeniowa postawa i cwaniactwo to walczenie o swój interes. Ale komunalni też nie są od tego wolni, tylko trochę inaczej to wygląda. Dlatego też nie popieram żadnego monopolu - ani prywatnego, ani komunalnego. Uważam, że najlepiej działa rozsądny mix. Groźba strajku (albo rozwiązania kontraktu przez prywaciarza) działa inaczej gdy masz na miejscu kilku w miarę mocnych przewoźników, którzy dadzą radę opanować sytuację. Co do PKS-ów, to odrębna historia. Przejęcie PKS-ów przez Arrivę i Mobilis było odpowiedzią rynku na zmiany przewidziane w ustawie o PTZ. Bez kontraktowania przewozów przez samorządy to było do przewidzenia, że nie utrzyma się na zasadach komercji. Decyzje o zaprzestaniu przewozów wisiały w powietrzu od miesięcy, jak nie od lat - odkładano je w czasie wierząc w kolejne zapowiedzi uporządkowania rynku ustawą. W momencie gdy stało się to mało realne, normalną decyzją biznesową jest uznanie porażki i zakończenie projektu. Co do Czaplickich i wszystkich innych przewoźników - nie mów, że opłaca się wejście na te rynki, dopóki nie dojdzie do pierwszego podliczenia kosztów. To wciąż jest jeszcze inwestycja. Jak nie będzie zwrotu, to też się wycofają. Mają jednak inną strategię, w innej niszy operują, w innej skali, więc może to wyglądać inaczej - i tym lepiej, mały lokalny przewoźnik nagle otrzymał szansę na rozwój. Tak to powinno działać.
A, no i Voyager i Faster - grają nie fair, ale dzięki temu przetrwali. To wcale nie znaczy, że nie potrafią grać fair. Tego nauczyłby ich stosunkowo niewielki kontrakt z miastem, z odpowiednimi wymaganiami. W Niemczech stawia się na operatorów komunalnych, ale nie eliminuje się z rynku przewoźników prywatnych - działają oni jako podwykonawcy na tych zadaniach, które nie są opłacalne dla komunalnych. Dlatego taki niewielki kontrakt z prywaciarzem pozwala odetchnąć komunalnemu i skupić się na tych zadaniach, które przy tym modelu biznesu przynoszą zyski.
Faster ma niewielki kontrakt w Suwałkach z miastem i większy w Mrągowie. Zobaczymy jak się sprawdzi. Co do Voyagera to się zwija. Odpuścił już 2 linie; Tykocin i ostatnio Supraśl. Przez brak kierowców.
No właśnie Suwałki i Mrągowo to fajna szansa dla Fastera. Trzymam kciuki
Ale wiesz, że Suwałki i Mrągowo mniej profesjonalnie tego pilnują niż robiłby to Białystok
@empi: akurat pojawienie się Fastera w Suwałkach nie było spowodowane szukaniem oszczędności itp. przez miasto.
http://www.suwalki.info/informacje-23853-Klopotliwe_PGK.html
Najwięcej pisze w komentarzach. Zaś z treści artykułu znaczące jest zdanie "Przejęcie części kursów przez prywatną firmę odbije się rykoszetem na kierowcach zatrudnionych w suwalskim PGK. Wypowiedzenia otrzymać ma, aż 10 osób."
Dziwnym zbiegiem okoliczności byli to ci, którzy "ośmielili się" wystąpić przeciwko szefostwu i iść na L4. A ponieważ taka przyczyna zwolnienia byłaby łatwo podważona przez Sąd Pracy itd, wymyślono aby sprowadzić nową firmę na rynek. Skoro część kursów obsługuje inny przewoźnik, to można ograniczyć zatrudnienie.
No to tutaj polityka wchodzi w grę, a nie racjonalność. Nic dobrego z tego raczej nie wyniknie - autobusy pewnie wrócą do PGK jak sytuacja ucichnie, oby nie były zdewastowane.